Uwaga, złowrogo za miedzą

Sosnowiczanie bardzo lubią grać w swoim województwie pod warunkiem, że… mecz organizowany jest na Stadionie Ludowym. Poza macierzystym obiektem sprawy układają się z reguły niepomyślnie. W tym sezonie wszystkie cztery wyprawy do sąsiednich miast regionu kończyły się stratą punktów.

Premiera w gościnie

Pierwsze spotkanie wyjazdowe za trenerskiej kadencji Dariusza Dudka wypadło w Częstochowie. Był koniec sierpnia ubiegłego roku. A w obozie Zagłębia – bojowa atmosfera. Ledwie trzy dni wcześniej przy Kresowej cieszono się ze zwycięskiego debiutu nowego szkoleniowca (1:0 z Puszczą Niepołomice). Liczono, że sosnowiczanie pójdą za ciosem i po komplet punktów sięgną również pod Jasną Górą.

I długo wszystko na to wskazywało. Po golach Szymona Lewickiego goście prowadzili do przerwy 2:0. Po zmianie stron do siatki trafiali już jednak tylko częstochowianie – Tomasz Petraszek oraz Tomasz Wróbel – i mecz zakończył się podziałem punktów.

Zamiast kanonady

W ostatniej kolejce października Zagłębie wybrało się do Bielska-Białej. Z lubością przypominano poprzedni wyjazdowy mecz z Podbeskidziem, kiedy to pod Klimczokiem doszło do kanonady. Ekipa z Sosnowca wygrała wówczas 5:4, żegnając w ten sposób odchodzącego do Legii trenera Jacka Magierę.

Tym razem armaty zostały jednak w hangarach. Skończyło się bezbramkowym remisem. Na murawie przez 90 minut przebywał Lewicki, mający „Góralom” sporo do udowodnienia. Nie był to jednak jego dzień. Inna sprawa, że pieczołowicie opiekował się nim były defensor Zagłębia, Kamil Wiktorski. Tym razem wyspany i dobrze przygotowany do rywalizacji o pierwszoligowe splendory.

Nie tylko punkty

Dwa tygodnie później sosnowiczanie zawitali do Tychów, gdzie ponownie spotkali swoich niedawnych kolegów z drużyny. Naprzeciw stanęli Łukasz Matusiak, Michał Fidziukiewicz oraz Łukasz Bogusławski (też wyspany i rześki). Ten pierwszy obejrzał czerwoną kartkę. Goście niewiele jednak na tym skorzystali, bowiem do wykluczenia doszło w samej końcówce meczu.

Konfrontacja zakończyła się wynikiem 1:1. Na trafienie Lewickiego odpowiedział kapitalną bramką z przewrotki Kamil Zapolnik. Przyjezdni stracili nie tylko punkty, ale również jednego z podstawowych zawodników. Po zderzeniu z Mateuszem Cichockim murawę z rozciętym kolanem przedwcześnie opuścić musiał Sebastian Milewski. Do końca roku nie pojawił się już na boisku.

To był Błąd

Ostatnia jak na razie wyprawa za miedzę to wizyta w Katowicach. By dodatkowo zmobilizować zespół, kilka dni przed meczem ogłoszono, że kontrakt z trenerem Dudkiem zostanie prolongowany na kolejny sezon. Zaangażowania piłkarzom Zagłębia nie można było odmówić, ale zabrakło piłkarskiej jakości. Po jednym z najsłabszych występów w tym sezonie i bramce Adriana Błąda przegrali 0:1. Przez niemal całą drugą połowę musieli sobie radzić w osłabieniu po wyrzuceniu z boiska Bartłomieja Babiarza za faul ratunkowy.

Co wydarzy się w najbliższą niedzielę na obiekcie Ruchu? Ewentualny triumf w Chorzowie będzie powtórzeniem finiszowej passy sześciu zwycięstw Górnika Zabrze z poprzedniego cyklu. Potknięcie może bardzo skomplikować sytuację Zagłębia, która dzisiaj wydaje się wymarzona…