Tylko przewrotki będą zabronione

Adam GODLEWSKI: W meczach z Włochami i Irlandią widzieliśmy już reprezentację Jerzego Brzęczka?

Jerzy BRZĘCZEK: – To zawsze będzie drużyna narodowa, a nie moja, choć mnie oczywiście najbardziej zależy, żeby reprezentacja Polski była teraz dobra, silna i grała skutecznie. Jestem zadowolony z pierwszego zgrupowania, myślę nawet, że jesteśmy po nim troszeczkę dalej niż oczekiwałem. Nie tylko pod względem czysto piłkarskim. Zakładałem, że na pewne kwestie potrzeba będzie więcej czasu.

Na które konkretnie ?

Jerzy BRZĘCZEK: – Rozmawiając z zawodnikami przed zgrupowaniem widziałem, jak wielkie odczuwają rozczarowanie startem na mundialu. Tymczasem podczas zgrupowania widziałem już sportową złość i chęć pokazania, że był to tylko wypadek przy pracy. Szybko zaczęła się tworzyć dobra, pozytywna atmosfera. Było sporo luzu, ale też i pełne skupienie i koncentracja na pracy. Moją rolą było na dzień dobry ustalić pewne zasady, ale najważniejsze dla piłkarza zawsze jest to, co dzieje się na boisku. Mamy wielu piłkarzy, którzy trenowali z najlepszymi szkoleniowcami na świecie i siłą rzeczy porównywali mnie z nimi. Pozytywnie się zaskoczyli, że jednak do reprezentacji nie przyszedł amator.

A ktoś pana w ten sposób odbierał?

Jerzy BRZĘCZEK: – Zaraz po mojej nominacji pojawiły się głosy, że może mi zabraknąć doświadczenia. I pytania, jak człowiek, który pracował tylko w Polsce poradzi sobie z prowadzeniem gwiazd światowego futbolu. Tyle że od strony szkoleniowej i czysto taktycznej miałem najmniej obaw. Piłkarze szybko to zauważyli i dlatego drużyna tak szybko zaczęła poprawnie funkcjonować.

Po gruntownych analizach nadal uważa pan, że we wrześniu biało-czerwoni rozegrali dobre spotkania? A motywacja na mecz z Irlandią była właściwa?

Jerzy BRZĘCZEK: – Już przed spotkaniem we Wrocławiu mówiłem, że będzie zupełnie inne niż w Bolonii z Włochami. Na inaugurację Ligi Narodów spodziewałem się, że więcej sytuacji będziemy kreować po kontratakach, a dynamiczne akcje i wyjścia w wolne strefy zawsze lepiej wyglądają niż atak pozycyjny. W Italii nie do końca wykorzystaliśmy udane odbiory, bo powinniśmy to spotkanie wygrać. A nie zwyciężyliśmy, ponieważ w 79 minucie wychodziliśmy z kontrą siedmioma zawodnikami, bez żadnego zabezpieczenia w środkowej strefie, grając na wyjeździe.

Zabrakło wyrachowania, a Kuba też popełnił błąd, jakiego popełnić nie powinien. Nawet jeśli był konsekwencją wcześniejszej straty. Dlatego po Bolonii pozostał niedosyt. Pewnie że wolelibyśmy, aby potem we Wrocławiu przeciw Irlandczykom zespół wykreował więcej sytuacji, a gra była płynniejsza. Graliśmy wolno i wszerz, ale w ataku pozycyjnym zawsze tak będzie; dalekie podania za plecy niczego nie otworzą. Spodziewaliśmy się, że Irlandczycy zagrają 1-4-4-2, a zagrali 1-5-3-2, więc sporo taktycznych detali trzeba było na gorąco pozmieniać, i dopiero w drugiej części nasze ustawienie było właściwe. Dzięki temiu zaczęliśmy tworzyć akcje, kontrolowaliśmy już grę i właściwie poruszaliśmy się w poszczególnych sektorach. W pierwszej części Rafał Kurzawa zbyt szybko schodził pod napastników, i tym samym zamykał strefę. Dlatego do przerwy większość akcji przeprowadziliśmy lewą stroną.

Co jeszcze pańskim zdaniem wyszło na plus?

Jerzy BRZĘCZEK: – Zarówno Włosi, jak i Irlandczycy nie byli w stanie wykreować dużej liczby sytuacji. Nasze zachowanie po stracie piłki było właściwie, przeciwnicy nie byli w stanie wyprowadzać kontrataków. Byliśmy ustawieni wysoko, i skutecznie zbieraliśmy drugie piłki. Takie było założenie, i byłem zadowolony ze stopnia realizacji nakreślonej taktyki. Zwłaszcza że mieliśmy tylko chwilę na wspólne treningi, na których trzeba było zająć się także stałymi fragmentami, rozegraniem w ofensywie, czy przemieszczaniem w defensywie. Tymczasem Bartek Bereszyński powiedział mi, że w tygodniu w Samdorii mają trzy treningi taktyczne. Czyli pracują nad tym elementem kilkanaście razy w miesiącu. Zrozumiałe więc, że nie wszystkie pomysły na mecze w Bolonii i Wrocławiu, zostały wdrożone.

Odwrócenie ról skrzydłowych będzie obowiązywało na dłużej?

Jerzy BRZĘCZEK: – Nie. Kuba Błaszczykowski miał po prostu pomóc w debiucie we Włoszech Arkowi Recy w defensywie, i generalnie dać duże wsparcie na tej lewej flance. Przeciw Irlandczykom utrzymaliśmy to ustawienie, bo Kurzawa z prawej strony mógł – schodząc do środka – zagrać zaskakująco lewą nogą w ataku pozycyjnym, podobnie Kuba ze swojej flanki prawą nogą. We Wrocławiu nie wszystko ułożyło się od początku po naszej myśli, ale nie tylko dlatego będziemy też stosować klasyczne ustawienie skrzydłowych. To był po prostu pomysł na pierwsze zgrupowanie.

Kuba, Reca, Kurzawa i Jan Bednarek dostali od pana koła ratunkowe na pierwszym zgrupowaniu. Jeśli nie zaczną regularnie grać w klubach, nadal będą mogli liczyć na powołania?

Jerzy BRZĘCZEK: – Z założenia podstawą gry w kadrze powinny być występy w zespołach ligowych, tylko zastanówmy się, czy możemy sobie na to pozwolić? Bednarek w poniedziałek znów nie grał w klubie, ale ja mam dylemat, czy stać polski futbol na rezygnację z takiego piłkarza. To znaczy – czy mamy kogoś na jego poziomie, albo przynajmniej na porównywalnym? Pierwsze zgrupowanie było po okresie przygotowawczym, więc puste przebiegi w klubach jeszcze mnie nie martwiły, bo Kuba, Janek i Reca rozgrywali mecze sparingowe. Teraz – jeśli nie zaczną grać, problem byłby już większy. Nie wprowadzę jednak twardej zasady, że w reprezentacji nie ma miejsca dla piłkarzy niegrających w klubach, bo to byłoby niepoważne. Będę musiał polegać na wyczuciu mojego sztabu i każdy przypadek ocenimy indywidualnie. Z powołaniami – zagranicznymi i krajowymi – wstrzymamy się jednak do ostatniego poniedziałku przed rozpoczęciem październiku zgrupowania. Aby dać sobie jak najwięcej czasu na wnikliwą analizę. A piłkarzom – do wywalczenia miejsca w klubach.

Thiago Cionek zbiera świetne recenzje w Serie A, a jednak w pańskiej hierarchii jest daleko. Dlaczego?

Jerzy BRZĘCZEK: – Jego skuteczność i statystyki w defensywie są bardzo dobre, to nieustępliwy i twardy zawodnik. Mam jednak taką filozofię gry, że od stopera wymagam też dobrego rozgrywania piłki. Tymczasem Thiago nie jest zawodnikiem, który daje w tym względzie bezpieczeństwo. Co nie oznacza, że skreśliłem Cionka, choć na pewno nie będzie alternatywą na boki obrony, gdzie miejsca i czasu na wprowadzenie piłki do gry jest jeszcze mniej. Filarem naszej defensywy jest Kamil Glik, który sprawił na mnie wielkie wrażenie. To człowiek, który może niewiele mówi poza boiskiem, ale jest wielką osobowością i ma charyzmę. To prawdziwy skarb dla młodych zawodników. Na pewno u boku Kamila czują się pewniej i mogą się od niego wiele nauczyć. Oby zatem tylko zdrowie mu dopisywało.

Wprowadzi pan zatem zakaz gry w siatkonogę na zgrupowaniach?

Jerzy BRZĘCZEK: – Nie ma takiej potrzeby. Kiedy zresztą trochę poćwiczymy z Radkiem Gilewiczem, to będziemy potrzebowali jakiegoś duetu, żeby się sprawdzić. Zakaz może ewentualnie dotyczyć jedynie wykonywania przewrotek.

Do wysłania powołań pozostało jeszcze dwa tygodnie. Czy już wiadomo, że pojawią się nowe twarze?

Jerzy BRZĘCZEK: – Mam swoje przemyślenia, i nie wykluczam takiego rozwiązania.

To oznacza, że są piłkarze, którzy nie sprawdzili się podczas pierwszego zgrupowania?

Jerzy BRZĘCZEK: – Proszę nie traktować tego w takich kategoriach, że jeśli kogoś z powołanych we wrześniu, zabraknie na październikowym zgrupowaniu, to od razu rozczarował, czy wręcz się nie sprawdził. Małych zmian personalnych w szerokiej kadrze nie wykluczam choćby z tego względu, że inaczej zacząłem postrzegać Jacka Góralskiego. Czyli bardziej jako kandydata do występów na pozycji numer osiem niż jako defensywnego pomocnika. To walczak, więc na pewno dostanie jeszcze u mnie szansę.

Na październikowe zgrupowanie zostanie zaproszony Kamil Grosicki?

Jerzy BRZĘCZEK: – To typ zawodnika, który w każdym momencie może zmienić wynik meczu. Mocno zastanawiamy się na jego powołaniem na najbliższe zgrupowanie. Niecierpliwie czekamy na pozytywne sygnały z Hull.

Pod uwagę brani są także nowi kandydaci z naszej słabej ekstraklasy?

Jerzy BRZĘCZEK: – Są jeszcze ligowcy pozostający w kręgu naszych zainteresowań, ale trzeba mieć z tyłu głowy także fakt, że młodzieżówka w październiku rozegra mecze decydujące o awansie do finałów mistrzostw Europy. Zwłaszcza to najważniejsze z Danią, choć już we wrześniu wszyscy przekonaliśmy się boleśnie, że o punkty nie ma spotkań nieważnych. Nawet jeśli naprzeciwko stają Wyspy Owcze. A nie jest tajemnicą, że kilku piłkarzy, którzy teraz pozostają do dyspozycji trenera Czesława Michniewicza będzie powoływanych do pierwszej reprezentacji.

Bednarek może zostać oddelegowany na Danię do młodzieżówki?

Jerzy BRZĘCZEK: – Na pewno nie. Janek jest już zawodnikiem pierwszej reprezentacji.

Naprawdę wszyscy ligowcy pokazali reprezentacyjny poziom podczas pierwszego zgrupowania pod pańskim kierunkiem?

Jerzy BRZĘCZEK: – Nie widziałem, podobnie jak moi sztabowcy, istotnych różnic między zawodnikami powołanymi z Lotto Ekstraklasy i klubów zagranicznych. Wszyscy dobrze funkcjonowali jako grupa, starszyzna była wręcz pozytywnie zaskoczona poziomem prezentowanym debiutantów.

Legioniści odzyskają szanse na powołania?

Jerzy BRZĘCZEK: – Na pewno tak. Brak piłkarzy mistrza Polski na wrześniowym zgrupowaniu wynikał z rozsądku. Będąc na ostatnim meczu widziałem już jednak poprawę w ich grze.

Piotr Zieliński zagrał już to, czego pan oczekuje?

Jerzy BRZĘCZEK: – Obecny sezon zaczął się dla Piotra bardzo dobrze, nawet mimo kontuzji odniesionej w okresie przygotowawczym. Trener Carlo Ancelotti też widzi jego kreatywność i niekonwencjonalne zagrania. Na pewno Zielińskiego stać na jeszcze więcej niż pokazał w Bolonii, ale nie zamierzam wywierać na nim dodatkowej presji. Losy reprezentacyjne Piotra nie zawsze toczyły się tak, jakby sobie życzył, ale zaczyna optymalny piłkarski wiek, więc mam nadzieję, że wreszcie wejdzie na poziom, którego wszyscy od niego oczekujemy. Patrząc na elegancję, klasę, technikę i lekkość Zielińskiego zechcemy maksymalnie skorzystać z jego potencjału. Grałem na tej samej pozycji co on, więc myślę, że moje delikatne sugestie będą pomocne w wydobyciu wszystkiego, co najlepsze.

Kibice powinni powoli przyzwyczajać się, że Robert Lewandowski będzie asystował, zaś Zieliński zostanie egzekutorem? To wynika z pańskiej strategii, czy tak po prostu ułożyły się kontrataki w meczu z Włochami?

Jerzy BRZĘCZEK: – Dla mnie to obojętne, kto będzie strzelał gole, a kto dogrywał, liczą się jedynie korzystne wyniki. Zieliński bardzo dobrze w meczu z Włochami współpracował z Lewandowskim, który w kilku momentach zademonstrował klasę światową, ale to nie oznacza, że siłę ofensywną chcemy opierać tylko na tym duecie. Poo jednym meczu nie ma zresztą sensu tworzyć nie wiadomo jakich teorii. Akcje dwójkowe jakie przeprowadzili były genialne, ale fakt, że to Piotr je kończył wynikały z ustawienia po odbiorze. Liczę, że Robert nadal będzie strzelał bramki. Przecież jeśli powtórzyłby strzelecki wynik z eliminacji mundialu, to mielibyśmy pewność, że pojedziemy też na finały najbliższych mistrzostw Europy. Nie chciałbym tylko takiej sytuacji, że będziemy uzależnieni od tego, czy mając tylko jedną sytuację w meczu Lewandowski zdoła ją wykorzystać. Bo potencjał ofensywny na pewno mamy bardzo duży.

Jaka jest zatem pańska ocena występu Arka Milika i Krzysztofa Piątka przeciw Irlandii?

Jerzy BRZĘCZEK: – Na pewno nie było to dla nich łatwe spotkanie. Po raz pierwszy zagrali razem i bardzo często szukali tych samych stref. Nie zdążyliśmy wyćwiczyć schematów poruszania się w polu karnym, ale i tak dwukrotnie bardzo dobrze współpracowali i stworzyli dzięki temu zagrożenie. Obiektywnie trzeba też oddać, że do przerwy piłek zagrywanych do napastników było za mało. Mamy trzech klasowych napastników i każdy z nich, łącznie z Piątkiem, da jeszcze kibicom wiele radości.

Nie wolno jednak zapominać o ważnej kwestii – to nie liczba napastników na boisku decyduje o liczbie wykreowanych sytuacji. Z góry nie będę jednak określał taktyki, jaką zastosujemy w najbliższych meczach z Włochami i Portugalią w Lidze Narodów. Choć każdy powinien zadać sobie pytanie, czy jednocześnie na miejsce na boisku zasługują Zieliński z Mateuszem Klichem. Bo odpowiedź na nie jest kluczowa.

Naprawdę uważa pan, że Błaszczykowski jest traktowany poniżej krytyki od pięciu lat?

Jerzy BRZĘCZEK: – Tak, od momentu, kiedy przestał być kapitanem reprezentacji miał nieustannie pod górkę. Wszystko ostatecznie pięknie wyszło, bo on wyższym wymaganiom niż stawiane przed innymi po prostu podołał. Nie jest jednak tajemnicą, dla mnie i dla niego, że gdyby nie wyszedł mu mecz z Serbią przed mistrzostwami Europy, to nie pojechałby do Francji. Tymczasem w Euro był naszym najlepszym zawodnikiem. Mimo niewątpliwej jakości i zasług dla kadry, co chwilę musiał udowadniać, że zasługuje na grę w reprezentacji. Zmagał się w tym czasie z wieloma kłopotami zdrowotnymi, więc tym bardziej nie było to w porządku. Bo niezależnie od sytuacji, w jakiej się znajdował, zawsze dawał drużynie narodowej maksa. I jeśli teraz będzie grał w Wolfsburgu – nic w tym względzie się nie zmieni.

Latem była możliwość odejścia Kuby z VfL, pojawiła się poważna oferta, ale trener Bruno Labbadia i władze klubu nie wyrazili zgody na transfer. Dla mnie nie ma znaczenia, czy jest to mój siostrzeniec. Liczy się tylko to, co może dać jeszcze kadrze. Kto jednak uważa, że jego czas w kadrze minął, niech wskaże czterech lepszych polskich skrzydłowych od Błaszczykowskiego. Bo tylu z reguły będzie powoływanych.

To przypadek, że Łukasz Fabiański zagrał w bramce w pańskim pierwszym meczu i czy rzeczywiście w cyklach półrocznych zamierzanie ogłaszać hierarchię wśród reprezentacyjnych golkiperów?

Jerzy BRZĘCZEK: – Nie było losowanie, ustaliliśmy, że to Fabian będzie bronił w meczu z Włochami. Jesienią bramkarze podzielą się występami w Lidze Narodów – każdy zagra w jednym spotkaniu wyjazdowym i u siebie. A potem ogłosimy, kto jest numerem jeden na całe pierwsze półrocze 2019 roku.

Takie były decyzje Andrzeja Woźniaka?

Jerzy BRZĘCZEK: – Podjęliśmy je wspólne.

Setny występ Lewandowskiego będzie celebrowany w Chorzowie?

Jerzy BRZĘCZEK: – Myślę, że Robert zasługuje – za to co zrobił dotychczas dla reprezentacji, a już przecież ma pod wieloma względami najlepsze statystyki w historii – na szczególne potraktowanie. Na pewno więc PZPN uczci jego jubileusz w stosowny sposób.

Jaki jest pański cel w grupowych rozgrywkach w Lidze Narodów?

Jerzy BRZĘCZEK: – Zwycięstwo!

Prezes Zbigniew Boniek mówił, że te rozgrywki będą raczej poligonem doświadczalnym.

Jerzy BRZĘCZEK: – Zdobywamy też doświadczenia, ale to nie stoi w sprzeczności z walką o awans do turnieju finałowego. Niezależnie, czy będzie grał Cristiano Ronaldo, czy nie, Portugalia i tak jest faworytem grupy. Staniemy więc przed dużym wyzwaniem.