Wszyscy stawiali na Rymera. Wtedy pojawiła się ona… Unia Książenice, która „do IV ligi się nie pchała”

Położona w powiecie rybnickim wieś Książenice liczy około 2,5 tysiąca mieszkańców. Jedną z jej „wizytówek” jest drużyna piłkarska o nazwie Unia Książenice, która przed kilkunastoma dniami wywalczyła awans do IV ligi. Głównym architektem sukcesów zespołu z gminy Czerwionka-Leszczyny był 39-letni trener, Marcin Koczy.

 

Wyskok z C-klasy

Urodzony 1 maja 1980 roku trener jest wychowankiem Rymera Niedobczyce (Rybnik), potem grał jeszcze w LKS-ie Bełk i okazjonalnie w Unii Książenice. Bardzo szybko wziął się za szkolenie, najpierw młodzieży, potem seniorów.

– W latach 2003-2009 był trenerem grup młodzieżowych w Rymerze, od lipca 2009 roku do października 2011 roku prowadziłem drużynę seniorów Rymera, który grał wówczas w lidze okręgowej – wylicza Marcin Koczy. – W marcu 2012 roku przeniosłem się do Unii Książenice, w której pracuję do tej pory, czyli siedem lat.

Przez skromność trener Koczy nie wspomina, że przejął zespół, który występował w C-klasie. – Chcieliśmy wtedy szybko uciec z najniższej klasy rozgrywkowej, a szczytem marzeń działaczy był awans do A-klasy – wyjaśnia trener Koczy.

Okazało się, że A-klasa nie była przystankiem końcowym Unii. Jak wspomniałem wyżej, właśnie zyskała ostrogi IV-ligowca. W ciągu siedmiu lat Marcin Koczy wywalczył cztery awanse!

– Który z nich sprawił mi najwięcej satysfakcji? Oczywiście ten ostatni, po trosze dlatego, że wyprzedziłem drużynę, w której stawiałem pierwsze kroki jako piłkarz i dlatego, że to ona była faworytem. To dla mnie podwójna satysfakcja, bo mieszkam zaledwie dwieście metrów od stadionu w Niedobczycach – mówi ambitny szkoleniowiec.

 

Grali o… utrzymanie!

Brzmi to teraz niewiarygodnie, ale przystępując do rywalizacji latem ubiegłego roku szkoleniowiec Unii Książenice nie zakładał walki o awans do IV ligi.

– Owszem, rok wcześniej zajęliśmy w okręgówce 2. miejsce, wyprzedziła nas tylko Slavia Ruda Śląska, lecz nie przymierzaliśmy się do awansu – zapewnia solennie Marcin Koczy. – Naszym głównym celem było… utrzymanie, naprawdę nie pchaliśmy się do IV ligi. Może wyszło nam dlatego, że nikt nie nakładał na nas presji? Chyba nikt nie miał wątpliwości, że faworytem jest Rymer Rybnik, w którego składzie byli tej klasy piłkarze co Olek Kwiek, Przemek Pitry, czy Ołeksandr Szeweluchin. My chcieliśmy tylko pokazać, że nawet przed takimi gwiazdami nie położymy się na murawie i będziemy walczyć o korzystny wynik. Rezultaty przerosły nasze – moje i piłkarzy – oczekiwania. Przecież my latem nie dokonaliśmy żadnych wzmocnień, przeciwnie – zostaliśmy osłabieni. Po okresie wypożyczenia wrócił do Decoru Bełk napastnik Mateusz Gajek.

 

Pozorna „bolączka”

Paradoks całej sytuacji polega na tym, ze trener Marcin Koczy konsekwentnie powtarza, że poszukuje bramkostrzelnego napastnika. Tymczasem w sezonie 2017/2018 jego drużyna zdobyła 101 bramek (o trzy gole więcej strzelił 3. w tabeli Orzeł Mokre), natomiast w niedawno zakończonych rozgrywkach licznik Unii zatrzymał się na 106. trafieniach. Tym razem był to najlepszy wynik strzelecki, drugi w tabeli Rymer zdobył o 10 goli mniej.

– Naszym najlepszym snajperem w poprzednim sezonie nie był napastnik, tylko 25-letni skrzydłowy Arek Suchiński, który strzelił 19 goli – wyjaśnia trener Marcin Koczy. – To chłopak, który gra w Unii od B-klasy. Ze względu na dosyć ciężką pracę zawodową  – pracuje w firmie Tenneco – często wchodził na boisko z ławki rezerwowych, ale mimo to strzelił mnóstwo bramek. Trudno przecenić jego wartość dla drużyny.

Następny w kolejce jest napastnik Jacek Drapacz, który zdobył 16 bramek. Kolejni na liście snajperów są pomocnik Łukasz Michalski (11 trafień) i kolejny napastnik, Marcin Kuczera (10 goli). Ten ostatni to bardzo ciekawa postać, „wyłowiłem” go z drużyny amatorskiej. On zrobił największe postępy, mimo przekroczonej trzydziestki (30 listopada skończy 33 lata – przyp. BN). Prowadzi własny biznes, na treningi dojeżdża aż z Wodzisławia Śląskiego. Jesienią strzelił tylko dwa gole, natomiast w rundzie wiosennej 8 razy umieścił piłkę w bramce przeciwników.

 

Bezlitośni u siebie

Na półmetku rozgrywek Unia Książenice zajmowała w tabeli 3. miejsce i traciła do Rymera Rybnik trzy punkty. Trener Koczy stanowczo oponuje, że kluczowy dla losów rywalizacji był mecz rewanżowy w Książenicach, wygrany przez Unię 6:4.

– Dla mnie i mojej drużyny przełomowy był meczy wyjazdowy z Tęczą Wielowieś – przekonuje szkoleniowiec świeżo upieczonego IV-ligowca. – Mieliśmy ogromne problemy kadrowe, ale mimo osłabienia wygraliśmy 3:0. Powiedziałem wtedy chłopakom w szatni, że życzyłbym sobie, żeby o awansie decydował nasz mecz z Rymerem. Nim do niego doszło, rybniczanie przegrali u siebie 2:3 z rezerwami Piasta Gliwice, mimo ze prowadzili 1:0 i 2:1. Decydującego gola stracili w 90 minucie. Był to jeden z dwóch meczów Rymera, który oglądałem „na żywo”. Drugim był wyjazdowy pojedynek z Zameczkiem Czernica, zakończony wygraną gospodarzy 2:1.

Atutem Unii było własne boisko – u siebie w 15 meczach zdobyła komplet punktów, legitymując się imponującą równicą bramek 75:24! Przeciwnicy często żalili się, że boisko w Książenicach jest bardzo wąskie i gospodarze mnóstwo bramek strzelali po wrzutach z autu.

– Gdzieś czytałem, że Rymer stracił u nas cztery bramki po wrzucie z autu. To nieprawda – zaprzecza Marcin Koczy. – Zdobyliśmy z nimi w ten sposób tylko jednego gola, resztę po oskrzydlających akcjach. Prowadziliśmy już 5:1, a przy wyniku 5:2 czerwoną kartkę dostał Arek Suchiński i kończyliśmy mecz w dziesiątkę. Wszyscy chwalą stan naszej murawy, nawet w poprzednim sezonie zawodnicy i trener Slavii Ruda Śląska mówili, że na takim „dywanie” nie grali. Cieszymy się z tego, że w IV lidze będziemy grali w Książenicach, chociaż „życzliwi” przekonywali, że będziemy musieli wynajmować boisko

 

 

Skromnie, ale rzetelnie

W zespole prowadzonym przez Marcina Koczego (jest również zastępcą przewodniczącego Wydziału Szkolenia Podokręgu Rybnik) grają przedstawiciele rozmaitych zawodów.

– Są oczywiście górnicy, ale najwięcej mam studentów z Politechniki w Gliwicach – wyjaśnia trener Unii. – W naszym klubie nie ma etatów, ani stypendiów, zawodnicy mogą liczyć natomiast na premie meczowe. Jaką premię dostali za awans do IV ligi? Sumy oczywiście nie podam, ale było to podwójna premia meczowa. Płacimy skromnie, ale pieniądze zawsze są na czas. To ważne, żeby rzetelnie wywiązywać się ze swoich zobowiązań.

Po awansie o szczebel wyżej zespół Unii wymaga wzmocnień i uzupełnień. – Chcemy pozyskać czterech nowych zawodników, w tym bramkarza, bo jeden  naszych golkiperów, Dawid Mieszaniec, wyjechał do Holandii. Numer jeden między słupkami, Mateusz Niemiec, musi mieć groźnego konkurenta. Ponadto poszukujemy środkowego pomocnika oraz napastnika.

Chęć przejścia do Unii złożył Aleksander Kwiek, który w poprzednim sezonie występował w Rymerze, ale jego oczekiwania finansowe były zbyt wygórowane w stosunku do polityki finansowej prowadzonej przez władze klubu. Nowym piłkarzem został natomiast 32-letni pomocnik Michał Pieczka, który w sezonie 2018/2019 zakładał koszulkę III-ligowego Pniówka Pawłowice.

 

Zobacz jeszcze: W Rymerze jest eldorado? Nie do końca…

Rymer Rybnik. Finansowy zator

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem