Uniknąć pierwszego razu

W 2010 roku w nagrodę za udany sezon klubowy, PZPN wysłał trenerów Waldemara Fornalika, Jacka Zielińskiego i Michała Probierza na mundial do RPA. Dziś dwaj pierwsi powalczą o to, aby po raz pierwszy w karierze nie wpisać sobie do CV spadku z ekstraklasy…

Obaj szkoleniowcy od lat mają uznaną renomę i są cenieni w środowisku piłkarskim, Waldemar Fornalik był przecież selekcjonerem reprezentacji Polski, a Jacek Zieliński z Lechem zdobywał mistrzostwo Polski.
Ostatnio jednak obaj szkoleniowcy mają więcej zmartwień nie radości, choć w zdecydowanie trudniejszym położeniu jest trener Fornalik. 20 kwietnia poprzedniego roku ku zaskoczeniu wszystkich, ogłosił on swoje odejście z Ruchu po prawie trzech latach pracy. – Wydarzenia ostatnich miesięcy, a szczególnie ostatnich dni, sprawiły, że nie czułem się wyłącznie odpowiedzialny za wyniki. Zaistniałej sytuacji nie mogłem zaakceptować – napisał w specjalnym oświadczeniu skierowanym przede wszystkim do kibiców „Niebieskich”. Część fanów klubu z Cichej do dziś ma trenerowi za złe, że przedwcześnie opuścił tonący okręt.

Wielkie zaskoczenie

Jesienią 2017 roku Waldemar Fornalik zastąpił Dariusza Wdowczyka na stanowisku trenera Piasta. W Gliwicach były selekcjoner otrzymał warunki pracy znacznie odbiegające od tych, jakie panowały w Chorzowie. Stabilne finanse, wypłaty na czas, szeroka kadra i wpływ na zimowe transfery. Fornalik otoczył się zaufanymi ludźmi. Jego asystentami zostali Tomasz Fornalik oraz Marek Wleciałowski a dyrektorem sportowym gliwiczan, Jacek Bednarz. Mimo poprawy gry wiosną drużyna nie była w stanie odskoczyć od ligowego dna, a ostatnie porażki sprawiły, że ich pozostanie w ekstraklasie wisi na włosku. – Trener Fornalik jest szanowany w środowisku. Gdy przyszedł do Piasta to nie spodziewałem się, że do końca będą mieli takie kłopoty. Wiadomo jakie były perturbacje w Ruchu, ale Piast to zupełni inny klub. Dla mnie to duży znak zapytania dlaczego tak się stało – uważa Marek Motyka, były trener m.in. Górnika, Korony czy Polonii Bytom.

Powstali z kolan

Trener Jacek Zieliński w każdym klubie w którym pracował osiągał niezłe wyniki i potrafił wydźwignąć zespoły, o czym świadczą średnie punktowe prowadzonych przez niego drużyn. Tak naprawdę nie szło mu jedynie… w chorzowskim Ruchu. – Jest to moja osobista porażka. Wierzyłem w tych chłopaków, ale porażka 6:0 z Jagiellonią w Białymstoku zmusiła mnie do podjęcia męskiej decyzji. Dymisja w tamtym momencie wydała mi się najlepszym rozwiązaniem – wspominał w jednym z wywiadów swoje odejście z Chorzowa. W Niecieczy o wiele lepiej mu nie idzie, ale trzeba przyznać, że w najważniejszym momencie sezonu Bruk-Bet prezentuje się dobrze i choć od dawna wszyscy spisywali „Słoniki” na pewną degradację, to zespół z Niecieczy ma przed sobotnim meczem w Gliwicach więcej atutów w ręku. – Każdy trener notuje wzloty i upadki, a w przeszłości Jacek Zieliński robił fantastyczną robotę. Bardzo go cenię za warsztat i za rzetelną pracę. Trener to jednak nie czarodziej i choć Nieciecza podniosła się z kolan to nadal jest w opałach – mówi Motyka.

Zostać czy odejść?

Jak ewentualny spadek jednego bądź drugiego trenera może wpłynąć na ich dalszą przyszłość? – Wpisanie do CV spadku będzie sporą goryczą dla jednego z nich. Mamy takie czasy, że różnie w życiu się układa. W ekstraklasie jest nadprodukcja trenerów, w tym spora grupa zagranicznych szkoleniowców. O pracę nie jest łatwo. Dlatego każdy z nich będzie się musiał zastanowić czy nie lepiej zostać i spróbować odbudować drużynę i wrócić do ekstraklasy. Tak zrobił choćby Piotr Stokowiec w Zagłębiu. Nie przestraszył się i zebra później tego owoce – kończy Marek Motyka.