Uzasadnione obawy

Mecz nie zostanie rozegrany w najlepszym czasie antenowym z uwagi na obniżkę boiskowej jakości w obu zdecydowanie najbogatszych polskich klubach. Pora spotkania, o godzinie 18 w sobotę, została wyznaczona tak, aby starająca się o sublicencję TVP mogła pomieścić relację w swojej ramówce. Prowadzone od grudnia rozmowy publicznego nadawcy z nc+ nie zostały jednak dotąd sfinalizowane. Zatem płatna stacja postanowiła, zapewne głównie w celach promocyjnych, ale także aby słupki oglądalności zgadzały się z zakładanymi, odkodować starcie, które w ostatnich latach przyciągało przed telewizory największą rzeszę polskich widzów. Mecz będzie transmitowany również canal+ 4K Ultra HD, w standardzie 4K. Studio zaplanowano już godzinę przed pierwszym gwizdkiem sędziego Tomasza Musiała z Krakowa.

Marki jak magnesy

Co ciekawe, fatalnie spisujący się w lutym gospodarze nie muszą martwić się frekwencję na stadionie. Już bowiem trzy dni przed meczem, gdy nabywców znalazło niemal 27 tysięcy kart wstępu – łącznie z karnetami – szacowano, że sprzedanych zostanie ponad 30 tysięcy biletów na sobotni hit. Pytania, które stawiano dotyczyły jedynie tego, kiedy dokładnie zostanie przekroczona wspomniana granica, i o ile. Prawda jest zresztą taka, że niezależnie od aury oraz ewidentnego dołka formy, nie ma obecnie w kraju marek, które mogłyby być dla kibiców większymi magnesami. Mamy przecież do czynienia z duetem, który w ostatniej dekadzie aż siedmiokrotnie sięgał po tytuł mistrzowski.

Sa Pinto może się oszukać

Szkoleniowiec Legii, Ricardo Sa Pinto, dotąd trzykrotnie mierzył się z Lechem. Jesienny mecz przy Łazienkowskiej nie miał wielkiej historii, został rozstrzygnięty już w 31. minucie po golu Dominika Nagy’a. Dwa wcześniejsze kontakty Portugalczyka z „Kolejorzem” w fazie grupowej Ligi Europy w 2015 roku, gdy krótko prowadził Belenenses, były jeszcze bardziej bezbarwne. Oba spotkania zakończyły się bowiem bezbramkowymi remisami, które nic żadnej z tych drużyn nie dały; awans do fazy pucharowej wywalczyły bowiem Fiorentina i FC Basel. Mimo wizyty na Bułgarskiej Sa Pinto nie do końca ma jednak wiedzę, na jakie przyjęcie może liczyć w Poznaniu w Legia. Podczas jego bytności z lizbończykami w Wielkopolsce trwał bowiem protest kibiców, których na trybuny pofatygowało się niespełna 8 tysięcy. Teraz powinno być zupełnie inaczej – znacznie bardziej energetycznie – ponieważ dla gospodarzy starcia z drużyną z Łazienkowskiej to od zawsze Derby Polski.

Ściągawki od Fornalika i Probierza

W poprzedniej kolejce zarówno Adam Nawałka jak i Ricardo Sa Pinto dostali ściągawki, jak można pokonać najbliższego przeciwnika. W rolę nauczyciela Portugalczyka wcielił się Waldemar Fornalik, którego Piast bezlitośnie obnażył wszelkie braki „Kolejorza”. Zwłaszcza w odbudowie formacji obronnej po stracie piłki, jak i asekuracji w bocznych sektorach boiska. Natomiast byłemu selekcjonerowi reprezentacji Polski sugestywnej wskazówki, gdzie należy szukać słabych punktów mistrza kraju udzielił Michał Probierz.

O ile jednak Cracovia zabiegała legionistów w minioną niedzielę przy Łazienkowskiej, o tyle trudno spodziewać się, że Lecha – który ewidentnie nie trafił z przygotowaniem fizycznym na początek tegorocznej części rywalizacji – w sobotę stać będzie na wykonanie większej pracy motorycznej od stołecznego rywala. Nawałka ma trudniejsze zadanie także z tego względu, że główny winowajca przegranej z „Pasami” Salvador Agra – jeśli decydować będą względy wyłącznie sportowe – długo nie powinien pojawić się w wyjściowym składzie Legii. Gdyż poziomem zupełnie (jeszcze?) nie pasuje do naszej ekstraklasy.

 

Na zdjęciu: Jesienią przy Łazienkowskiej Matus Putnocky nie znalazł sposobu na powstrzymanie Dominika Nagy’a. Jak będzie w sobotę w Poznaniu?