Lot po Złotego Orła właśnie się rozpoczął!

Aleksandra Pieprzyca

Polska wstrzymuje oddech

Dziewięć dni. Cztery skocznie. Dwa kraje. Jeden zwycięzca. Nadszedł czas legendarnej imprezy w świecie skoków narciarskich. Tempo będzie zawrotne, a na odpoczynek tylko drugi dzień stycznia.

Kwalifikacjami w Oberstdorfie ruszył 67. Turniej Czterech Skoczni. Faworytów – jak co roku – jest kilku. Jednak najważniejsze, że są wśród nich Polacy. Pięć podiów w tym sezonie Piotra Żyły i trzy Kamila Stocha (plus piękne zwycięstwo w świątecznych mistrzostwach Polski) dają nadzieję, że być może i w tym roku Turniej Czterech Skoczni padnie łupem któregoś z naszych reprezentantów. Dwie ostatnie edycje zdominował Kamil Stoch. W poprzednim sezonie powtórzył historyczny wyczyn Svena Hannawalda, triumfując w każdym z czterech konkursów. Teraz może być jak Norweg – Bjoern Wirkola, który jak dotąd jako jedyny wygrał Turniej trzy razy z rzędu. I od pół wieku nikt tego osiągnięcia jeszcze nie wyrównał. Jednak i Żyła wie, jak smakuje podium niemiecko – austriackiego cyklu. W sezonie 2016/17 był drugi w klasyfikacji generalnej. Teraz staje przed kolejną szansą na powiększenie kolekcji swoich trofeów.

Szczęśliwi przegrani

Dzisiaj wszystko – tradycyjnie – zaczęło się w niemieckim Oberstdorfie. Wielkie nadzieje, wielka presja, wielkie zainteresowanie i wielka rywalizacja. Od lat 90. Turniej Czterech Skoczni rozgrywa się systemem KO. Po kwalifikacjach pięćdziesięciu skoczków układa się w pary – najlepszy z najsłabszym, drugi z czterdziestym dziewiątym i tak do końca. Z każdej z dwudziestu pięciu par tylko jeden zawodnik – zwycięzca pojedynku – wchodzi do drugiej serii. Oprócz nich pięciu przegranych z najwyższą notą również otrzymuje prawo startu w finałowej serii. Dzisiaj poznaliśmy pary niedzielnych zawodów na Schattenbergschanze.

Sześciu Polaków w konkursie

Na niemiecko – austriacki turniej, Stefan Horngacher mógł zabrać siedmiu skoczków. Do Żyły, Stocha, Huli, Wolnego, Kota i Kubackiego dołączył Aleksander Zniszczoł. To on dobrymi występami w Pucharze Kontynentalnym wywalczył dla Polski dodatkowe miejsce na kolejny period Pucharu Świata i to jego szkoleniowiec biało – czerwonych zabrał na prestiżową imprezę.

Sobotnie kwalifikacje poprzedziły dwie serie treningowe. W pierwszym treningu najlepszy był Ryoyu Kobayashi, po skoku na 133,5 metra. Drugą próbę odpuścił, a pierwsze miejsce zajął Niemiec, Markus Eisenbichler, a na drugim miejscu trening ukończył Kamil Stoch.

Kwalifikacje do inauguracyjnego konkursu wygrał Stefan Kraft. Austriacki skoczek zwyciężył po skoku na odległość 138,5 metra. Tuż za nim uplasował się lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, Ryoyu Kobayashi. Na trzecim miejscu kwalifikacje ukończył Piotr Żyła i to on został najwyżej sklasyfikowanym z podopiecznych trenera Horngachera. Do konkursu awansowało sześciu Polaków. Nie udało się to tylko Maciejowi Kotowi.

Tak prezentują się pary KO niedzielnego konkursu:
Piotr Żyła – Johann Andre Forfang
Kamil Stoch – Killian Peier
Dawid Kubacki – Lukas Hlava
Jakub Wolny – Felix Hoffmann
Stefan Hula – Michael Hayboeck
Aleksander Zniszczoł – Jewgienij Klimow

Historia zatoczy koło?

Jutrzejszy konkurs na Schattenbergschanze będzie już ostatnim w tym roku. Jednak zanim w poniedziałek w domach kibiców wystrzelą korki szampana, skoczkowie wezmą jeszcze udział w kwalifikacjach do noworocznego konkursu w Garmisch – Partenkirchen. I to będzie już ostatni akord tego roku w skokach. Roku, który u polskich skoczków obfitował w piękne sukcesy i medale mistrzowskich imprez. Styczeń 2018 rozpoczął się w Garmisch – Partenkirchen wyśmienicie. Czy we wtorek historia zatoczy koło?