Tyszanie z Pucharem Polski!

Finał 25. edycji Pucharu Polski miał bardzo ciekawy przebieg. Zakończył się sukcesem GKS-u Tychy, który na lodowisku w Oświęcimiu pokonał miejscowy zespół 3:1.


Niewątpliwym bohaterem tego turnieju był bramkarz tyski Tomas Fuczik, który bronił jak w transie. Tyski zespół po 9 zdobył to cenne trofeum i zapewnili sobie miejsce w Pucharze Kontynentalnym. Tyscy kibice teraz mogą śpiewać: puchar już mamy na mistrza czekamy… Pierwszy krok został zrobiony!

Hokeiści z Oświęcimia niezwykle efektownie grali w półfinałowym z „Pasami” i nie mieli żadnych problemów z odniesieniem zwycięstwa. Tak więc miejscowi kibice z nadziejami zasiedli na trybunach, by świętować zdobycie po 3. Pucharu Polski. GKS Tychy tym razem nie miał wsparcia z trybun, bowiem na kilka godzin przed spotkaniem ich przyjazd do Oświęcimia został odwołany. Niemniej to tyszanie mieli zdecydowanie więcej powodów do zadowolenia. Goście za sprawą hokeistów zza oceanu prowadzili po 20 min 2:0.

W roli głównego asystenta wystąpił Christian Mroczkowski, który w 14 min idealnie podał do Al;exandre Boivina i ten posłał krążek niemal do pustej bramki. Tyszanie wykorzystali przewagę, bo Peter Bezuszka przebywał w boksie kar. Drugi gol Jeana Dupuy był również dziełem Mroczkowskiego, który z własnej tercji spod bandy idealnie podał do swojego partnera z ataku, a ten w sytuacji sam na sam nie zwykł marnować takich sytuacji. To były dwie świetne akcje w wykonaniu tyszan. Jednak gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że gospodarze mieli swoje okazje do zdobycie gola. Krystian Dziubiński, Jan Sołtys czy

nie zdołali pokonać Tomasa Fuczika. Czeski golkiper po raz kolejny był niezwykle czujny i wszystkie sporne sytuacje szybko wyjaśniał. A kilka razy kotłowało się pod jego bramką.

Gospodarze nie mieli wiele do stracenia i rzucili się do ataku, ale znów dała o sobie znać szczelna tyska obrona. Goście tylko czyhali, by w odpowiednim momencie skontrować. Tyszanie opanowali strefę neutralną i tutaj głównie rozbijali wszelkie próby ataku rywali. Gdy już dochodziło do gorących sytuacji to Fuczik był we właściwym miejscu. W końcu gdy do boksu kar powędrował Krzysztof Dudkiewicz goście wzięli do koronkowej pracy, by podwyższyć wynik meczu. Na 24 sek. przed końcem kary Filip Komorski w końcu posłał krążek do siatki. Gospodarze znaleźli się w trudnej sytuacji, bowiem pozostało im 30 min, by odrobić straty. Do końca 2. odsłony nie udało się im zdobyć bramki i pozostała im iskierka nadziei, by w odwrócić losy tej potyczki. Owszem, atakowali, le wszystkie groźne akcje były neutralizowane przez tyszan. Gra defensywna tyszan została niemal do perfekcji.

Czas płynął i miejscowi hokeiści z niepokojem zerkali na zegar. Wdawali się w indywidualne akcje, ale i one kończyły się fiaskiem. W 52 min Pawło Padakin trafił w słupek i przez lodowisko rozległ się pomruk niezadowolenia. Nik Zupancić, trener Unii, najpierw wziął czas, a na 5:02 wycofał bramkarza. Efektem tego był gole Padakina, ale na więcej gospodarzy nie było stać. Tyszanie byli dobrze przygotowani do tego turnieju i trener Andrej Sidorenko po raz kolejny przekonał, że lodowisko w Oświęcimiu jest dla niego również szczęśliwe.


TAURON RE-PLAST UNIA OŚWIĘCIM – GKS TYCHY 1:3 (0:2, 0:1, 1:0)

0:1 – Boivin – Mroczkowski (11:51, w przewadze), 0:2 – Dupuy – Mroczkowski (13:48), 0:3 – Komorski – Szturc – Pociecha (29:35, w przewadze), 1:3 – Padakin – Pangiełow-Jułdaszew (56:43)

Sędziowali: Tomasz Radzik i Bartosz Kaczmarek – Andrzej Nenko i Sławomir Szachniewicz. Widzów 2500.

UNIA: Lindskoug; Jakobsons – Pangiełow-Jułdaszew (2), Jerofiejews – Diukow, P. Noworyta (2) – Bezuszka (2), Paszek – M. Noworyta; Da Costa – Cichy (4) – Denyskin, Ahopelto – Dziubiński – Padakin (2), S. Kowalówka – Krzemień – Sołtys, Dudkiewicz (2) – Wanat – Szczechura. Trener Nik ZUPANCIĆ.

GKS: Fuczik; Kaskinen – Younan, Pociecha – Bizacki, Nilsson (2) – Bagin, Jaśkiewicz – Ciura; Jeziorski (2) – Komorski – Sedivy (2), Mroczkowski – Boivin – Dupuy, Marzec – Ubowski – Szturc (2), Bukowski – Starzyński (4) – Gościński. Trener Andrej SIDORENKO.

Kary: Unia – 14 min, GKS – 12 min


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus