Uchronił Wolfsburg przed katastrofą. Odejdzie przez… konflikt?

Umowa 53-latka wygasa 30 czerwca i wszelka logika sugerowałaby, że zostanie przedłużona. Bruno Labbadia przybył do Wolfsburga w lutym zeszłego roku, utrzymał drużynę po barażach – w których „Wilki” grały drugi rok z rzędu –  i został na kolejny rok.

Wtedy wielu dziwiła taka decyzją, ponieważ tego trenera uważa się w Niemczech za typowego „strażaka”, który nadaje się co najwyżej do utrzymania zespołu w rozpaczliwych okolicznościach. Bruno Labbadia udowodnił jednak, że jeśli chce, to potrafi osiągnąć coś więcej. Wolfsburg pod jego wodzą ociera się aktualnie o miejsca premiowane grą w Lidze Mistrzów, do których traci tylko 4 punkty.

 

Śląski akcent

Jest to na pewno jedna z niespodzianek tego sezonu Bundesligi. Tym bardziej, że niżej w tabeli pozostają takie drużyny, jak Eintracht Frankfurt, Bayer Leverkusen czy Hoffenheim. Ekipa Wolfsburga natomiast nie przyciąga tak wielkiej uwagi, nie prezentuje przesadnie efektownego stylu gry – jak trzy wyżej wymienione zespoły – a trzeba wręcz powiedzieć, że często gra dość topornie.

Jest przy tym jednak bardzo skuteczna, co należy oczywiście uznać za zasługę szkoleniowca. Bruno Labbadia był w stanie ustabilizować bardzo chaotycznie funkcjonujący zespół i oprzeć jego grę o dwie statyczne „dziewiątki” – Wouta Weghorsta i mającego śląskie korzenie Daniela Ginczka (obecnie kontuzjowanego) – co w dzisiejszych czasach jest bardzo rzadko spotykaną taktyką.

 

Odejście mimo sukcesu

Jednak w tym przypadku przynosi to efekty. 53-latek jest chwalony, lecz przedłużenie umowy jednak wcale nie jest to takie oczywiste. Jest to spowodowane tarciami, które zdaniem mediów występują między szkoleniowcem a dyrektorem sportowym, Joergiem Schmadtkem.

W dodatku sam Labbadia ma być świadomy tego, że nic więcej już z Wolfsburgiem nie osiągnie, tym bardziej jeśli do całej tej zabawy dojdą europejskie puchary, w których „Wilki” nie grały już od kilku lat. Nie tak dawno byli to wicemistrzowie Niemiec z szalejącym w drugiej linii Kevinem De Bruyne. Teraz jest to drużyna o zupełnie innej skali i wyraźnie słabszej kadrze.

W Niemczech zaczęły pojawiać się sugestie, że Bruno Labbadia mógłby trafić chociażby do Schalke, w którym obecnie wiele się dzieje – ale na stwierdzenie tego czy faktycznie tak się stanie, jest na razie zdecydowanie za wcześnie. „Kicker” natomiast zaczął już sugerować, kto ewentualnie mógłby zastąpić Niemca w Wolfsburgu i wymienił pożądanego w Bundeslidze Marco Rose z Salzburga (który jednak zdecydowanie bliżej ma do Hoffenheim) oraz Olivera Glasnera, trenującego austriackie LASK, wicelidera tamtejszej Bundesligi, którego nazwisko do tej pory nie przewijało się w żadnych doniesieniach.

Piotr Tubacki

 


Fot. PressFocus