Twierdza w Płocku wciąż niezdobyta

Czy stadion w Płocku kiedyś upadnie? Jak na razie Wisła radzi tam sobie fantastycznie, choć remis z beniaminkiem nie może jej w pełni zadowalać.


Poznań, Gdańsk, Szczecin, Częstochowa, Radom i właśnie Płock. Tych miast w ekstraklasie nie zdobył jeszcze żaden przyjezdny zespół, bo tamtejsi gospodarze na swoich śmieciach radzą sobie tak dobrze, jak nigdzie indziej. W przypadku płocczan sytuacja jest jednak skrajnie czarno-biała. Po wczorajszym meczu Wisła ma bowiem 5 wygranych i 2 remisy na własnym stadionie (czy też raczej jego budowie), natomiast na wyjazdach… 7 porażek.

Obrona na lewo

Do tej pory tylko mocny Raków ugrał punkt na terenie „Nafciarzy” i tylko on zdobył tam gola. Można więc mówić o pewnym zaskoczeniu, że kolejnym zespołem, któremu udała się taka sztuka, był słabawy – choć na pewno ambitny – beniaminek z Niecieczy.

Piątkowy mecz był całkiem przyzwoity przed przerwą i nudnawy po przerwie, a remis wydaje się sprawiedliwym rezultatem. Gołym okiem jednak było widać, że po boisku nie biegają najlepsi piłkarze w lidze, bo błędy i frywolność defensywna, a także brak umiejętności wykorzystania tych pomyłek były czymś zdecydowanie powszechnym.

Właśnie po obronnych wpadkach padły oba gole. W obu przypadkach winowajcami byli lewi obrońcy – najpierw Adam Hlousek z Bruk-Betu, a potem Piotr Tomasik z Wisły. Obaj złamali linie spalonego, dzięki czemu rywale odnajdywali się w wyśmienitych sytuacjach. W 23 minucie Tomasik popisał się kapitalnym dograniem w pole karne Termaliki, wykorzystując hektary przestrzeni pozostawione mu ok. 30 metrów od bramki. Idealnie w tempo za linię obrony wbiegł Łukasz Sekulski i głową zgrał piłkę do aktywnego Damiana Warchoła, który umieścił ją w siatce.

Rozstrzelany” Bośniak

Tomasik jednak szybko zebrał rysę na swoim występie, bo w 34 minucie – jak Hlousek – złamał linię spalonego, dzięki czemu efektowny „no-look pass” spoglądającego w zupełnie innym kierunku Samuela Stefanika dotarł do Murisa Mesanovicia. Bośniak wiedział, co zrobić z tak dobrym podaniem, dzięki czemu zdobył czwartego gola w czwartym kolejnym występie (wliczając w to Puchar Polski).

Mesanović zresztą bardzo chciał zdobyć drugą bramkę, bo strzelał najczęściej na boisku. Wszystkie uderzenia celne Bruk-Betu to jego sprawka. Zespołom brakowało jednak precyzji, każda strona miała swoje okazje, ale goście byli nieco groźniejsi – Roman Gergel w pierwszej połowie ostemplował poprzeczkę. Nikt jednak nie potrafił postawić kropki nad „i”, przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść, w związku z czym remis dobrze oddaje boiskowe wydarzenia.


Wisła Płock – Bruk-Bet Termalica Nieciecza 1:1 (1:1)

1:0 – Warchoł, 23 min (asysta Sekulski), 1:1 – Mesanović, 34 min (asysta Stefanik).

WISŁA: Kamiński – Zbozień, Rzeźniczak, Michalski, Tomasik – Szwoch, Wolski (69. Jorginho), Rasak, Gerbowski – Warchoł (81. Tuszyński), Sekulski (69. Kolar). Trener Maciej BARTOSZEK. Rezerwowi: Węglarz, Krywociuk, Cielemęcki, Błachewicz, Lesniak, Lagator.

BRUK-BET: Loska – Grzybek, Tekijaski, Biedrzycki, Hlousek (46. Wasielewski) – Stefanik, Wlazło, Bonecki (68. Radwański), Gergel (81. Zeman) – Mesanović , Śpiewak. Trener Mariusz LEWANDOWSKI. Rezerwowi: Budziłek, Grabowski, Modelski, Orzechowski, Kukułowicz, Pek.

Sędziował Tomasz Wajda (Żywiec). Widzów 1000. Żółta kartka: Gerbowski (58. faul)

Piłkarz meczu – Damian WARCHOŁ


Na zdjęciu: Damian Warchoł (nr 95) stanął oko w oko z Tomaszem Loską i wbił piłkę do jego bramki.
Fot. Adam Starszyński/PressFocus