Jastrzębski Węgiel zatrzymany w stolicy. O porażce przesądziła masa błędów

Mecz Verva Warszawa – Jastrzębski Węgiel lepiej zaczął się dla gości. Po ataku Dawida Konarskiego prowadzili 4:1 i kontynuowali dobrą grę. Przez dłuższy czas potrafili utrzymywać 3-4 punkty przewagi i wydawało się, że seta mają pod kontrolą.

Tak było do stanu 14:18. Warszawianie zdobyli punkt, a chwilę później trener Andrea Anastasi dokonał zmiany. W miejsce Jana Króla, który miał problemy w ataku, pojawił się Igor Grobelny, a w zespół Vervy wstąpił nowy duch. Stołeczni zaczęli bardzo mocno serwować, a kiedy dołożyli do tego dwa punktowe bloki, sytuacja się odwróciła. Trener Slobodan Kovac wziął pierwszy czas, ale niewiele to zmieniło. Warszawianie złapali wiatr w żagle, a rywal zaczął im… pomagać. Ze środka pomylił się Jurij Gładyr, a kiedy Kevin Tillie wygrał przepychankę na siatce, gospodarze zyskali piłki setowe.

Wykorzystali już pierwszą, bo potrójny blok zatrzymał Juliena Lyneela. Nakręceni miejscowi utrzymywali mocny rytm gry od początku drugiej odsłony i zyskali cztery punkty przewagi. Jastrzębianie się jednak nie poddawali. Kiedy francuski przyjmujący poczęstował rywala asem serwisowym, zrobiło się 19:18 dla JW. Verva wróciła jednak do gry i po bloku na Tomaszu Fornalu było 23:21 dla miejscowych. Niedługo potem stołeczni mieli pierwszą piłkę setową. Gładyr jednak nie wstrzymał ręki na zagrywce i zaserwował asa na po 24. Dwie kolejne piłki padły jednak łupem Vervy. Najpierw Andrzej Wrona skończył piłkę ze środka, a następnie – po bardzo długiej i efektownej akcji – atak ze skrzydła Bartosza Kwolka przesądził o losach tego seta. Jastrzębianie mogli pluć sobie w brodę, choć trzeba przyznać, że mecz od pierwszych piłek stał na bardzo wysokim poziomie.


Zobacz jeszcze: Koniec kędzierzyńskiej klątwy


Już w drugim secie, a następnie w trzeciej odsłonie, gospodarze ostrzeliwali zagrywką Lyneela, a Francuz radził sobie w przyjęciu niezbyt dobrze. Na domiar złego, w ważnym momencie trzeciej odsłony zawodnik ten poślizgnął się i widać było, że coś go zabolało. Trener Kovac nie zdecydował się jednak na zmianę. Chwilę wcześniej dokonał jej na innej pozycji. Wymienił atakujących, bo Dawid Konarski nie skończył kilku piłek z rzędu, a na dodatek został ustrzelony zagrywką, jak również przegrał ważną przepychankę na siatce. Serbski szkoleniowiec liczył na to, że zagrywka Jakuba Buckiego sprawi rywalowi więcej problemów. Tak się jednak nie stało, bo bardzo stabilnie pracował w przyjęciu przede wszystkim Damian Wojtaszek. Warszawianie pewnie zdobywali kolejne punkty. Tymczasem gościom każe „oczko” przychodziło z trudem.

Dwa skuteczne ataki Bartosza Kwolka zrobiły swoje. Podobnie jak równa, bardzo stabilna gra Piotra Nowakowskiego, który nie zraził się nawet tym, że raz na środku siatki został zatrzymany przez Grahama Vigrassa. Dwukrotny mistrz świata w pozostałych akcjach zachowywał się niczym profesor. Kiedy po dłuższej wymianie Kevin Tillie skończył kontrę z drugiej linii, Verva zyskała meczbole. I przy drugiej nadarzającej się okazji skończyła mecz. A dokonał tego… Jakub Bucki, który podczas ataku ze skrzydła szukał bloku. Nie znalazł go jednak, posłał piłkę w trzymetrowy aut i wygrana w trzech setach warszawskiej drużyny stała się faktem. To było, dodajmy, zasłużone zwycięstwo, po którym Verva wróciła na fotel lidera PlusLigi i ma aż 10 pkt przewagi nad jastrzębskim zespołem. „Pomarańczowi” długo jednak porażki w stolicy rozpamiętywać nie mogą, bo już dziś udają się w podróż do Ankary na mecz Ligi Mistrzów z Halkbankiem, który rozegrany zostanie w najbliższą środę.

VERVA Warszawa – Jastrzębski Węgiel 3:0 (25:21, 26:24, 25:22).

VERVA Warszawa Orlen Paliwa: Antoine Brizard, Bartosz Kwolek, Piotr Nowakowski, Kevin Tillie, Jan Król, Andrzej Wrona – Damian Wojtaszek (libero) oraz Igor Grobelny, Jakub Kowalczyk, Dominik Jaglarski.

Jastrzębski Węgiel: Tomasz Fornal, Jurij Gladyr, Lukas Kampa, Dawid Konarski, Julien Lyneel, Graham Vigrass – Jakub Popiwczak (libero) oraz Jakub Bucki, Christian Fromm.