Tysiące kilometrów Manneha

 

W ostatnim czasie spora grupa piłkarzy opuściła Zabrze, kiedy mieliśmy do czynienia z reprezentacyjną przerwą. W październiku piłkarze porozjeżdżali się w różnych kierunkach. Boris Sekulić dołączył do reprezentacji Słowacji, Erik Janża Słowenii, a wspomniany [Alasana Manneh] walczył o awans w kalifikacjach Pucharu Narodów Afryki. Do tej grupy reprezentantów trzeba też dodać młodzieżowców: Przemysław Wiśniewskiego i Daniela Ściślaka.

Pomógł w awansie

Teraz sytuacja się zmieniła, bo powołanie dostał tylko Manneh, a z kolei z dwójki młodzieżowców nie ma tylko „Wiśni”. Ściślak opuścił zgrupowanie kadry U-21 z powodu urazu kolana. – Mamy dzięki temu możliwość potrenowania w większej grupie, aniżeli było to wcześniej – mówi trener Górnika Marcin Brosz.

Co do pozyskanego latem Manneha, to póki co zalicza on tysiące kilometrów. Kiedy w październiku wyjechał na dwumecz swojej reprezentacji z Dżibuti, to łącznie zaliczył w drodze… 23 tysiące kilometrów! Teraz będzie to trochę mniej, bo ze stolicy Bandżul do Angoli, gdzie w środę grała reprezentacja Gambii, z siedzącym na ławce rezerwowym Mannehem, jest „tylko” niewiele ponad 4 tys. km w linii prostej.

Łącznie w powietrzu zaliczy kolejne 18-19 tys. kilometrów. Dodajmy, że podróżowanie w Afryce nie jest tak komfortowe, jak na Starym Kontynencie. Stefan Żywotko, którzy przez czternaście lat prowadził z wielkimi sukcesami algierski klub JS Kabylie wspominał, że często na pucharowe mecze trzeba było latać przez… Europę, bo nie było bezpośrednich połączeń.

W ostatnim czasie wiele zmieniło się pod tym kątem na lepsze, ale latanie z miejsca na miejsce na Czarnym Lądzie, na tak potężnym kontynencie, jest o niebo bardziej skomplikowane niż w małej Europie.

Jeśli chodzi o Manneha, to dzięki przebiciu się do składu Górnika, ponownie wrócił do reprezentacji swojego kraju, w barwach której, jako nastolatek i piłkarz rezerw samej Barcelony, debiutował jako nastolatek w 2016 roku. Miesiąc temu zagrał w rewanżowym meczu z Dżibuti, który jego zespół wygrał po serii karnych. W środowym, niespodziewanie wygranym przez Gambijczyków meczu z Angolą na jej terenie 3:1, siedział na ławce rezerwowych. Być może dostanie szansę w poniedziałkowej potyczce z DR Konga. Tutaj wszystko będzie zależało od belgijskiego selekcjonera „Skorpionów” Toma Saintfieta.

Mahheh w tym sezonie wystąpił w 8 ekstraklasowych meczach Górnika, w tym czterech w podstawowym składzie. Po powrocie z dwumeczy z Dżibuti grał już jednak tylko w trzecioligowych rezerwach. Nie pomagają mu długie wyjazdy na kadrę, jak choćby ten w październiku, kiedy jeszcze musiał załatwiać wszystkie papiery i formalności potrzebne do pobytu na terytorium RP. Teraz też nie będzie go grubo ponad tydzień.
Mają swoje oczekiwania

Trener Brosz liczy jednak na utalentowanego, 21-letniego środkowego pomocnika, tym bardziej że kontuzjowany jest przecież Ściślak.

– To dobry przykład oczekiwań, jakie stawia przed nim klub. Przypomnę, że to chłopak z rocznika 1998. Kopacz jest o rok młodszy, a Ściślak to 2000 rok. Tymczasem w stosunku do Manneha oczekiwania są takie, że ma grać i grać dobrze. On jest zaś na etapie jakiegoś swojego rozwoju. Jest wartościowym piłkarzem, ale oczekujemy od niego postępów jeśli chodzi o motorykę, fizyczność. Nie jest bardziej gotowy do gry w ekstraklasie niż Kopacz i Ściślak – tłumaczy szkoleniowiec górniczej jedenastki.

Jest jednak szansa, że w końcowych pięciu ligowych meczach w tym roku, młodego reprezentanta Gambii ponownie zobaczymy na ekstraklasowych boiskach. Dlaczego? W tym roku na afrykańskich stadionach, po dwóch seriach eliminacyjnych gier Pucharu Narodów, nie będzie już więcej spotkań, tak, że piłkarz spokojnie będzie się mógł skupić na występach w śląskim klubie, gdzie mocno na niego liczą.

 

Na zdjęciu: Alasana Manneh póki co zagrał w 8 ekstraklasowych meczach Górnika.