„Vuko” – sekretny wariant A, ale Ivanauskas robi swoje

Mimo że blisko podpisania kontraktu z beniaminkiem był Tomasz Kaczmarek, a ostatecznie uczynił to Valdas Ivanauskas, od początku trenerską listę życzeń otwierał przy Kresowej ktoś inny. To legionista – Aleksandar Vuković.

Starzy znajomi

W latach 2002-04 klubowymi kolegami w warszawskiej Legii byli Dariusz Dudek i właśnie Vuković. Żaden z nich na poważnie nie planował jeszcze wtedy kariery trenerskiej. Nie mogli zatem przypuszczać, że paręnaście lat później jeden z nich pożegna posadę szkoleniowca w Zagłębiu, a drugi będzie głównym kandydatem do jej objęcia. Tymczasem dokładnie taka historia działa się przez tydzień w Sosnowcu…

Aleksandar Vuković (z lewej) to nieujarzmiony żywioł. Wyjątkowo źle znosi role drugoplanowe…Fot. Piotr Kucza/400mm

Nie zmienia tego fakt, że pomysł angażu Tomasza Kaczmarka narodził się tego samego dnia, w którym z klubem pożegnał się Dudek. Równolegle sondowano też możliwość pozyskania Grzegorza Nicińskiego z Chrobrego Głogów. Zgodnie z doniesieniami „Sportu” były to jednak warianty B i C. W sekrecie cały czas utrzymywano wariant A, czyli flirt z Vukoviciem.

Szlaban z papieru

„Vuko” to postać, której w Polsce nikomu bliżej nie trzeba przedstawiać. Dwukrotny mistrz kraju w barwach Legii (2002 i 2006). Obecnie jeden z asystentów trenera stołecznego zespołu, Ricardo Sa Pinto. Wiadomo, że do tematu podjęcia pracy w Sosnowcu podchodzi entuzjastycznie. Od kilku sezonów nie ukrywa, że chciałby prowadzić ligowy zespół samodzielnie. Przy Łazienkowskiej miał taką możliwość dwukrotnie, ale tylko w trybie awaryjnym – latem 2016 i 2018 roku.

Dlaczego nie objął w poprzednim tygodniu Zagłębia? Na przeszkodzie stanęły względy formalne – 39-letni Serb, od dekady posiadający również polski paszport, nie posiada wymaganych uprawnień. Obecnie jest w trakcie kursu na licencję UEFA Pro. Końcowy egzamin czeka go w marcu.

Trener nie chemik

Zanim pojawił się pomysł zatrudnienia Ivanauskasa, szefowie Zagłębia mieli klarowny plan działania. Zamierzali starać się w PZPN, by Vuković mógł objąć zespół warunkowo już w styczniu. Argument? Na podobnych zasadach w Lechu Poznań zatrudniono Ivana Djurdjevicia, który również licencję UEFA Pro odbierze dopiero za pięć miesięcy.
Drużynę z Sosnowca do końca bieżącego roku prowadzić miał duet Michal Farkasz – Robert Stanek, czyli członkowie dotychczasowego sztabu szkoleniowego.

Kolejny etap planu zakładał, że przed rundą rewanżową beniaminek przechodzi już pod serbską komendę. – Gdybyśmy budowali bombę wodorową i uprowadzono by nam chemika, to byłaby dla nas katastrofa – mówił jeszcze przed ubiegłym weekendem prezes klubu, Marcin Jaroszewski. – Ale chodzi o prowadzenie ligowego zespołu. Mamy trenerów, którzy znają się na rzeczy, więc na wariant tymczasowy możemy sobie pozwolić.

Zmiana kursu

Sytuacja zmieniła się jednak o 180 stopni po sobotnim sparingu z GKS-em Jastrzębie, przegranym przez sosnowiczan u siebie 2:3. Zespół zaprezentował się w nim mizernie, nie tylko od strony sportowej, ale – co może ważniejsze – również w aspekcie mentalnym. Przy Kresowej uznano ten fakt za ostrzeżenie, którego nie można zlekceważyć. Straty punktowe, jakie drużyna mogła ponieść w ciągu dwóch najbliższych miesięcy, wiosną mogły się okazać nie do odrobienia.

Zapadła decyzja o angażu szkoleniowca z zagranicy i niezwłocznie przystąpiono do działania. Podjęte wysiłki okazały się nad wyraz skuteczne. Już w poniedziałek trening poprowadził 52-letni Ivanauskas. Ma świadomość, że przybył w roli strażaka i dokładnie wie, co trzeba zrobić, żeby na mecie rozgrywek jego kontrakt został prolongowany o kolejne 12 miesięcy z automatu.

***
Od trenera Zagłębia nikt dzisiaj nie wymaga, by – podobnie jak w poprzednim sezonie na Cyprze – zapracował na tytuł trenera roku. Wystarczy, że zakończy rywalizację na trzecim miejscu od końca, co będzie oznaczało dla Zagłębia zachowanie miejsca w elicie. A jeśli po drodze coś pójdzie nie tak? Nie trzeba będzie organizować poszukiwań od nowa. „Vuko” już teraz śledzi każdy krok litewskiego internacjonała…