Twierdza Białystok w dobrym stylu

Jagiellonia została uprzywilejowana i z tego przywileju korzysta pełną gębą. Jako jedyna wszystkie swoje mecze rozegrała u siebie i stworzyła ze stadionu twierdzę nie do zdobycia.


Dojechać na Podlasie wcale nie jest łatwo, więc… po co z niego wyjeżdżać? Jagiellonia wie o tym doskonale, bo wszystkie trzy dotychczasowe spotkania rozegrała przed własną publicznością. Białostoczanie dostali szansę i skorzystali z niej bez żadnych sentymentów. Zdobyli 7 na 9 możliwych punktów, dzięki czemu razem z Lechem Poznań i Pogonią Szczecin są najlepszymi zespołami w tabeli.

W dobrym stylu

Taki początek wlał w serca kibiców bardzo dużo optymizmu. Poprzednie rozgrywki były bowiem w wykonaniu „Jagi” słabe, szczególnie że klub ten przyzwyczaił nas raczej do celowania w europejskie puchary. „Duma Podlasia” zajęła dopiero 9. miejsce, a więc najgorsze od sezonu 2015/16. Należy jednak pamiętać, że i tak było to osiągnięcie całkiem niezłe, biorąc pod uwagę, że tyle samo punktów co Jagiellonia miały (gorsze bilansem) Górnik Zabrze oraz Lech Poznań.

Oczywiście warto też pamiętać, że klub z Białegostoku prawdziwym ekstraklasowiczem jest dopiero od 2007 roku, więc do półki Legii czy Lecha jeszcze mu brakuje, ale jeszcze parę miesięcy temu brakowało mu także ikry, stylu i sensownego planu.

Teraz wygląda to lepiej i obiecująco. Powrót do klubu trenera Ireneusza Mamrota był przyjęty z dużym dystansem, ale na ten moment szkoleniowiec robi to, czego się od niego wymaga. I to w dobrym stylu. Spotkanie z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza było w wykonaniu Jagiellonii wzorcowe, bo choć jej piłkarze nie zmietli beniaminka z powierzchni ziemi, to zagrali niezwykle dojrzale. „Słonie” chciały mieć piłkę, więc ją dostały, ale piłkarze z Podlasia nie pozwolili na przetransportowanie jej we własną „szesnastkę”. Sami zaś kontrowali groźnie i spokojnie mogli wygrać wyżej niż 1:0.

Kolejny krok

Mamrot tonował jednak nastroje. – Można być zadowolonym z tego, jak pracowaliśmy w defensywie, ale wiemy, że musimy postawić też krok do przodu, jeżeli chodzi o grę ofensywną. Mamy teraz dłuższy tydzień i możliwość popracowania nad tym elementem. Ktoś może być rozczarowany rezultatem tego meczu, ale patrząc po historii naszych spotkań z beniaminkami ja jestem zadowolony z wyniku, bo wiem, jak te mecze wyglądały do tej pory – kończył wypowiedz z uśmiechem na ustach szkoleniowiec Jagiellonii.

– To bardzo dobry start sezonu w naszym wykonaniu. Czeka nas jeszcze jedno domowe spotkanie, w którym również liczymy na komplet punktów i możliwość podtrzymania serii meczów bez porażki. Uważam, że dobrze zaprezentowaliśmy się w defensywie jako drużyna, bo moim zdaniem obrona zaczyna się od napastnika – mówił natomiast Bogdan Tiru, który w kolejnych spotkaniach powinien wskoczyć do wyjściowej jedenastki. W spotkaniu ze „Słoniami” Jagiellonia podtrzymała dobrą dyspozycję, ale straciła podstawowego obrońcę, Israela Puerto. Na szczęście Hiszpan nie zerwał więzadeł, jak przypuszczano, ale wypadł z gry na 3-4 tygodnie.

Czas na wyjazdy

– Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, że w trzech meczach zdobyliśmy siedem punktów. Dobrze, że wykorzystujemy fakt, iż gramy u siebie, z dwunastym zawodnikiem. Wsparcie kibiców jest ogromne i dodaje nam skrzydeł podczas meczu – to z kolei słowa [Karola Struskiego], który zwrócił uwagę na istotną kwestię. Jak Jagiellonia poradzi sobie poza Białymstokiem? To okaże się już w następnych kolejkach, bo „Dumę Podlasia” czekają wyjazdy na Cracovię oraz Wartę Poznań.


Na zdjęciu: Bogdan Tiru (z lewej) dobrze wpasował się w blok defensywny Jagiellonii, który w tym sezonie funkcjonuje niemalże perfekcyjnie.
Fot. Michał Kość/PressFocus