Ustawienie na tip top

Echa zwycięstwa Saudyjczyków nad Argentyną nie milkną. Polski niepokój wobec sobotniego starcia z tym rywalem może być uzasadniony.


Nie ma co „gdybać”, co by było, jeśli choć jeden z anulowanych goli Argentyny z pierwszej połowy zostałby zaliczony. I jakby to wyglądało, gdyby system półautomatycznego spalonego nie wychwycił centymetrowego kawałka obojczyka Lautaro Martineza, który „spalił” bramkową akcję. Arabia wypracowała sobie okazje na… 0,15 gola – strzeliła dwa. Argentyna – na 2,26, a strzeliła jednego. Nie oznacza to jednak, że najbliżsi rywale Polaków wygrali tylko dzięki fartowi, bo ciężko sobie na ów sukces zapracowali.

Ryzykowny plan

– Napisaliśmy historię saudyjskiego futbolu i tak pozostanie już na zawsze. To niezwykle ważna rzecz, ale musimy patrzeć przed siebie. Wciąż czekają nas dwa trudne spotkania – mówił uradowany trener Herve Renard, przepełniając pełną patosu atmosferę jeszcze większą jego ilością. Wczoraj w Arabii ogłoszono święto narodowe, a rodzina królewska i najważniejsze państwowe osobistości słały w stronę reprezentacji wiele podniosłych wiadomości. Saudyjczycy w pełni zasłużyli sobie na ten moment chwały.

Nawet gdy Argentyna prowadziła 1:0 i strzelała kolejne, nieuznawane z powodu spalonych gole, gra „Zielonych Sokołów” była chwalona. Jakże inny był to obrazek względem tego, co kibice Polski obejrzeli kilka godzin później, mimo że przecież Arabia jest zespołem o mniejszym potencjale, a mierzyła się z jedną ze światowych potęg. Piłkarze Renarda byli perfekcyjnie ułożeni. Oczywiście można zarzucić im ogromne ryzyko, które mogło zostać skarcone w każdej chwili. Ustawiali się wysoko, świadomy nacisk kładąc na pułapkę ofsajdową, ale… to się opłaciło. Owszem, Argentyna trafiała do siatki – ale nieprzepisowo. Saudyjczycy postawili na konkretny styl i to przyniosło pożądane efekty. Rzecz jasna na przerwę schodzili z jednobramkową stratą, lecz rywal był w zasięgu – i ten zasięg został w drugiej połowie zniwelowany.

Widoczna elastyczność

Obserwując poczynania arabskiej obrony, można było tylko przyklaskiwać. Tam nie było przypadku. Szybcy i zwinni defensorzy cały czas pozostawali w stanie najwyższej gotowości, ustawieni bokiem, regularnie korygujący swoją pozycję względem przeciwnika i samych siebie. Nie można było się przyczepić do perfekcyjnie zarysowanej linii, co później skutkowało notorycznymi fiaskami Argentyńczyków.

Zresztą wszystkie „Zielone Sokoły” były zaangażowane w obronę, co nie mogło dziwić z racji tylko 31 procent posiadania piłki. Elastyczność była widoczna, choć wszystko odbywało się w określonych ramach. Gdy trzeba było, skrzydłowi ustawiali się niżej i nagle defensorów zamiast 4 było 6. To było uzależnione od tego, jak wysoko grali boczni obrońcy „Albicelestes”. Co więcej, w końcówce meczu, gdy trzeba było dać oddech zespołowi, na boisku pojawił się trzeci stoper. Saudyjczycy przeszli więc na 5 z tyłu, a momentami to kreowało się na formację 7-3-0.

Piwo dla Renarda

Należy przy tym dodać, że ani razu nie było u nich paniki. Trener Renard w pełni zasłużył na (bezalkoholowe rzecz jasna) piwo za to, jak przygotował ten skreślany przez wielu zespół. Miał ku temu odpowiednie warunki. Z kadrą tą pracuje od lipca 2019 roku, więc zna ją na wylot. Oprócz tego wszyscy jej piłkarze występują w rodzimych rozgrywkach, a na Argentynę wybiegło… aż 9 graczy klubu Al-Ahli. Co więcej, czasu na ćwiczenie taktyki Saudyjczycy mieli masę, bo przecież ich liga granie skończyła w połowie października. Kadra udała się na długie zgrupowanie i rozegrała 4 mecze towarzyskie.

Zresztą nawet w ciągu tych 31 procent posiadania „Sokoły” próbowały „coś pograć”. Pojawiły się nawet sztuczki techniczne i… zakładane „siatki”. To naprawdę dobrze wyszkoleni zawodnicy, dlatego można się spodziewać, że w meczu z Polską kibice zobaczą oblicze bliższe ich codzienności. To nie jest optymistyczna wiadomość…

10 RAZY na spalonym zostali złapani Argentyńczycy w meczu z Arabią Saudyjską. To więcej niż na całym mundialu w 2018, gdzie „Albicelestes” na ofsajdzie byli 6 razy w 4 spotkaniach.


Fot. Grzegorz Wajda