Ugasić i zbudować

Aleksandar Vuković przy Okrzei ma szansę zerwać kilka łatek, które do niego przylgnęły. Najpierw jednak musi uspokoić sytuację Piasta w ligowej tabeli. Mecz z Wartą może mu w tym pomóc.


Serbski szkoleniowiec dla większości kibiców w Polsce kojarzy się jednomyślnie. Jest to typowy trener „zaszufladkowany”. Legionista, strażak, który zawsze pomagał klubowi z Łazienkowskiej, gdy była taka potrzeba. Trener, który opiera się na charyzmie i „zapierniczaniu” podczas treningów i meczów. O myśli szkoleniowej, taktyce i innych rozwiązaniach nie ma ani słowa. Nic więc dziwnego, że oferta z Gliwic z jednej strony może być zbawienna dla Aleksandara Vukovicia z drugiej może go też zweryfikować ostatecznie źle. Wszystko jednak zależy od szkoleniowca i zawodników.

Łatka Legionisty

Wieść o tym, że „Vuko” wejdzie w zasłużone i wielkie buty Waldemara Fornalika ogólnie wywołała szok i zdziwienie. Kibice w pierwszej reakcji dość chłodno przyjęli serbskiego szkoleniowca. Głównie ze względu na swoje jednoznaczne konotacje z nielubianą na Górnym Śląsku Legią. Nic więc dziwnego, że trener już na początku przygody w Gliwicach musiał się zmierzyć pytaniami o przywiązanie do Legii. – Nie biłem się o łatkę Legionisty, jestem sobą i byłem taki sam przez lata pracy w Legii, w dwóch jej okresach prowadziłem tę drużynę – w pierwszym sięgnęliśmy po mistrzostwo, w drugim wyprowadziliśmy zespół z poważnego kryzysu. Natomiast dzisiaj ja biję się za Piasta, jestem jego trenerem, chcę wszystkim udowodnić, że przyszyta łatka, która mi oczywiście nie przeszkadza, nie wpływa ma moje podejście do zawodu trenera i piłki nożnej. Zawsze dawałem z siebie maksa i tak samo też będzie w Piaście. To będzie dla mnie tak naprawdę trzeci klub, z którym będę miał do czynienia. To jest moment odcięcia pępowiny i okresu pracy w Legii – przyznaje Aleksandar Vuković.

Idealne miejsce

Przy Okrzei warunki do zerwania z łatką i wyrobienia sobie nowej marki wydają się bardzo dobre. Presja zdecydowanie mniejsza niż w Warszawie, stabilny klub, kadra z wieloma ciekawymi piłkarzami, bo są i doświadczeni gracze, jak i młodzi. – Dla mojego rozwoju jako trenera, bo jestem na początku swojej drogi, a to miejsce i ten klub są do tego idealne. Tak do tego podchodzę, że będę mógł dalej budować trenerską wiarygodność, na tym mi zależy. Niewiele jest takich miejsc, a Piast właśnie takim jest. Gdy dostałem propozycję to nie musiałem długo się zastanawiać – szczerze przyznaje Vuković, który jest pełen podziwu dla dokonań trenera Waldemara Fornalika. – Nie jest tajemnicą, zawsze to podkreślałem jak bardzo cenię i szanuję trenera Fornalika. Jako fachowca i jako człowieka, a dorobek jaki tu zostawia w tym klubie mówi sam za siebie. Pięć lat pracy, ponad 200 meczów, mistrzostwo Polski, czyli największy sukces w historii klubu. To jest coś, co zobowiązuje wszystkich, a poprzeczka została zawieszona wysoko. Zdaję sobie sprawę, że dzięki tym osiągnięciom, dla następcy to nie jest prosta sprawa – dodaje.

Znani i szanowani

W szatni przy Okrzei nowy szkoleniowiec ni czuje się obco, bo większość piłkarzy zna. – Byłem asystentem trenera Magiery, kiedy Kuba Czerwiński trafiał do Legii. Jeśli chodzi o innych zawodników, to Ariel Mosór debiutował u mnie jako bardzo młody piłkarz, pamiętam Grzegorza Tomasiewicza z drugiej drużyny Legii. Dla mnie dużym ułatwieniem jest fakt, że z pojedynczymi wyjątkami wszyscy zawodnicy są mi znani – mówi Vuković, który tak jak zespół ma teraz jedno zadanie. Wycisnąć maksimum z ostatnich w tym roku meczów, by móc w spokojniejszej atmosferze pracować tej zimy. Na swoje i drużyny konto, bo wszyscy w Gliwicach jadą na tym samym wózku.


Fot. acebook.com/piastgliwice/Irek Dorożański