W cieniu „afery rozporkowej”?

W ekipie serbskiej atmosfera przed meczem ze Szwajcarią – podobno – nie jest najlepsza. Piłkarze przekonują jednak, że jest zupełnie inaczej.


Remis z Serbią powinien wystarczyć reprezentacji Szwajcarii do awansu do 1/8 finału mistrzostw świata, zakładając, że Kamerun nie pokona Brazylii, co jest mało prawdopodobne. Serbowie, z kolei, muszą wygrać. Tak przedstawia się najprostszy scenariusz dla obu ekip europejskich przed ostatnią kolejką rywalizacji w grupie G. Wiadomo, że jedna z nich pożegna się z turniejem. „Canarinhos” są już pewni awansu i tylko wysoka porażka z Kamerunem może odebrać im pierwsze miejsce w grupie. Dlatego też większość oczu kibiców będzie zwrócona właśnie na kontenerowy stadion 974.

Serbowie są żądni rewanżu za to, co wydarzyło się przed czterema laty w Kaliningradzie. To właśnie porażka ze Szwajcarią pozbawiła ten zespół awansu do 1/8 finału MŚ. Wprawdzie był to wówczas drugi, a nie trzeci mecz w grupie, ale przy remisie 1:1, w ostatniej minucie spotkania, gola dla Szwajcarii strzelił Xherdan Shaqiri, co przesądziło o awansie Helwetów, bo w ostatniej kolejce zespół ten mierzył się z Kostaryką (zremisował 2:2). Serbia przegrała 0:2 z Brazylią i pożegnała się z turniejem.

Dziś Shaqiri, jedna z największych gwiazd reprezentacji Szwajcarii, nie ma pewnego miejsca w składzie. Z Kamerunem zagra od pierwszej minuty, ale z Brazylią nie podniósł się z ławki. Murat Yakin, selekcjoner Szwajcarów, tłumaczył, że wynikało to z taktyki. Która była co najmniej poprawna. Wprawdzie Helweci nie zagrozili bramce „Canarinhos”, ale bronili się, przez większość spotkania, bardzo odpowiedzialnie. Yakin żałował nieco po meczu, że zespół nie zaryzykował nieco bardziej.

– Mogliśmy częściej próbować grać piłki za plecy ich obrońców. Nie mogę jednak narzekać na moich zawodników. Na pewno z meczu z Brazylią można wysnuć szereg pozytywnych wniosków. Jesteśmy solidarni i gramy bardzo intensywnie. To kosztuje dużo sił. Nie jest ponadto możliwe, by nie popełniać błędów – powiedział selekcjoner, który jako piłkarz wystąpił w reprezentacji Szwajcarii 49 razy. Yakin przewiduje, że mecz z Serbią będzie zupełnie inny.

– Tak, mam świadomość, że remis powinien nam wystarczyć – uśmiecha się szkoleniowiec tureckiego pochodzenia. Ale absolutnie nie będę sugerował swoim piłkarzom, by grali na remis. Chcemy w tym meczu wygrać. Zamierzamy dominować i na pewno podejmiemy ryzyko po to, by szukać swoich szans – podkreślił Murat Yakin.

Dla kilku piłkarzy szwajcarskich dzisiejsze spotkanie ma szczególne znaczenie. Wspomniany Shaqiri urodził się w miejscowości Żegra, dziś w granicach nie przez wszystkie państwa uznawanego Kosowa, a wówczas – w 1991 roku – na terenie Republiki Serbskiej. Rodzina Granita Xhaki, kolejnego z Kosowian w reprezentacji Szwajcarii, pochodzi z Podujeva (alb. Besiana), miejscowości na granicy Serbii i Kosowa. Gracz ten urodził się już w Szwajcarii, podobnie, jak Haris Seferovic, który – z kolei – ma korzenie sięgające Bośni i Hercegowiny. Warto jeszcze przypomnieć, że były selekcjoner reprezentacji Szwajcarii, Vladimir Petković, który przez lata pracy ukształtował tę reprezentację, to urodzony w Sarajewie… Chorwat. Konotacji post jugosłowiańskich jest zatem co niemiara.

Serbowie marzą o powtórce z 1950 roku. Wówczas, na mundialu w Brazylii, Jugosławia pokonała w grupie Szwajcarię (w grupie była również Brazylia) 3:0. W drużynie jugosłowiańskiej grali głównie Serbowie i Chorwaci, ale wszystkie gole strzelili przedstawiciele pierwszej z wymienionych narodowości. W dodatku wszyscy byli piłkarzami Crvenej Zvezdy Belgrad. Teraz, co ciekawe, w drużynie prowadzonej przez Dragana Stojkovicia, legendy Crvenej, jest tylko jeden gracz tego klubu. Który jest również jedynym przedstawicielem ligi serbskiej w kadrze. Strahinja Eraković, to utalentowany środkowy obrońca, który niebawem powinien trafić do zachodnioeuropejskiego klubu. Na mundialu jednak nie gra.

Postawa Serbii w defensywie na turnieju w Katarze pozostawia wiele do życzenia. Nikola Milenković, piłkarz Fiorentiny, zawalił dwa gole z Kamerunem, a Strahinja Pavlović raczej nie zrobił sobie najlepszej reklamy wobec obserwatorów AS Roma, czyli klubu, który jest skłonny zapłacić za niego nawet 30 mln euro. Serbia wierzy jednak, że ze sukces ze Szwajcarią pozwoli osiągnąć potencjał w ofensywie. Sęk jednak w tym, że Duszan Vlahović z Juventusu nadal nie jest w pełni sił, a na dodatek wokół niego rozpętała się burza natury obyczajowej. W serbskich mediach pojawiły się informacje, jakoby Vlahović ma romans z żoną rezerwowego bramkarza reprezentacji Serbii, Predraga Rajkovicia. Gracz „Starej damy” odniósł się do tych rewelacji na konferencji prasowej.

– Wymyślili to ludzie, którzy nie mają nic innego do roboty. To kompletny nonsens. Smutne jest to, że muszę się z czegoś takiego tłumaczyć. Działa to wbrew interesom drużyny narodowej – powiedział piłkarz. Serbskie media idą jednak jeszcze dalej. Otóż rzekomy romans Duszana Vlahovicia z żoną kolegi z drużyny, to… niejedyny taki przypadek w zespole. Podobno jest ich więcej, choć konkretnych nazwisk nie podano. W związku z tym atmosfera w drużynie, przed meczem o wszystko, nie jest najlepsza. Duszan Tadić, jedna z największych gwiazd serbskiego zespołu, twierdzi jednak, że jest zupełnie inaczej.

– To bzdury. Nie pamiętam, by atmosfera w naszej drużynie kiedykolwiek była lepsza – przekonuje zawodnik Ajaksu Amsterdam.


GRUPA G

Piątek, 2 grudnia, godz. 20.00, Stadium 974, Doha

SERBIA – SZWAJCARIA

Sędzia Fernando Rapallini (Argentyna).


Na zdjęciu: Cztery lata temu Xherdan Shaqiri (z prawej) „załatwił” Serbów w Kalininingradzie. Dziś obie drużyny zagrają o awans do 1/8 finału mundialu w Katarze.
Fot. Pressfocus