Krzysztof Łyżwa, czyli uniwersalny rewolwerowiec

29-letni rozgrywający trafił do Zabrza latem z Azotów Puławy, które nie przedłużyły z nim kontraktu. W poprzednim sezonie grywał w Puławach ogony. Oburęczny zawodnik w NMC Górniku miał zwiększyć pole manewru w drugiej linii, w której pod koniec minionego sezonu zabrakło zdrowych graczy.

Już w drugim meczu nowego sezonu – z Gwardią Opole – Łyżwa udowodnił, że może być dżokerem w talii Marcina Lijewskiego. Pierwsze 30 minut przesiedział na ławce, ale gdy dostał szansę po przerwie, wykorzystał ją w stu procentach. Wspólnie z Aleksandrem Buszkowem rozstrzelał obronę brązowych medalistów poprzednich rozgrywek – sam trafił 6 razy, solidnie pracując na efektowną wygraną zabrzan 37:31.
– Osobiście długo czekałem na taki mecz, prawie rok. Mam nadzieję, że wreszcie coś w mojej grze ruszy do przodu, a ja będę prezentował poziom, jakiego od siebie oczekuję i w każdym kolejnym meczu dołożę cegiełkę do naszych zwycięstw – mówił wyraźnie podbudowany wtorkowym występem Łyżwa.

Stary wcale nie jest

Pochodzący z Ostrowa Wlkp. Łyżwa ma za sobą wzloty i upadki. Był mistrzem Czech z Banikiem Karwina (2010), brązowym medalistą mistrzostw Polski z Azotami, ale w Puławach w ciągu ośmiu ostatnich lat wiodło mu się w kratkę. Był nawet zesłany do macierzystej Ostrovii, w barwach której został królem strzelców I ligi. Odżył po powrocie i w sezonie 2016/17 został nominowany do miana najlepszego rozgrywającego superligi, a za krótkiej selekcjonerskiej kadencji Tałant Dujszebajew widział go nawet w roli reżysera gry biało-czerwonych.
Poprzednie dwa sezony znów jednak miał stracone – najpierw na przeszkodzie stanęła uciążliwa kontuzja mięśnia piersiowego, a w poprzednim nie potrafił przebić się do składu zawodzących generalnie Azotów.

Przeprowadzka na Śląsk to ma być nowe otwarcie jego kariery. – Jestem dobrej myśli. Do czasu gdy Ignacy Bąk nie wyleczy kontuzji, będę grał w Górniku na prawej stronie. Zaczynałem na lewej połówce, to jest moja naturalna pozycja, ale mogę grać na każdej pozycji. Najważniejsze, żeby spędzać na boisku jak najwięcej czasu, wczuć się w mecz. W kwestii reprezentacji mam nadzieję, że jeszcze dostanę szansę, nie miałem tak naprawdę okazji rozwinąć skrzydeł, to były epizody. Stary na pewno jeszcze nie jestem, ale wszystko zależy oczywiście od mojej formy i trenera kadry – przyznaje nowy rozgrywający zabrzan.

Oburęczny handicap

Łyżwa jest jednym z niewielu graczy potrafiących soczyście rzucić zarówno prawą, jak i lewą ręką. – Naturalnie jestem praworęczny, ale od najmłodszych lat próbowałem też rzucać lewą. I zauważyłem, że coraz lepiej mi idzie, a ręka fajnie się układa. I każdemu chłopakowi na starcie polecam ćwiczyć obiema rękami, nawet jeżeli na początku nie będzie to wychodziło. To normalne, ale z czasem i treningiem będzie coraz lepiej. A to jest wielki handicap w piłce ręcznej, z dwoma sprawnymi rękami można zdziałać wszystko – przekonuje jeden z bohaterów ostatniego meczu Górnika, ale zaraz dodaje: – Choć czasem nie mogę się zdecydować, którą ręką akurat rzucić – kończy z uśmiechem.

 

Na zdjęciu: Krzysztof Łyżwa potrafi zrobić użytek zarówno z prawej, jak i lewej ręki.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ