Unia Turza Śląska. Osiem zwycięstw z rzędu i jest awans!

Mimo zmiany trenera w trakcie sezonu Unia Turza Śląska awansowała do IV ligi, w której… powinna grać rok temu.


Dwa lata temu Unia – zajmując 16. miejsce w 18-zespołowej stawce – spadła z III ligi, ale w IV lidze nie zagrała. Po nieudanej próbie połączenia z MKP Odra Wodzisław występowała w klasie okręgowej.

Rewolucja kadrowa

– Prezes Zenon Rek i jego Śląskie Centrum Florystyczne „Rekpol” pozostali w klubie – mówi wieloletni działacz, kronikarz i kierownik drużyny, [Zbigniew Adamczyk]. – Mogliśmy więc od razu podjąć próbę awansu. Choć w 30 meczach zdobyliśmy 79 punktów, a sezon zakończyliśmy z bilansem bramkowym 122:20, to zajęliśmy 2. miejsce, ustępując Odrze Wodzisław Śląski.

Przed kolejnym sezonem zmieniła się nasza polityka kadrowa. Odeszli wszyscy bramkarze oraz zawodnicy tworzący szkielet drużyny: obrońca Arkadiusz Lalko, pomocnik Kamil Kostecki i napastnik Dawid Hanzel. Nasz snajper w sezonie 2018/19 zdobył 46 bramek, a w 137 występach w naszych barwach strzelił 112 goli, więc była to istotna strata.

W dodatku latem kontuzji doznał Dawid Pawlusiński, który był naszym drugim snajperem, a liczyliśmy, że to on zostanie nowym liderem ataku. W ich miejsce do drużyny Marcina Malinowskiego przyszli: Krystian Imiela z juniorów Górnika Zabrze, Przemysław Cieśla z Naprzodu Borucin, Bartosz Kowalski z Interu Krostoszowice, Bartosz Łyczko z Płomienia Połomia i Kamil Brzoska z Silesii Lubomia. Ponadto wrócili: Dawid Skrzyszowski, Dominik Zganiacz i Rafał Ganita z Czarnych Gorzyce oraz Szymon Sosna z Naprzodu Syrynia.

Przerwana passa

Po takich zmianach personalnych start turzan raciborsko-rybnickiej grupie klasy okręgowej zapowiadał się jako wielka niewiadoma. – Łatwo nie było, ale Imiela i Brzoska pociągnęli zespół – dodaje Adamczyk.

– Wygraliśmy cztery razy z rzędu, a w wyjazdowym meczu z Czarnymi Gorzyce pokazaliśmy charakter, zwyciężając po zaciętym boju 2:1. Potem był bezbramkowy remis z Krzyżanowicami, po którym przyszły dwa zwycięstwa ligowe oraz pucharowy triumf (7:1) z Naprzodem Borucin.

Do domowego spotkania z Unią Racibórz przystępowaliśmy jako lider, choć z oddechem rywali na plecach, bo 4. drużyna traciła do nas tylko 3 punkty. Raciborzanie z kolei plasowali się w środku stawki, a mimo to wygrali 4:0. Ta porażka nas zabolała, bo licząc od 3 czerwca 2018 roku przez 20 spotkań na naszym boisku byliśmy niepokonani.

Wygraliśmy 19 razy i raz zremisowaliśmy, a bilans bramkowy 82:8 świadczy najlepiej o tym, że nasze boisko było twierdzą. Padła ona 14 września 2019 roku. Uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że przegraliśmy dlatego, że w bramce wystąpił 17-latek. Dobił nas drugi gol stracony tuż przed przerwą, a w drugiej połowie nasza nieskuteczność i kontry gości sprawiły, że schodziliśmy z boiska w szoku.

Jego konsekwencją była też strata punktów w Połomi. Po golu straconym w 88 minucie zremisowaliśmy 2:2 i spadliśmy na 5. miejsce.

Decydujący gol

Od 10. kolejki turzanie wrócili na zwycięską ścieżkę i wygrywając 8 spotkań z rzędu wyprzedzili konkurentów.

– Nie przeszkodziła nam w tym marszu nawet zmiana trenera – przypomina Zbigniew Adamczyk. – Marcin Malinowski skorzystał z propozycji Dariusza Dudka i został II trenerem Zagłębia Sosnowiec, a drużynę przejął Rajmund Zborowski. Dotychczasowy asystent z pomocą Dariusza Pawlusińskiego, który był w trakcie kursu UEFA B, dał sobie radę.

Najważniejszy na finiszu rundy jesiennej okazał się mecz 13. kolejki, czyli wyjazdowe spotkanie z liderującą Fortecą Świerklany. Choć przeciwnicy pierwsi zdobyli bramkę, to wygraliśmy 2:1, a decydujący okazał się gol Piotra Glenca w 83 minucie.

Wróciliśmy więc na 1. miejsce i utrzymaliśmy je, wygrywając wszystkie mecze do końca rundy, a także awansowaliśmy do finału Pucharu Polski na szczeblu podokręgu Racibórz. Ubiegły rok kończyliśmy więc dobrych humorach, który nie opuścił nas zimą.

43-letni Darek Pawlusiński – z 6 golami i 12 asystami – okazał się najlepszy w klubowej klasyfikacji, 21-letni Kacper Krupiński wyrósł na filara obrony, Kamil Brzoska został królem strzelców z 14 golami, z których najważniejszy był ten z 16. kolejki, bo trafienie w doliczonym czasie gry dało nam zwycięstwo 1:0 z Polonią Marklowice, zaś Marek Gładkowski, Przemysław Cieśla i Piotr Glenc byli najmocniejszymi postaciami drużyny.

Wrócił Musiolik

Zimą mistrzowie jesieni dokonali jeszcze kilku istotnych wzmocnień. – Wrócili do nas bramkarz Marcin Musioł i doświadczony obrońca Piotr Szymiczek oraz doszedł Kamil Tront – wylicza działacz Unii.

– W sparingach wszystko szło bardzo dobrze. 8 marca, w finale Pucharu Polski na szczeblu podokręgu, wygraliśmy po rzutach karnych z Dębem Gaszowice 6:5 i pierwszy raz zdobyliśmy to trofeum. Byliśmy więc przygotowani na walkę o awans. Zdobyliśmy go jednak bez gry i nie było okazji do świętowania.


Czytaj jeszcze: Róg obfitości


Obecnie przygotowujemy się do kolejnego sezonu, rozglądając się w okolicznych klubach za młodzieżowcami i planując poszerzenie kadry pierwszej drużyny oraz zgłoszenie do rozgrywek drużyny rezerw.

Sporym wzmocnieniem zespołu, którego szkoleniowcem został Marek Hanzel, może się okazać Sławomir Musiolik. 24-latek chciałby się przypomnieć kibicom i nawiązać do sezonu 2017/18, kiedy w III lidze zanotował 16 goli i 8 asyst. Jesienią zawodnik, mający za sobą występy w II-ligowym wówczas Rozwoju Katowice, bronił barw Odry Wodzisław, ale postanowił wrócić tam, gdzie wiodło mu się najlepiej.

Trzy dni temu Musiolik uratował honor Unii przegranym 1:6 meczu 1/8 finału Pucharu Polski na szczeblu śląskiego okręgu z Pniówkiem Pawłowice, a za tydzień wraz kolegami będzie chciał stawić czoło drugiemu zespołowi Podbeskidzia w spotkaniu inaugurującym IV-ligowy sezon.


Na zdjęciu: Pierwszy w historii Puchar Polski na szczeblu podokręgu Racibórz to niejedyny sukces drużyny z Turzy Śląskiej w minionym sezonie.

Fot. archiwum klubu