W drodze do Bratysławy

Nasz selekcjoner Robert Kalaber jest zadowolony z postawy podopiecznych, ale martwi go nieskuteczność.


Wygrana po dogrywce z Ukrainą oraz cztery porażki jednym golem i przedostatnie miejsce – to bilans biało-czerwonych w turnieju towarzyskim „Pokonajmy COVID-19” w Lublanie. Dla naszej reprezentacji był to przystanek przed najważniejszym, sierpniowym występem w finale kwalifikacji olimpijskich w Bratysławie. Sztab szkoleniowy mimo porażek był zadowolony z postawy hokeistów, wszak drużyna nie była kompletna i przyszło jej grać przeciwko z wyżej notowanym rywalami.

Serce na tafli

Kolejny sezon międzynarodowy jest nietypowy, wszak po raz drugi zostały odwołane mistrzostwa świata dywizji IB i trzeba było dołożyć wszelkich starań, by reprezentacja zagrała jakiekolwiek mecze. Gdy przyszło zaproszenie ze Słowenii, nikt się nie zastanawiał, czy reprezentacja w niecodziennym terminie ma uczestniczyć w tej imprezie.

– Ostatnie ligowe spotkanie rozegraliśmy 3 kwietnia, ale trudno byłoby sobie wyobrazić, by kadrowicze trenowali ponad miesiąc przed wyjazdem do Lublany – mówi trener reprezentacji, Robert Kalaber. – Po turnieju o Puchar Trójmorza w Katowicach zbieraliśmy się na dwóch szkoleniowych konsultacjach i trenowaliśmy na lodzie w Jastrzębiu. Kilku kluczowych zawodników z przyczyn losowych nie mogło pojechać do Lublany i zespół został uzupełniony przez zawodników JKH GKS-u, którzy już byli w treningu. I należą się im słowa uznania za postawę w tym turnieju. Radosław Nalewajka i Dominik Jarosz, zastępujący kontuzjowanych Damiana Kapicę i Filipa Starzyńskiego, pokazali się z jak najlepszej strony i zostawili serce na tafli.

Brak bramek

Trener Kalaber z dystansem podchodzi do porażek jednym golem z wyżej notowanymi rywalami.

– Gra wcale nie była zła i niemal przez całe mecze równorzędna, ale zabrakło skuteczności – dodaje słowacki szkoleniowiec. – Mnie szczególnie interesowała gra obronna i trudno do niej mieć pretensje, skoro traciliśmy niewiele goli. A przecież przyszło nam potykać się z wymagającymi zespołami, ale w sierpniu zmierzymy się jeszcze z mocniejszymi. Gdy staliśmy niemal przed pustą bramką to i tak trafialiśmy do łapaczki bramkarza. Porażka z Rumunami to zupełnie osobny rozdział. Przeciwnicy kilka dni wcześniej zakończyli rywalizację w lidze i byli w rytmie meczowym. U nas po czterech meczach pojawiły się oznaki zmęczenia. John Murray przy obu golach mógł się lepiej zachować i stąd też został zmieniony. Ondrej Raszka swoją postawą wzmocnił zespół i przegraliśmy dopiero w dogrywce. Nie rozdzierajmy jednak szat tylko cieszmy się, że reprezentacja miała okazję spotkać się z takimi rywalami.

Będą zmiany

Już wielokrotnie podkreślaliśmy, że reprezentacja nie grała w optymalnym zestawieniu. Na domiar złego kontuzji doznał Paweł Zygmunt, który przebojem chyba wywalczył sobie stałe miejsce w zespole  Brakowało m.in. trzech środkowych: Krystiana Dziubińskiego oraz Filipów: Komorskiego oraz Starzyńskiego, wartościowych obrońców Marcina Kolusza oraz Patryka Wajdy.

– Paweł miał problem z kolanem i nie chcieliśmy ryzykować. Był po kuratelą lekarza i fizjoterapeuty, a przecież w perspektywie ma przygotowania do sezonu. Na pewno będą zmiany i zmobilizujemy najsilniejszy skład. 11, może 12 zawodników z Lublany ma szansę wystąpić w sierpniowym turnieju. Przygotujemy optymalną formę i oby tylko kontuzje nas omijały – zakończył optymistycznie selekcjoner.

Trener Kalaber po intensywnym sezonie nawet nie myśli o urlopie i już dzisiaj pojawił się w Jastrzębiu na zajęciach z hokeistami.


W ostatnim meczu w Lublanie Ukraina przegrała ze Słowenią 2:3 (1:0, 1:3, 0:0). 

1. Słowenia 5       15     16:45

2. Austria    5       12     21:10

3. Francja    5       9       12:10

4. Rumunia 5       5       8:17

5. Polska     5       3       9:12

6. Ukraina   5       1       12:23


Na zdjęciu: Radosław Nalewajka w ostatniej chwili wskoczył do reprezentacji i pokazał się w niej z dobrej strony.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus