Tylko kataklizm zatrzyma Raków

Rozmowa z Kazimierzem Węgrzynem, byłym zawodnikiem Wisły Kraków, Widzewa czy Cracovii, ekspertem TVP Sport.


Ekstraklasa wraca po długiej przerwie. Jaki wpływ będzie miał ten prawie dwumiesięczny rozbrat na rozgrywki ligowe?

Kazimierz WĘGRZYN: – Dopiero to zobaczymy, gdy liga ruszy. Sam jestem ciekaw, ponieważ w moich czasach przerwa i długi okres przygotowawczy nie pomagały każdemu. Niektórym może tak naprawdę zaszkodzić – teraz liczba jednostek treningowych jest inna niż zazwyczaj. Zobaczymy, jak ligowcy sobie z tym poradzą.

Jak pan zapatruje się na przygotowania ekstraklasowiczów? Raków odpoczywał w listopadzie i w grudniu zaczął trenować. Górnik odpoczywał dopiero w grudniu po listopadowych meczach towarzyskich…

Kazimierz WĘGRZYN: – Osobiście wolałbym zaraz po lidze udać się na przerwę, ewentualnie jakiś ruch niekoniecznie związany z piłką. Szukałbym alternatywnych rozwiązań, typu tenis czy siłownia. Piłkę bym całkowicie odpuścił. Oderwanie się od niej jest jak najbardziej potrzebne.

Trudno było się od niej oderwać przez mundial. Na nim świetnie zaprezentowali się… polscy sędziowie. Czy nabierzemy do polskich arbitrów szacunku?

Kazimierz WĘGRZYN: – Myślę, że już od pewnego czasu zmieniło się w Polsce patrzenie na sędziów. Mamy arbitrów znających się na swojej pracy. Oczywiście każdemu zdarzają się pomyłki. Większość z nich, w czasie mistrzostw świata, było spowodowanych VAR-em. W mojej opinii piłka stała się obecnie trudna do oceny. Są sytuacja sporne, takie 50 na 50. Czasami zastanawiamy się jak arbiter główny czy sędziowie VAR-owi powinni je oceniać. Jak dla mnie, piłka jest obecnie o wiele trudniejsza niż przed wprowadzeniem tego systemu.

Jeżeli chodzi o Szymona Marciniaka – wcześniej pokazywał, że ma jakość, zresztą myślę, że przeczuwał, iż za chwile stanie się coś niesamowitego. Czasami bywa tak, że ktoś staje się w danej dziedzinie prekursorem. Gdy jeden wchodzi na wysoki poziom, innym jest o wiele łatwiej się wspinać. Analogia do skoków narciarskich – najpierw był Adam Małysz, po nim pojawili się Kamil Stoch, a następnie Dawid Kubacki. Każdemu z nich było trochę łatwiej wejść na samą górę. Małysz był dla nich prekursorem.

Tak jak dla Rakowa Wisła Kraków, która niegdyś miała 10 pkt przewagi po rundzie jesiennej i nie oddała już prowadzenia. Raków po jesieni ma dziewięć punktów przewagi..

Kazimierz WĘGRZYN: – Praca Rakowa robi ogromne wrażenie. Wydawało się, że taką przewagę mogą wypracować sobie Lech albo Legia. Raków jednak pokazał kluczowe rzeczy – wysoką jakość i stabilność formy. Już w trakcie dwumeczu ze Slavią Praga powiedziałem, że mamy w końcu zespół na poziomie europejskim. Chciałoby się, by w obecnych rozgrywkach potwierdził tę opinię i zdobył coś więcej, choćby fazę grupową Ligi Konferencji Europy. Częstochowianie pokazują powtarzalność na boisku, umiejętność gry pressingiem.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

To jest dzisiaj kierunek, w jakim zmierza piłka, a nie powolne budowanie akcji, najlepiej od tyłu przez linię defensywną, z czego ostatecznie nic nie wynika. Marek Papszun poszedł w innym kierunku, a więc zabieranie czasu przeciwnikowi. To wystarcza na naszą ligę, ale nie tylko. Obserwowałem mecze Rakowa w Lidze Konferencji i muszę stwierdzić, że jego przeciwnicy mieli z tym ogromne trudności. Piłka przeszła ogromne zmiany – nie ma już czasu na długie myślenie i podejmowanie decyzji na boisku. Jeżeli przeciwnik jest agresywny, szybko doskakuje do zawodnika, to nawet zespoły mające w składzie piłkarzy o uznanych nazwiskach mogą mieć z taką grą problem.

Raków mentalnie dojrzał do mistrzostwa Polski?

Kazimierz WĘGRZYN: – W Rakowie zaszły zmiany. Jest to zespół, który sprowadził kilku ciekawych zawodników, choćby Bartosza Nowaka. Władysław Koczergin zaczął występować w pierwszym składzie i odgrywa ważną rolę. Raków, który wcześniej był nastawiony na kontratak i zaskoczenie przeciwnika, obecnie potrafi lepiej operować piłką. Umie już grać w ataku pozycyjnym i w polu karnym rywala. W tym elemencie zespół bardzo się rozwinął.

Jest obecnie w naszej lidze jakiś zespół, który będzie mógł częstochowianom zagrozić?

Kazimierz WĘGRZYN: – Gra Legii może nie zachwyca, mimo to potrafiła bardzo solidnie punktować. To, co dotychczas udało jej się zdobyć, daje pewne nadzieje i szanse na to, aby sytuacja uległa zmianie na jej korzyść. Legia nadal może bić się o mistrzostwo Polski. Lech zaczął powoli wracać do odpowiedniej dyspozycji. W końcu gra tak, jak oczekiwaliby tego kibice. Strata do Rakowa jest jednak już bardzo duża.

Tak naprawdę jedynie kataklizm lub długa seria słabszych spotkań Rakowa może sprawić, że straci tytuł. Tyle jednak, że częstochowianom nie przytrafiło się, by przegrali choćby dwa kolejne spotkania. Na pewno nie w ekstraklasie, a jeśli nie myli mnie pamięć nie miało to także miejsca w pierwszej lidze. Nie ma więc co liczyć na to, że nagle coś Rakowowi się przytrafi. Biorąc pod uwagę jego stabilność i powtarzalność ciężko będzie tak Legii, jak i Lechowi rywala dogonić. Zobaczymy, jak zespoły przygotowały się do rozgrywek, czy te dwa miesiące którejś z drużyn nie zaszkodziły. Myślę, że Marek Papszun jest na tyle doświadczonym szkoleniowcem, iż powinien sobie z tym poradzić.

Wydaje się, że ciekawiej zapowiada się walka o utrzymanie, w którą zamieszane są choćby Piast i Zagłębie…

Kazimierz WĘGRZYN: – Tak naprawdę każdy zamieszany w nią może spaść, a wszystko zależne jest od głowy. Gdy wpadasz w taki „korkociąg”, to później bardzo ciężko jest z niego wyjść i ten „samolot” z niego wyprowadzić. Wydawałoby się, że tak uznani szkoleniowcy, jak Piotr Stokowiec czy Waldemar Fornalik, do tej pory radzili sobie w trudnych sytuacjach. Ciekawe, co przyniosą zmiany na stanowiskach trenerskich w Zagłębiu i Piaście? Zagłębie w końcu zdecydowało się na Fornalika. Dla tego szkoleniowca to także będzie wyzwanie.

W ostatnim czasie miał spokojną posadę w Gliwicach, gdzie wszystko szło po jego myśli. Wydaje mi się, że w Lubinie presja jest mniejsza niż w większych klubach, jak choćby w Legii. Mimo to kibice naciskają, gdy drużynie nie idzie. Ważne więc będzie, jak trener i jego zespół pokażą się w pierwszych meczach rundy. W końcu to już drugi rok, gdy Zagłębie prezentuje się poniżej oczekiwań i walczy o ligowy byt.

Nasze okno transferowe otwiera się dopiero teraz, ale nie sugeruje żadnego spektakularnego ruchu. Jak pan myśli, z czego to wynika?

Kazimierz WĘGRZYN: – Myślę, że wpływ na to ma mądrość i doświadczenie w klubach. Co prawda teraz było trochę więcej czasu na negocjacje, przez tę długą przerwę w rozgrywkach, jednak lepszym czasem na ruchy kadrowe jest okres letni, gdy kluby mogą przyjrzeć się ciekawszym piłkarzom, między innymi tym, których kontrakty się kończą. Myślę, że kluby poszły po rozum do głowy. Aby wziąć zawodnika, trzeba go obserwować, czekać, aż nie trzeba będzie za niego tyle płacić. Dodatkowo w środku sezonu trudno wprowadzić zawodnika do gry. Doświadczanie z poprzednich lat, gdzie nie wszystkim klubom udało się przeprowadzić dobre transfery, zapewne pozostało w głowie.

Trzeba jednak także pamiętać o innym fakcie. W klubach pojawia się coraz więcej zdolnej młodzieży. Wprowadzenie „młodzieżowego” przepisu sprawiło, że trenerzy zapewne coraz mocniej im się przyglądają. Takie „wymuszanie” na klubach i trenerach korzystania z ich usług mogło mieć wpływ na mniejszą liczbę transferów. To jednak tylko dywagacje. Trudno ocenić, co miało na to kluczowy wpływ.


Na zdjęciu: Raków ma wszystko, by sięgnąć po mistrzostwo Polski.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus