Udany wypad za Brynicę

Cierpiące na niedobór punktowy zespoły z Sosnowca i Tychów robiły wszystko, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Lepiej poradził sobie GKS.


Początek śląsko-zagłębiowskich derbów poprzedziła minuta ciszy dla zmarłego niedawno Franciszka Wszołka, byłego prezesa obu klubów. Jak na skalę rywalizacji atmosfera była umiarkowana, a frekwencja przeciętna, na co mogła wpłynąć niedzielna godzina oraz chłodna pogoda.

Tychy zna doskonale

Zawodnicy gospodarzy do derbów rozgrzewali się w okolicznościowych koszulkach, chcąc w ten sposób podziękować Marcinowi Jaroszewskiemu, prezesowi Zagłębia, który w tygodniu przestał pełnić swoją funkcję w wyniku „trzęsienia”, jakie miało przejść przez sosnowiecki klub. Przed spotkaniem można natomiast było słyszeć głowy, że trener Kazimierz Moskal gra z GKS-em o swoją posadę. Kibice zresztą nawoływali przed pierwszym gwizdkiem trenera rywali, Artura Derbina, aby ten… wrócił na Ludowy, bo ten niegdyś z niezłym efektem prowadził tamtejszy zespół.

Wydawało się jednak, że wszystko pójdzie po myśli Moskala. Już w 6 minucie gospodarze wyszli na prowadzenie, a gola płaskim uderzeniem zdobył Wojciech Szumilas – urodzony w śląskich Lędzinach pomocnik, który jako nastolatek trafił do akademii… GKS-u Tychy, gdzie wszedł w dorosłą piłkę i skąd rok temu ruszył na nieudaną ekstraklasową przygodę do Płocka. Minutę przed jego golem tyszan uratował słupek.

Natarcia bez skutku

Długo jednak Zagłębie prowadzeniem się nie cieszyło, bo GKS już w 12 minucie doprowadził do remisu, gdy po rzucie rożnym do siatki trafił Oskar Paprzycki. I jedni, i drudzy dążyli do kolejnych bramek, ale bliżej byli sosnowiczanie – aktywny Dawid Gojny obił poprzeczkę. Po pół godzinie swoje szanse zaczęli kreować przyjezdni. Tomas Malec zmusił do parady Szymona Frankowskiego, nieznacznie pomylił się Gracjan Jaroch. W 37 minucie GKS rozegrał świetną kontrę po stracie… Szumilasa, którą po podaniu Krzysztofa Wołkowicza wykończył na spokojnie Malec.

Później przez większość czasu Zagłębie praktycznie nieustannie atakowało. Brakowało mu jednak „pazura” i konkretów. Inna sprawa, że tyska defensywa – w przeciwieństwie do tej sosnowieckiej – prezentowała się bardzo pewnie. Goście mieli lepsze okazje do podwyższenia po kontrach niż gospodarze do wyrównania, co mogło skutkować tylko jednym – wyjazdową wygraną GKS-u. Miejscowi kibice, delikatnie ujmując, nie byli zadowoleni.


Zagłębie Sosnowiec – GKS Tychy 1:2 (1:2)

1:0 – Szumilas, 6 min, 1:1 – Paprzycki, 12 min (głową), 1:2 – Malec, 37 min

ZAGŁĘBIE: Frankowski – Galić (82. Troć), Duriska, Dalić, Gojny – Kamiński (73. Oliveira), Ambrosiewicz, Szumilas – Seedorf (60. Bryła), Sobczak (60. Tanque), Banaszewski. Trener Kazimierz MOSKAL

GKS: Jałocha – Połap, Nedić, Żytek, Wołkowicz – Paprzycki (82. Szymura), J. Piątek – Janiak (79. Kargulewicz), Jaroch (68. Grzeszczyk), Biel (79. Kozina) – Malec (79. K. Piątek). Trener Artur DERBIN

Sędziował Wojciech Krztoń (Olsztyn). Żółta kartka: Galić.


Na zdjęciu: Od strzału Wojciecha Szumilasa rozpoczęły się wczorajszego wieczoru emocje na Stadionie Ludowym.
Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus