Urodzinowy hat trick byłby czymś wspaniałym

Bogdan NATHER: Kiedy przyjął pan ofertę pracy w Kluczborku, zapytałem pana, czy gra jest warta świeczki? Odpowiedział pan, że błędów nie popełnia ten, kto nic nie robi i natychmiast dodał, że jest optymistą i wierzy, że misja uratowania II ligi zakończy się sukcesem. Nie zmienił pan zdania?

Jan FURLEPA: – Potwierdzam to, co powiedziałem wtedy. Teraz jestem mądrzejszy o trzy miesiące pracy z zespołem. W zawodnikach drzemie duży potencjał i problem w tym, jak go wydobyć. W meczu z Radomiakiem zagraliśmy na bardzo wysokich obrotach, a przeciwko Garbarni nie dojechaliśmy na drugą połowę. Cały czas analizujemy sytuację i wiemy, że każdy zdobyty punkt zwiększa nasze szanse na utrzymanie. Tempo rozgrywek jest szalone, a mnóstwo przełożonych meczów powoduje, że odnotowujemy wiele zaskakujących wyników. Wierzę jednak, że dla nas zakończy się to happy endem, chociaż o naszym „być albo nie być” może zadecydować ostatni mecz ze Stalą Stalowa Wola. Muszę być przygotowany na taki scenariusz i moi piłkarze również powinni się z tym liczyć, chociaż wolelibyśmy uniknąć nerwowej końcówki.

Wiosną w pięciu meczach pański zespół zdobył 9 punktów. Ten wynik pana satysfakcjonuje?

Jan FURLEPA: – Przed rozpoczęciem rundy wiosennej taką zdobycz wziąłbym w ciemno, dlatego skłamałbym, gdybym powiedział „nie”. W tych spotkaniach bałem się przede wszystkim remisów. Oczywiście zdobycz mogła być większa, ale mogła też być gorsza. Nie zapominam, że jesienią Kluczbork kilka zwycięstw stracił w końcówkach meczów. Tak mogło być chociażby w ostatnim spotkaniu z Siarką Tarnobrzeg.

Graliście już z czołowymi drużynami – Radomiakiem, ŁKS-em i Siarką. Który z tych meczów był dla was najtrudniejszy?

Jan FURLEPA: – Najtrudniejszy był pierwszy mecz wyjazdowy z Wisłą Puławy. Bardzo trudny, ale zwycięski. Komplet punktów uratował bramkarz Kacper Majchrowski, broniąc w 90 minucie rzut karny. Ale wcześniej sami nawarzyliśmy sobie bigosu, nie wykorzystując kilku stuprocentowych okazji do zdobycia gola. Potem „poprawiliśmy” z Radomiakiem i za szybko uwierzyliśmy, że jesteśmy mocni. Wspomniana porażka z Garbarnią sprowadziła nas na ziemię.

Mecz w Krakowie był klasycznym wypadkiem przy pracy?

Jan FURLEPA: – Zrobiłem cztery zmiany w podstawowej jedenastce, łącznie z obsadą bramki, bo chciałem się przekonać, na kogo mogę liczyć w tym maratonie – od 28 kwietnia, w ciągu 21 dni, rozegramy 7 spotkań – który wkrótce nas czeka. Mój zespół „siadł” po niewykorzystaniu rzutu karnego. Straciliśmy gola „do szatni” i było po zawodach. Może gdyby arbiter podyktował dla nas kolejnego karnego, który był bardziej ewidentny niż pierwszy… Ale to już tylko gdybanie.

W tej rundzie nie uznajecie kompromisów, wygrywacie lub przegrywacie. Nadal pan uważa, że w waszej sytuacji remis to strata dwóch punktów?

Jan FURLEPA: – Dopóki będę trenerem Kluczborka, będę przekonywał zawodników, że warto ryzykować. Oczywiście biorąc poprawkę na to, w jakiej znajdujemy się sytuacji. Każdy remis może bowiem „dobić” mój zespół. Oczywiście znam porzekadło, że jak nie możesz meczu wygrać, to go przynajmniej zremisuj, ale ja w żadnym spotkaniu nie będę grał na remis. Będę się więc upierał, że podział punktów to dla nas strata dwóch „oczek”.

Rozwój Katowice, podobnie jak wy, walczy o utrzymanie. Takie mecze są trudniejsze niż te z czołówką tabeli?

Jan FURLEPA: – Mój asystent Daniel Kokosiński oglądał wyjazdowe spotkanie Rozwoju z Gwardią Koszalin i powiedział, że tak walecznej drużyny jeszcze nie widział. Dla mnie to nie jest żadne zaskoczenie, bo Rozwój to typowo śląski zespół, o takim charakterze. To nie przypadek, że wygrał cztery mecze z rzędu, skoro występują w nim tacy piłkarze jak Tomasz Wróbel, Seweryn Gancarczyk, Michał Płonka czy Adam Żak. Obecnie w II lidze liczy się przede wszystkim „chciejstwo”. Drużyny które mają „śmierć w oczach” na pewno nie złożą broni i będą walczyły do upadłego.

Dzień po meczu w Katowicach – zostanie rozegrany w niedzielę o 16.00 – obchodzi pan urodziny. Od swoich zawodników w prezencie wolałby pan dostać 3 punkty, czy zegarek?

Jan FURLEPA: – Dlaczego zegarek?

Przed laty pewien trener na odprawie przedmeczowej powiedział, że chciałby dostać 3 punkty. Wtedy zdziwiony kapitan drużyny powiedział: „Trenerze, ale my już panu kupiliśmy zegarek”.

Jan FURLEPA: – Zegarek już mam (śmiech). Chłopcy wiedzą, że interesują nas tylko 3 punkty. Nawiasem mówiąc, w dwóch poprzednich sezonach miałem szczęście do urodzinowych meczów. Dwa lata temu, w dniu moich urodzin, Odra Opole wygrała w Bielsku-Białej 3:0 z rezerwami Podbeskidzia, a w ubiegłym roku – dwa dni przed moimi urodzinami – wygrała na wyjeździe z Radomiakiem 2:1. Urodzinowy hat trick byłby czymś cudownym.

A jak będzie remis?

Jan FURLEPA: – Trudno, co zrobić…