Utopieni w Wiśle

Przypomniał się 1974 rok i mecz między Polską i Niemcami. Płockie boisko przypominało bowiem małą rzekę, a lepiej poradzili sobie na nim ci, którzy swą nazwę rzece zawdzięczają.


Piątek był dla Zagłębia nie tylko dniem meczowy, ale również transferowym. Przed spotkaniem klub ogłosił bowiem nabycie Ilji Żygulowa. To 25-letni pomocnik rodem z Rosji, który do Lubina na dwa lata przybył z Krasnodaru, choć w poprzednich rozgrywkach reprezentował barwy spadkowicza tamtejszej ekstraklasy – Rotoru Wołgograd. To drugi obok Jewgienija Baszkirowa piłkarz z tego kraju w dolnośląskiej ekipie.

Aklimatyzacja w terenie

Raptem kilka minut dało się w Płocku normalnie grać w piłkę, zanim obfite opady deszczu zamieniły murawę w bajoro przypominające bardziej hodowlę ryżu, a nie perfekcyjnie przystrzyżony trawnik. Na swoje szczęścia gospodarze zdążyli wyjść na prowadzenie już w 5 minucie, kiedy obrońcy Zagłębia biegali po własnym polu karnym bez ładu i składu, a Rafał Wolski idealnie dograł piłkę na głowę Łukasza Sekulskiego. „Nafciarze” nie odpuszczali. Naciskali wysoko lubinian i lepiej dostosowali się do trudnych warunków gry. Goście częściej próbowali grać krótszymi podaniami, gospodarze preferowali bardziej bezpośrednie środki, w czym pomagała im formacja 1-3-4-3.

„Miedziowi” sami narobili sobie kłopotów. W 21 minucie Baszkirow – do tej pory najlepszy w zespole – nie popisał się orientacją w terenie i spróbował wycofać piłkę do swojego bramkarza. Futbolówka rzecz jasna zatrzymała się w połowie drogi, co Wisła bezlitośnie wykorzystała – a akcję strzałem z ostrego kąta wykończył Wolski. Dopiero w ostatnim kwadransie Zagłębie mocniej nacisnęło i oddało kilka uderzeń, z tym że żadne z nich nie miało prawa zaskoczyć Krzysztofa Kamińskiego. Trener Dariusz Żuraw, chroniący stylową kamizelkę parasolem, próbował reagować i w 39 minucie dokonał dwóch zmian. Przemoczony do suchej nitki, jak jego piłkarze, Maciej Bartoszek miał z kolei powody do zadowolenia.

Wolski show

Po przerwie deszcz nieco zelżał, ale murawa nadal była przesiąknięta wodą. Zagłębie kontynuowało swoje natarcie, lecz wciąż nie przynosiło ono żadnych efektów. W drugim zespole natomiast na chwilę zniknął z radarów Wolski, ale w ciągu 4 minut dał o sobie znać tak, jak należy – jego podania z prawej strony dały Wiśle dwa kolejne gole. Do siatki ponownie trafił Sekulski oraz obrońca „Miedziowych”, Ian Soler, który oprócz samobója zaliczył też bolesne zderzenie ze swoim bramkarzem. Słońce zaczęło wychodzić nad Płockiem, pokazała się tęcza, ale świeciły one tylko gospodarzom. Po czwartym golu Zagłębie leżało i już się nie podniosło, a Wisła dopłynęła ze świetnym wynikiem do końca.


Wisła Płock – Zagłębie Lubin 4:0 (2:0)

1:0 – Sekulski, 5 min (głową, asysta Wolski), 2:0 – Wolski, 21 min (bez asysty), 3:0 – Sekulski, 59 min (asysta Wolski), 4:0 – Soler, 63 min (samobójczy)

WISŁA: Kamiński – Rzeźniczak, Lagator, Krywociuk – Vallo (83. Kocyła), Szwoch, Rasak, Błachewicz (83. Tomasik) – Wolski (71. Lesniak), Sekulski (77. Kolar), Warchoł (77. Sunsjara). Trener Maciej BARTOSZEK. Rezerwowi: Gradecki, Obradović, Cielemęcki, Zbozień

ZAGŁĘBIE: Hładun – Chodyna, Simić, Soler, Bartolewski (67. Balić) – Poręba, Baszkirow (39. Dudziński) – Wójcicki (39. Podliński), Starzyński (67. Ratajczyk), Daniel (79. Pieńko) – Szysz. Trener Dariusz ŻURAW. Rezerwowi: Bieszczad, Kruk, Łakomy.

Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 1500. Żółte kartki: Sekulski (20. symulowanie) – Baszkirow (16. faul), Chodyna (43. faul), Poręba (48. faul)
Piłkarz meczu – Rafał WOLSKI


Fot. wisla-plock.pl