Tyły GieKSy zbyt dziurawe

GKS dwa razy prowadził, ale ostatecznie został rozstrzelany przez Arkę. Do jej historii przeszedł w czwartek przy Bukowej 37-letni Brazylijczyk Marcus da Silva.


Emocje, zwroty akcji, kolejne widowisko, a obrona GieKSy znów nieszczelna. Chciałoby się rzec, że przy Bukowej wszystko po staremu, ale nie można, skoro gospodarze nie dość, że nie poprawili się w defensywie, to na dodatek ponieśli pierwszą domową porażkę w roli beniaminka. To aż niesamowite, ale w czterech ostatnich meczach stracili aż 13 goli!

Choć dwukrotnie obejmowali prowadzenie i jeszcze w końcówce mogli mieć nadzieję na korzystny wynik, ostatecznie zeszli z murawy pokonani, a krótka rozmowa pod „Blaszokiem” zakończyła się dosadnym okrzykiem kibiców: „Do roboty!”. Żarty się kończą, bo katowiczanie usadowili się w okolicach strefy spadkowej, z 8 spotkań wygrali ledwie 1, no i mają zdecydowanie najgorszą defensywę w I lidze, ze średnią traconych goli przewyższającą dwa na mecz.

TAG 63

Skoro wydarzyła się w czwartkowy wieczór rzecz historyczna, to chyba od niej należy zacząć, mimo że mowa o bramce ustalającej wynik. W doliczonym czasie gry Marcus da Silva głową z najbliższej odległości wykończył centrę Huberta Adamczyka i na stałe zapisał się w kronikach Arki.

Został tym samym jej najlepszym strzelcem, a fetując tego gola otrzymał z ławki symboliczną koszulkę z napisem „TAG” (tylko Arka Gdynia) i liczbą 63, symbolizującą jego trafienia. Dotąd miano lidera klasyfikacji wszech czasów – od kwietnia – 37-letni Brazylijczyk dzielił ze Stanisławem Gadeckim. Teraz jest już nim samodzielnie. Nie dziwiło, że Marcus po ostatnim gwizdku został wyściskany przez kolegów.

Za łatwo!

Na miano piłkarza meczu zapracował jednak kto inny. Olaf Kobacki strzelił dla gości pierwszego i trzeciego gola (przy którym asystował mu Marcus!), a drugi padł po jego dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Arka przed tym zaległym meczem z pierwszego wrześniowego weekendu była najbardziej nieskutecznym I-ligowcem. Wykorzystywała dużo mniej okazji niż stwarzała. W zderzeniu z najbardziej dziurawą defensywą okazała się jednak bezlitosna. Kibiców GieKSy musi martwić fakt, jak łatwo te gole padały. Rywale znajdowali się na środku pola karnego, mając sporo miejsca…

Trener Rafał Górak wystawił tę samą czwórkę obrońców, co tydzień temu w Łodzi (wracający do zdrowia kapitan Arkadiusz Jędrych zasiadł wśród rezerwowych), ale zaczęła inaczej, ostrożniej. Od pierwszej minuty oddała rywalom inicjatywę, nie atakowała wysokim pressingiem, była cierpliwa i wyczekiwała swoich szans.

Brakło centymetrów

Długo wydawało się, że to może przynieść efekt. Z optycznej przewagi Arki nic nie wynikało, a to GKS strzelił na 1:0, gdy Rafał Figiel wykończył dogranie Zbigniewa Wojciechowskiego. Po objęciu prowadzenia katowiczanie – i Figiel – mogli pójść za ciosem, ale uderzenie pomocnika z rzutu wolnego obiło poprzeczkę. Brakło centymetrów…

Arka szybko wyrównała, po przerwie GKS je odzyskał, bo dobrą zmianę dał Patryk Szwedzik. Trafił głową po centrze Adriana Błąda, mógł strzelić dwa kolejne gole, ale do siatki drogę znajdywali już tylko goście, choć przy stanie 2:2 wydawało się, że to gospodarze są bliżsi zadania tego decydującego ciosu. Nie uczynili tego jednak i przed poniedziałkowym meczem w Polkowicach na pewno będą mieli nad czym myśleć.


GKS Katowice – Arka Gdynia 2:4 (1:1)

1:0 – Figiel, 28 min, 1:1 – Kobacki, 33 min, 2:1 – Szwedzik, 53 min (głową), 2:2 – Marcjanik, 63 min, 2:3 – Kobacki, 85 min, 2:4 – Marcus, 90+2 min (głową).

GKS: Kudła – Wojciechowski (62. Sanocki), Janiszewski, Kołodziejski, Rogala – Jaroszek, Figiel – Woźniak, Błąd, Pawłas (77. Kozłowski) – Szymczak (46. Szwedzik). Trener Rafał GÓRAK.

ARKA: Krzepisz – Kasperkiewicz, Marcjanik, Dobrotka, Valcarce – Deja, Adamczyk – Żebrowski (56. Marcus), Aleman (46. Czubak), Kobacki – Rosołek (56. Stępień). Trener Dariusz MARZEC.

Sędziował Paweł Pskit (Łódź). Widzów 1819. [Żółte kartki]: Jaroszek – Dobrotka.

Piłkarz meczu – Olaf KOBACKI.


POWIEDZIELI PO MECZU
Dariusz MARZEC
: – Ostatni mecz z GKS-em Tychy był bardzo dobry, ale przegrany. Dziś może nie zagraliśmy porywająco, ale najważniejsze było zdobycie punktów i je mamy. Dziękuję zespołowi za wykonaną pracę.
Rafał GÓRAK: – Niełatwo mówić, gdy twoja drużyna traci u siebie 4 gole. Myśli są miliony, trzeba je w głowie uporządkować. Przegraliśmy z zespołem lepszym. Nie jesteśmy jeszcze tak mocni jak Arka.


Fot. twitter.com/ArkaGdyniaSA