W co grają na Cichej?

Niech państwa nie zwiedzie kuriozalne dementi, jakie wystosował Ruch Chorzów odnośnie Juana Ramona Rochy. Że niby „jest i będzie” trenerem pierwszej drużyny – zwłaszcza finezyjna kategoria „będzie” mnie w nim uwiodła, bo nie niesie z sobą żadnego ryzyka: „będzie” jutro, a gdy pojutrze już „nie będzie”, to przecież kłamstwa też nie będzie…

Dwie rzeczywistości

Ruch od wielu lat funkcjonuje w dwóch odrębnych rzeczywistościach. W tej pierwszej – oficjalnej – skutecznie opiera się złym ludzikom z PZPN-u i całemu huraganowi chcącemu zmieść go z powierzchni ziemi, spłaca w terminach milionowe długi (z końcem marca powinien kolejne), otrzymuje bezwarunkowe licencje i nie traci punktów przy zielonym stoliku, ludzie u jego steru tworzą zjednoczoną „niebieską rodzinę”, a ich działania mają na celu „wyłącznie dobro naszego Klubu”…

Ale jest i druga rzeczywistość – faktyczna, choć kuluarowa; w niej odbywa się jakaś przedziwna gra pozorów, przeciąganie liny, targi o to, kto do tego worka bez dna sypie więcej, a więc jest bardziej ważny. W tej rozgrywce dobro drużyny jawi się na szarym końcu, a osoba „Chouana Ramona Rotsy” (?!) to tylko karta przetargowa – albo ofiara. Pytanie, jaki związek ma z tym wszystkim trener, jest tylko jednym z wielu.

Miał stracić posadę

Według naszych informacji – o czym napisaliśmy we wtorkowym „Sporcie” – Rocha naprawdę miał wczoraj stracić posadę, jego następca już się nawet szarogęsił, ale także po naszej publikacji i naciskach kibiców ktoś się w ostatniej chwili puknął w czoło. Prawdopodobnie jednak pozycja argentyńskiego trenera jest słaba – „decydenci”, kimkolwiek są, czekają tylko na pretekst, aż znów drużynie powinie się noga. Na razie zostaje to ubrane w eufemizm jakoby „rozważane są różne warianty postępowania”…

Zespół, owszem, przegrał z Podbeskidziem, ale ledwie tydzień wcześniej wygrał z Bytovią, a większość obserwatorów zachwycała się jakością gry „Niebieskich”. Logiki w zmianie trenera po jednej porażce nie ma żadnej – jeżeli stracono do niego zaufanie wcześniej, były bite dwa zimowe miesiące, by go zwolnić. Czemu tego nie zrobiono?

Trener najmniej winny

Tak, zespół jest w dramatycznej sytuacji, zamyka tabelę I ligi, ale akurat Rocha jest najmniej temu winny; więcej – to on, po kaskaderskiej decyzji oddania drużyny Krzysztofowi Warzysze, odmienił piłkarzy, którzy wywalczyli na boisku tyle punktów, że dałoby im miejsce nad kreską oznaczającą bezpośredni spadek. Faktycznie mają ich jednak o dużo mniej, a to już zasługa ludzi, którzy klubem 14-krotnego mistrza Polski w ostatnich latach rządzili.

Z kolejnym wejściem na Cichą Janusza Patermana można było żywić nadzieje, że w Ruchu zwyczajnie będzie normalniej, że znów będzie on klubem na poły profesjonalnym, a jego decyzje będą miały choćby pozory racjonalności i zdrowego rozsądku. Wygląda jednak na to, że królestwo absurdu trwa w Chorzowie w najlepsze; stawką jest coraz bardziej realny drugi spadek z rzędu. A wtedy zderzą się obie rzeczywistości – oficjalna i faktyczna. Może to ma sens?