Uwierzę w nowy stadion, gdy na niego wejdę

Rozmowa z Piotrem Koszeckim, prezesem „SK 1964”, stowarzyszenia kibiców GKS-u Katowice.

Dzięki zaangażowaniu stowarzyszenia kibiców, sezon przy Bukowej zaczął się od uroczystego powrotu do klubu sztandaru i figury Świętej Barbary. Jak ważne dla kibica są takie symbole?
Piotr KOSZECKI
: – Może niekoniecznie dla tych najmłodszych sympatyków, ale dla każdego, kto od lat chodzi na mecze – czy to GieKSy, czy innych klubów w Polsce – to są rzeczy bardzo ważne. Wokół takich symboli buduje się cała klubowa społeczność, tożsamość. Niezależnie od tego, w jakiej jesteśmy lidze, jaka jest forma piłkarzy, to o takie rzeczy należy dbać. Figura Św. Barbary była w klubie przez wiele lat. Gdy w 2005 roku GKS się rozpadał, nie było wiadomo, co będzie się działo na Bukowej, kto przejmie klub.

W celu ocalenia, figura została wywieziona i schowana w bezpieczne miejsce. To stało się jeszcze przed ostatnim spotkaniem w ekstraklasie (1:0 z Górnikiem Zabrze – przyp. red.). Teraz powróciła. Może to zabrzmi metafizycznie, ale jeśli jest choćby pół procenta prawdy w tym, że nasze niepowodzenia były związane z jej brakiem, to dobrze, że teraz wraca na Bukową. Wraz ze sztandarem docelowo znajdzie swoje miejsce w klubowym muzeum, które przez pandemię nie jest otwarte. Prócz figury i sztandaru, są jeszcze inne eksponaty. W zanadrzu mamy kilka niespodzianek. Niedługo stowarzyszenie kibiców powinno ogłosić przekazanie czegoś do klubu, ale jeszcze trochę czasu musi upłynąć, nim wszystko zostanie załatwione.

Prezentacja sztandaru i figury św. Barbary przyniosła szczęście, bo GKS pokonał Lecha II Poznań 3:1. Na ile ta wygrana ostudziła nieco atmosferę po dwóch porażkach w Krakowie?
Piotr KOSZECKI
: – Ten mecz nie spowodował wzrostu pesymizmu, ale też nie pobudził optymizmu. Gdybyśmy nie wygrali, to zrobiłby się marazm – w tabeli, ale też wśród kibiców. Nie będę teraz przekonywał, że każdy z niecierpliwością czeka na mecz w Polkowicach (dziś o 18.15 – przyp. red.), ale każdy z nas zdaje sobie sprawę, że sobota może przynieść odpowiedzi na kilka pytań. Zmierzymy się z zespołem na pewno lepszym niż rezerwy Lecha, do tego na wyjeździe. Jeśli tam udałoby się zwyciężyć, to humory przed kolejnymi domowym spotkaniem, z Pogonią Siedlce, bardzo się poprawią. Na razie daleko jednak do tego, by mówić, że jest super i wszystko wraca na właściwe tory. To dla nas taki sezon, że z każdym powinnyśmy wygrywać. Jesteśmy faworytem. Pojedyncze zwycięstwo nie będzie powodować radości, uśmiech pojawi się dopiero po jakiejś serii, usadowieniu się na wysokim miejscu w tabeli, a każde kolejne spotkanie jest pułapką. Obowiązkiem jest wygrać, a brak wygranej będzie powodował zgrzyty. W poprzednim sezonie taką sytuację miał Widzew, w ekstraklasie przed takim wyzwaniem rokrocznie stoi Legia. Nie mówmy jednak o ekstraklasie, bo zostaliśmy na drugi rok w II lidze. Musimy zacząć wymagać i oczekiwać od GieKSy zwycięstw, a nie gry w kratkę.

Niedawno zaczął się drugi rok kadencji prezesa Marka Szczerbowskiego. Czego jako kibic GieKSy pan oczekuje?
Piotr KOSZECKI
: – Oddzielam wyniki sportowe od zarządu spółki. Uważam, że to nie jest dobry miernik, by oceniać prezesów rezultatami drużyn. Życzyłbym sobie, by prezes przychylniejszym okiem spoglądał na wszelkie inicjatywy marketingowe, PR-owe; by nie próbował tego kompletnie ścinać do zera. Wycięcie wszystkiego i zaoszczędzenie niewielkiej kwoty nie zawsze jest dobrą metodą.

Zdaniem Piotra Koszeckiego takie symbole jak klubowy sztandar są niezwykle ważne. Fot. GKS Katowice

Nie chciałbym, by z GKS-u zrobił się taki klub, jakich wiele jest w ligach, w których ostatnio gramy; gdzie administracja bywa ograniczona do kilku osób, trudno dowiedzieć się o meczu, nie ma plakatów… Dobrze byłoby, aby GKS był klubem, o którym można dużo przeczytać, obejrzeć wiele materiałów wideo. Takim, którym się żyje. Niestety, według mnie nie wszystkie działania podjęte w ostatnim roku przez prezesa do tego zmierzały.

1205 widzów na meczu z rezerwami Lecha… Czy publika przy Bukowej jest w stanie odbudować się choćby do poziomu 2000 osób?
Piotr KOSZECKI
: – Frekwencja jest bardzo słaba, choć gdy porównamy ją do innych klubów II ligi, to i tak jesteśmy na… 2. miejscu, po Motorze Lublin, który „kręci się” w okolicach 3500. My zaczęliśmy od 1200, a cała reszta jeszcze nie przebiła 1000, choć niektórzy mieli już ku temu dwie okazje. Wydaje mi się, że jeśli nie będzie dobrych wyników, to trudno będzie osiągnąć 2000 osób. Znaleźliśmy się w takiej sytuacji, że choćbyśmy stawali na głowie, to pewnych kwestii się nie przeskoczy. Szczególnie że – jak wspomniałem – są ścinane pieniądze na akcje marketingowe, PR-owe. Pewnie 800 nowych osób one na Bukową by nie ściągnęły. Może 300… Ale to już poza nami.


Czytaj jeszcze: Duszno w polu karnym

Do przodu – choć na razie ciągle w wymiarze gabinetowych procedur – posuwa się budowa nowego stadionu. Śledzi pan ten temat ze spokojem?
Piotr KOSZECKI
: – Moje spojrzenie nie odbiega chyba od spojrzenia większości kibiców GieKSy. Uwierzę nie wtedy, gdy zaczną się pierwsze realne prace, gdy zostanie wbita ta umowna pierwsza łopata, a chyba dopiero wtedy, gdy na ten stadion wejdę. Już tyle razy się przeróżne terminy przesuwały… Trzeba przyznać, że z miasta płyną dobre wiadomości. Rzeczywiście wygląda na to, że wiosną przyszłego roku budowa może wystartować. Chciałbym tego doczekać, ale w głowie kibica pojawiają się różne czarne wizje. A co, gdy wybuchnie kolejna pandemia i wszystko zostanie wstrzymane? Tyle już czekamy na stadion, że jestem gotowy poczekać jeszcze kilka lat. Powiem, że jestem spokojny i wszystko poszło w dobrym kierunku, gdy stanę na nowej trybunie…

Fot. RS Architekci