Ucieczka przed kompromitacją

Pogoń Szczecin w Pucharze Polski bardzo szczęśliwie wyeliminowała Rekord Bielsko-Biała.


Szczecińska Pogoń była o krok od pożegnania się z rozgrywkami Pucharu Polski. Tylko skuteczniej wykonywane rzuty karne pozwoliły „portowcom” wyeliminować III-ligowy Rekord Bielsko-Biała i uniknąć kompromitacji. – To był dla nas bardzo brutalny mecz, ze szczęśliwym zakończeniem – przyznał szkoleniowiec „Dumy Pomorza”, Jens Gustafsson.

– Ten mecz był właśnie tym, czym charakteryzują się rozgrywki pucharowe. Oczywiście, musieliśmy w tym spotkaniu kreować więcej okazji, lepiej kończyć akcje, stwarzać większe zagrożenie. Rekord jednak świetnie walczył, harował w obronie i na całym boisku, zagrał świetne spotkanie do ostatnich minut. To sprawiało nam dużo trudności.

Na koniec, biorąc pod uwagę jakiego rodzaju był to mecz, mówię o tym, że wszystko mogło pójść w różną stronę, jesteśmy bardzo szczęśliwi, że awansowaliśmy. Takie spotkanie może pomóc nam rosnąć nie tylko jako zespół, ale również jako ekipa. Dziś do samego końca wszyscy byli zaangażowani w ten mecz i pomogli nam ostatecznie zwyciężyć. Nie tylko zawodnicy będący na boisku, czy wchodzący z ławki. Każdy jest nam potrzebny do tego, by osiągać sukcesy.

Mecz jak w telewizji

Paradoks polega na tym, że Pogoń w meczu z Rekordem miała dużo lepsze statystyki niż przeciwnik. Posiadanie piłki 62-38%, strzały celne 10:7, strzały niecelne 23:3, rzuty rożne 13:4, spalone 0:3, faule 13:15. Ale jak wiadomo „suche” liczby nie zapewniają zwycięstwa. – Na pewno przed spotkaniem nie zakładaliśmy takiego scenariusza – powiedział kapitan Pogoni, Damian Dąbrowski.

– Popełniliśmy dużo głupich błędów, które napędziły drużynę przeciwną. Odwracając w dogrywce wynik spotkania na 3:2, to my oddaliśmy piłkę przeciwnikowi, który strzelił nam z tego bramkę wyrównującą. Z takich sytuacji musimy wyciągać wnioski. Na koniec najważniejsze, że ten mecz zakończył się dla nas szczęśliwie. Przyznam szczerze, że nie uczestniczyłem jeszcze w takim spotkaniu. Wcześniej widziałem takie mecze tylko przed telewizorem. Teraz było nam dane taki mecz zagrać i jak mówiłem wcześniej, na koniec najważniejsze, że zakończyliśmy go zwycięsko.

Brakowało pazerności

Prowadziliśmy grę i bocznymi strefami docieraliśmy pod pole karne przeciwnika. Wydaje mi się, że w końcowej fazie akcji brakowało naszym podaniom jakości, albo zbyt mała liczba naszych zawodników pojawiała się w polu karnym Rekordu. Byliśmy zbyt mało pazerni, aby strzelić gola. Na szczęście po tym, jak już straciliśmy dwie bramki, ta pazerność się u nas pojawiła. Widocznie był nam potrzebny taki zimny prysznic. Musimy pracować, aby w kolejnych meczach ta pazerność towarzyszyła nam przez cały czas.

Błędy indywidualne

To jest pierwszy raz, kiedy brałem udział w tak długiej serii rzutów karnych – powiedział pomocnik Pogoni, Michał Kucharczyk. – Cieszę się, że zakończyła się ona naszym zwycięstwem. Na pewno nie powinniśmy wyglądać na tle III-ligowego zespołu tak jak we wtorek. Z doświadczenia mogę jednak powiedzieć, że mecze w Pucharze Polski są dużo trudniejsze niż starcia w lidze. Puchar rządzi się swoimi prawami i to nie tylko w Polsce, w innych krajach wygląda to podobnie. Teoretycznie lepsze zespoły nierzadko potrafią odpadać z rozgrywek z drużynami z niższych lig. W tym sezonie popełniamy zbyt wiele głupich błędów indywidualnych. Przez te pomyłki łatwo tracimy bramkę, na którą zawsze musimy odpowiedzieć dwoma, co nigdy nie jest łatwe. To jest nasz największy mankament. Nie mamy problemu ze stwarzaniem sytuacji i strzelaniem goli, ale zapomnieliśmy, jak się broni. Nad tym aspektem będziemy musieli pracować do końca tej rundy.


Na zdjęciu: Pomocnik Pogoni Michał Kucharczyk (przy piłce, nr 18) słusznie zauważył, że jego drużyna zbyt łatwo traci gole.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus