W czasie wojny potrzeba decyzji, nie demokracji

Rozmowa z Wojciechem Cyganem, prezesem Rakowa Częstochowa.

Na środę i czwartek zaplanowano kolejne wideokonferencje przedstawicieli ekstraklasy. Czego można się spodziewać?
Wojciech CYGAN: –
Zwyczajowych konferencji grup roboczych ekstraklasy, w których też bierzemy udział.

Żadnego przełomu już nie będzie?
Wojciech CYGAN: – Nie widzę, co nim miałoby być. Został przedstawiony projekt powrotu na boiska, który trzeba uszczegółowić, na co przez dwa tygodnie izolacji mamy trochę czasu. Musimy doprecyzować pewne procedury związane z organizacją meczów, treningami grupowymi i drużynowymi – jak mają się odbywać, w jakich warunkach bezpieczeństwa, jak to wszystko finalnie ma wyglądać? Na tym powinniśmy się teraz skoncentrować. Jeśli ktoś ma jakiś alternatywny pomysł, jak dokończyć rozgrywki, to niech go nie trzyma dla siebie, a ogłosi. Może warto się będzie zastanowić i w jakimś stopniu wykorzystać. Kluby piłkarskie powinny dążyć do gry w piłkę i robić wszystko, by liga została dokończona – oczywiście w warunkach najwyższego bezpieczeństwa, spełnienia norm sanitarnych, bo musimy pamiętać, w jakiej sytuacji jesteśmy.

Z perspektywy Rakowa, plan powrotu budzi w was wiele wątpliwości?
Wojciech CYGAN: – One będą zawsze. Najważniejsze, że po wynikach testów planowanych na 4 maja dowiemy się, jak wygląda stan zdrowia zawodników i pozostałych osób objętych izolacją. Żyjemy w określonej rzeczywistości, oglądamy telewizję. Docierają do nas komunikaty o nowych zachorowaniach – ale też coraz bardziej słyszalne są głosy, że powinniśmy się w miarę możliwości przystosowywać i próbować żyć dalej. Jasne, że z pewnymi ograniczeniami, bez nadmiernej brawury, ale należy wracać do aktywności zawodowej, fizycznej, czyli także i piłkarskiej.

Rozumiem, że listę 50 osób objętych izolacją już dawno sporządziliście?
Wojciech CYGAN: – Tak jest. W naszym przypadku finalnie tych osób wyszło nawet trochę mniej niż 50.

Jaka jest struktura tej listy?
Wojciech CYGAN: – To piłkarze, sztab szkoleniowy, organizacyjny, czyli kierownik drużyny i osoby z nim współpracujące, sztab medyczny, fizjoterapeuci, kilku pracowników klubu – z działu marketingu, komunikacji. Na liście jestem także ja. W Rakowie nie mamy dyrektora sportowego, dlatego na wypadek sytuacji, gdybym musiał rozmawiać, kontaktować się osobiście z zawodnikami czy trenerami, uznałem, że nie zaszkodzi, jeśli też poddam się tym rygorom. A gdy z jakiegoś powodu niezbędna okaże się jakakolwiek aktywność wątpliwa z punktu widzenia izolacji, to się z tego programu wyłączę i będzie kontynuowany bez mojej osoby.

Trudno sporządza się taką listę 50 nazwisk? Nagle okazywało się, że miejsc brakuje?
Wojciech CYGAN: – Nie, choć każdy ma swoją wizję jak to ma wyglądać. Choćby kwestia samych treningów. To największe pole manewru. Słyszałem, że w niektórych klubach były plany by zgłosić po 30 zawodników, zabezpieczając się na wypadek kontuzji. My do podstawowej kadry też dołożyliśmy kilku zawodników rezerw – dla zachowania ciągłości treningowej. Jeśli wyskoczyłaby nagła sytuacja zdrowotna, jakaś kontuzja, przez którą zajęcia mogłyby być utrudnione, to będziemy mogli reagować. Ostatecznie zgłosiliśmy 28 zawodników, w tym czterech z naszych IV-ligowych rezerw. W zaleceniach nie zostało jasno sprecyzowane, jakie osoby jeszcze powinny się na liście znaleźć, więc każdy musi to indywidualnie ocenić. My objęliśmy izolacją te osoby, które na co dzień po prostu mają lub mogą mieć kontakt z piłkarzami czy trenerami.

Był dylemat, co zrobić z członkami sztabu medycznego, pracującymi nie tylko w klubie, ale również poza nim?
Wojciech CYGAN: – Pani doktor, która z nami współpracuje w roli lekarza klubowego, znalazła się poza listą i nie jest objęta izolacją. Nie jest to największy problem. Przecież zostało jasno powiedziane, że jeśli zawodnik dozna kontuzji, to – wiadomo – i tak będzie musiał skorzystać z zewnętrznej pomocy. Przecież w ramach 50-osobowej listy nie zaczniemy go leczyć jak znachorzy jakimiś ziołami. Gdy niezbędny okaże się rezonans czy inne specjalistyczne badanie – to zawodnik zostanie na nie wysłany. Pytanie, czy i na jak długo wyłączymy go wtedy z listy? Zdaję sobie sprawę, że lekarze to nie są osoby codziennie pojawiające się w klubie, ale za to codziennie mające kontakt z pacjentami. Gdyby to miało choć trochę zwiększać niebezpieczeństwo przenoszenia zakażenia, to musimy stronić od takich sytuacji. Teraz bardziej wskazany będzie po prostu system teleporad i aktywności zdalnej.

Czy piłkarze mają teraz zakaz wychodzenia z domów?
Wojciech CYGAN: – Mówimy o warunkach izolacji, nie kwarantanny. Mają się ograniczać w tych obszarach, w których jest to absolutnie możliwe do zrobienia. Jeśli ktoś mieszka sam i nie ma mu kto wyjść po zakupy – to oczywiście wyjdzie piłkarz, ale z zachowaniem pełnych warunków bezpieczeństwa. Rękawiczki, maseczka – i tak dalej. Jeśli jednak jest możliwość, by ktoś takie obowiązki wykonał za niego, to byłoby wskazane, by tak działać. Pozostałe aktywności? Po prostu powinniśmy się powstrzymywać od jakichkolwiek kontaktów generujących niebezpieczeństwo zakażenia.

Skoro jest pan na liście, to ankietę medyczną w aplikacji już pan oczywiście wypełniał?
Wojciech CYGAN: – Trwa to 30 sekund. Wpisujemy kilka odpowiedzi, wartość temperatury… Mierzy się ją rano i wieczorem do godziny 20. O tej porze wyniki muszą pojawić się u naszego koordynatora, który do godziny 22 wysyła je do Ekstraklasy. Nie wysyła wszystkich indywidualnych raportów, a raportuje zbiorczo. Czy ktoś ma podwyższoną temperaturę, jakieś objawy, czy ktoś mógł mieć kontakt z potencjalnym źródłem zakażenia… To zbiorcza informacja, składa się z kilku zdań. Oby zawsze brzmiała tak: „Nikt nie zgłosił podwyższonej temperatury. Nikt nie zgłosił niepokojących objawów oraz kontaktu mogącego powodować zakażenie”.

Mocno chodzi po głowie pytanie, co jeśli ktoś jednak się zakazi?
Wojciech CYGAN: – Wtedy będziemy się starali pomóc, na ile tylko będzie to możliwe, by jak najszybciej ten ktoś wrócił do zdrowia. Coraz częściej pojawiają się głosy – wydaje się prawdziwe – że do czasu wynalezienia szczepionki musimy się przyzwyczajać do pandemii, zmieniając pewne rzeczy w swoim życiu. Gdy jakiś zawodnik z powodu koronawirusa nie będzie mógł brać udziału w treningach, to zostanie odizolowany. Będzie po prostu chory. Tak jak wcześniej – gdy ktoś miał zapalenie płuc czy grypę, to też nie przychodził do szatni. Pozostaje nam wierzyć, że lek czy szczepionka pojawi się jak najszybciej.

Jak bardzo był pan zaskoczony głosami, że społeczność ekstraklasy nie jest zgoda; że anonimowo wymienia się kluby przeciwne powrotowi do grania?
Wojciech CYGAN: – Osobiście uważam, że w warunkach wojny – a teraz toczymy wojnę z koronawirusem – potrzebne są decyzje, a nie demokracja, pytanie o zdanie, szerokie konsultacje. Pewnie gdybyśmy zagłosowali, to rzeczywiście mogłoby nie być pełnej jednomyślności co do oceny obecnie realizowanego pomysłu. Powtarzam jednak, że jesteśmy klubami piłkarskimi i powinniśmy koncentrować się na grze w piłkę – a nie na polityce i pytaniach „kto z kim”, „kto kogo pyta”, „co mówią piłkarze, a co trenerzy”. Zakładamy – w perspektywie tygodnia, dwóch, może miesiąca – że powoli następować będzie „odmrażanie” gospodarki. Nie sądzę, by ktoś pytał sprzedawców w sklepie z ubraniami, czy chce wracać do pracy, czy też może jednak wolałby jeszcze posiedzieć sobie w domu. Musimy wracać do aktywności, życia. Niebezpieczeństwo nad nami wisi, dlatego musimy podejmować rozsądne decyzje, które będą wspomagały nasz powrót do normalności. A dzielenie ekstraklasy na tych, którzy chcą, albo tych, co nie chcą… Nie szukajmy intryg. Wierzę, że 4 maja będą wyniki badań, dowiemy się, ile osób spośród 50-osobowych grup każdego klubu jest zarażonych i mam nadzieję, że będzie to pozytywna informacja, pozwalająca przystąpić do dalszych działań. A jeśli ktoś przy pomocy dziennikarzy podważa plan, niech śmiało powie: „Mam inną wizję, moim zdaniem powinniśmy zrobić to i tamto”. OK, nie ma najmniejszego problemu, plan można zmodyfikować. Jeśli słyszę takie argumenty, że w zespole opracowującym plan jest profesor nefrologii, a nie profesor wirusologii czy od zakażeń… Nie widzę przeszkód, by dany klub poszukał takiego specjalisty i we własnym imieniu zgłosił do zespołu roboczego. Jestem przekonany, że zostanie przyjęty z otwartymi rękoma.

Czy konieczność rozgrywania domowych meczów w Bełchatowie będzie sprawiać, że Rakowowi będzie trudniej wywiązywać się z postanowień planu?
Wojciech CYGAN: – Rozmawiam z zawodnikami. Hasła, że jest szansa powrotu do treningów, są dla nich tak dobrą wiadomością, że nie myślą o problemach i tym, że trzeba się będzie „tłuc” do Bełchatowa. Sytuacja jest, jaka jest.

Tak, ale to kolejna logistyka, dezynfekcja obcych szatni, autokaru…
Wojciech CYGAN: – To będzie też dotykało pozostałe kluby. Pewnie będziemy zmuszeni poruszać się autokarem częściej, bo czy to na wyjazd, czy do Bełchatowa, ale wypracujemy metodę, przygotujemy na odpowiednio wysokim poziomie kwestie bezpieczeństwa, sanitarne. To, czy będziemy je potem stosować co tydzień, czy co dwa tygodnie, nie jawi się już jako wielki problem.

Zapytam jeszcze o kontrakty, ale od innej strony. Waszym zawodnikiem ma zostać Vladislavs Gutkovskis z Bruk-Betu Termaliki Nieciecza. Spodziewacie się go 1 lipca?
Wojciech CYGAN: – Czekamy, co się będzie działo. Jeśli liga zostanie przedłużona, to zapewne okno transferowe nie będzie otwarte od 1 lipca. Jesteśmy w kontakcie z „Gutkiem”, niedawno rozmawialiśmy. Wygląda na to, że w jego przypadku lipiec to kwestia ewentualnego porozumienia z Bruk-Betem. Jeśli tylko będzie możliwość, by do nas dołączył, na pewno przyjmiemy go z radością.

Liczy pan, że na czwartkowym Komitecie Wykonawczym UEFA mogą jeszcze zapaść twarde regulacje co do przedłużania wygasających 30 czerwca kontraktów?
Wojciech CYGAN: – Wydaje mi się, że tak jak nie było twardych regulacji dotyczących obniżek, tak samo nie będzie już tych dotyczących kontraktów. To raczej kwestia rekomendacji, wskazań, w którym kierunku powinno się iść.

Nastawia się pan na trudne rozmowy z zawodnikami o prolongacie umów?
Wojciech CYGAN– Uważam, że nie jest to wielki problem. Ci zawodnicy mają prostą alternatywę: albo grają w piłkę, wykonując swój zawód, są w klubie X – nawet jeśli spodziewają się, że to są ich ostatnie mecze w tym miejscu – albo w lipcu mogą nie otrzymać wynagrodzenia z żadnego klubu. Bo zakładam, że żaden inny klub nie pozyska takiego zawodnika przed otwarciem okna transferowego tylko po to, by sobie siedział na trybunach. Piłkarz musi sam sobie odpowiedzieć na pewne pytania. Bardziej skomplikowane są te sytuacje, gdy kontrakt już jest podpisany od lipca. Myślę, że zawodnicy powinni chcieć wykonywać swój zawód nawet w klubie, z którym się rozstają – czy to w lepszych, czy gorszych relacjach – niż siedzieć w domu i trenować indywidualnie. Na wakacje przecież nie wylecą. A jeśli ktoś się będzie upierał, że tak dusi się w danym klubie, iż absolutnie nie wytrzyma ani dnia dłużej, to trzeba się będzie z nim pożegnać. Powtarzam jednak: nie jest tak, że porozumienie z piłkarzami jest niemożliwe do osiągnięcia. To tak, jak z obniżkami kontraktów. Gdy ktoś wcześniej był rzetelnym, uczciwym pracodawcą, to ma dziś łatwiej od tego, który traktował piłkarzy inaczej.




Na zdjęciu: Prezes Wojciech Cygan z pewnością liczy, że w tym sezonie jeszcze będzie mu dane gratulować zawodnikom Rakowa dobrych występów na boiskach PKO BP Ekstraklasy.
Fot. Rafał Rusek/PressFocus