VAR vs Zagłębie 3:0!?

Szalone spotkanie na Stadionie Ludowym zakończyło się remisem 3:3, a sędzia Tomasz Kwiatkowski dwukrotnie korzystał z powtórek, ale jego decyzje były jakże odmienne.

Już na samym początku spotkania obrońca Śląska Wojciech Golla uderzył łokciem Vamarę Sanogo. Napastnik Zagłębia chucherkiem nie jest, ale cios w głowę powalił go na murawę i potrzebna była interwencja lekarzy. Sędzia nie podyktował rzutu karnego ani w pierwszej chwili, ani w momencie, gdy przed oczami miał monitor z powtórkami. Zastanawiające było to, że arbiter poniedziałkowego meczu bardzo długo oglądał całe zajście. Można się domyślać, że miał spore wątpliwości i dylemat. Takiego nie mieli telewizyjni widzowie i piłkarscy eksperci, którzy jednogłośnie wskazali na faul Golli.

Uwaga na ręce

Drużyna gospodarzy ostatecznie zapomniała o tamtym zajściu i wzięła się do roboty, w drugiej połowie odrabiając dwubramkową stratę i wychodząc na prowadzenie 3:2. I znowu do akcji wkroczył sędzia i VAR. Tym razem zagranie piłki ręką we własnym polu karnym przez Arkadiusza Jędrycha została zakwalifikowane do podyktowania „jedenastki” przeciwko sosnowiczanom. Co ostatecznie sprawiło, że mecz zakończył się remisem.

– Myślę, że suma szczęścia i nieszczęścia wyjdzie na zero. Ostatnio dwa razy piłka trafiła w rękę Piotrka Polczaka, teraz trafiło na mnie. Los na razie nam zabiera, ale mam nadzieję, że odda. Chyba dostałem w rękę, ale muszę się temu jeszcze dokładnie przyjrzeć. Nie chcę komentować sędziowskich decyzji. Nie jestem od tego. Szkoda, że nie udało nam się wygrać ze Śląskiem – przyznał obrońca Arkadiusz Jędrych, który jako pierwszy z przedstawicieli Zagłębia nawiązał to pierwszych dwóch kolejek, gdzie wpływ na końcowy wynik także miały sędziowskie decyzje podjęte na podstawie VAR-u. Wspomniany Polczak sprokurował rzuty karne w meczach z Piastem i Zagłębiem Lubin.

VAR tu, VAR tam

Nic więc dziwnego, że w obozie beniaminka na słowo VAR jedni dostają gęsiej skórki, innym momentalnie podnosi się ciśnienie. Do tej drugiej grupy należy Dawid Kudła. – Znowu ten VAR… Dla mnie uderzenie łokciem w pierwszej połowie na Sanogo było kontrowersyjne i wydaje mi się, że powinien być dla nas rzut karny, bo „Sani” mocno oberwał. Można powiedzieć, że VAR kontra Zagłębie już 3:0, a to już lekka przesada. Albo sędziowie są konsekwentni albo nie wiem… Też chciałbym w tych rzutach karnych pomóc drużynie, coś obronić a na razie ani jednego karnego nie wychwyciłem. Wydaje mi się, że przynajmniej pomagam w innych sytuacjach meczowych. Mam nadzieję, że nikt do mnie pretensji nie będzie miał – irytuje się bramkarz Zagłębia, który równie mocno nie mógł odżałować zwycięstwa, które wymknęło się z rąk.

– Można powiedzieć, że w naszym wykonaniu dwie różne połowy. Pierwsza bojaźliwa, ale potem pokazaliśmy, że jesteśmy zespołem, było widać chęć zwycięstwa. Szanujemy punkt, choć brakło niewiele do drugiej wygranej w tym sezonie. Mieliśmy okazje na 4:2 czy 5:2, ale też trzeba poprawić defensywie, bo 3 stracone gole dobrze o naszej defensywie dobrze nie świadczą – dodaje Kudła. Podobnego zdania był także trener sosnowiczan. – Powtarzam moim zawodnikom, że ekstraklasa nie jest taka straszna, a my z meczu na mecz gramy coraz lepiej. Po VAR straciliśmy dziś dwa punkty, ale w piłce wszystko się kiedyś wyrównuje – stwierdził Dariusz Dudek.

Co ciekawe w sosnowieckiej szatni dało się znaleźć głos, który nie był aż tak krytyczny wobec sędziów czy systemu VAR. Jego autorem, Żarko Udoviczić. – Nie mogę mieć pretensji do VAR. Dobrze, że jest, mam nadzieję, że kiedyś nam też pomoże. W pierwszej połowie, po faulu na Sanogo pierwszy podbiegłem do sędziego, żeby poczekał na VAR – przyznał serbski skrzydłowy, który należał do wyróżniających się piłkarzy w meczu ze Śląskiem.

Oby w kolejnych meczach sosnowiczan mówiono więcej o grze i golach beniaminkach a nie zajmowano się VAR-em…

 

Na zdjęcie: Piłkarze Zagłębia mogą mieć pretensje do sędziego, ale jeszcze większe powinni mieć do siebie, bo spokojnie mogli pokonać zespół Śląska.