W drodze do Lille

Przed Polakami ostatni turniej fazy interkontynentalnej Ligi Narodów. W Melbourne zagrają z Argentyną, Brazylią i Australią. Jeśli nie zaliczą wpadki awansują do finału.

Biało-czerwoni przed poprzednim turniejem w USA byli praktycznie pewni udziału w Final Six. Ich bilans był imponujący. Prowadzili w tabeli, mając na koncie osiem zwycięstw i tylko jedną porażkę z Niemcami.

Bez paniki

O zawodach w Hoffman Estates pod Chicago będą chcieli jednak jak najszybciej zapomnieć. W trzech spotkaniach z Iranem, USA i Serbią nie zdołali wygrać choćby seta i spadli na piątą pozycję.

Vital Heynen, trener naszej drużyny, studził emocje. Na konferencji prasowej po występach w Stanach Zjednoczonych przypomniał, że tegoroczną LN traktuje jako możliwość sprawdzenia wielu, zwłaszcza młodych zawodników i trzeba pamiętać o konsekwencjach takiej strategii. – Mam w składzie wielu niedoświadczonych zawodników, którzy dopiero nabierają ogrania. To cena, którą płacimy. Winić za to można tylko trenera, który zabrał ze sobą takich młodych siatkarzy. To proces nauki dla nich – podkreślał szkoleniowiec.

Zachowane szanse

Nieudany turniej w Hoffman Estates nie przekreślił szans biało-czerwonych na grę w turnieju finałowym. By zapewnić sobie w nim udział – bez oglądania się na innych – muszą wygrać wszystkie trzy mecze w Melbourne. Przy korzystnych wynikach w pozostałych turniejach nie będzie to konieczne.

Przypomnijmy, że do turnieju finałowego, który odbędzie się w dniach 4-8 lipca na stadionie piłkarskim w Lille, zakwalifikuje się pięć czołowych drużyn fazy interkontynentalnej. Stawkę, jako gospodarze, uzupełnią Francuzi.

Szansa dla Janusza

Podopieczni Heynena mają na koncie osiem zwycięstw i 23 pkt. Szósta Serbia ma tyle samo wygranych, ale o trzy punkty mniej. Sklasyfikowane na siódmej pozycji Włochy mogą pochwalić się siedmioma triumfami i 21 pkt (ważniejsza od sumy pkt jest liczba zwycięstw). Ósma w stawce Kanada wygrała sześć spotkań, co dało jej 19 pkt, a dziewiąta Japonia z taką samą liczbą zwycięstw ma 15 pkt.

Dobrą wiadomością dla Polaków jest to, że zespół z Bałkanów, ekipa z Kraju Klonowego Liścia i Azjaci będą rywalizować od piątku w tym samym turnieju, co oznacza, że podzielą się punktami. Drużynę z Italii czekają z kolei bardzo trudne starcia z Francją, USA i Rosją, czyli trzema czołowymi zespołami w tabeli. – Oczywiście każdy z nas chcę wywalczyć awans do finałowego turnieju. Czekają nas trudne mecze, ale najważniejsze jest to, że wszystko jest w naszych rękach – powiedział Marcin Janusz, rozgrywający naszej drużyny, który w Melbourne zastąpił Fabiana Drzyzgę i będzie miał okazję zadebiutować w Lidze Narodów. – Bardzo się cieszę, że dostałem szansę od trenera Vitala Heynena, chociaż sam nie wiem w jakim wymiarze będę mógł zagrać. Jednak będę starał się pomóc, jak tylko będę mógł, bo czekają nas teraz bardzo ważne mecze – dodał rozgrywający.

Janusz to nie jedyna roszada w naszej kadrze w porównaniu z poprzednimi zawodami. Do zespołu dołączyli jeszcze atakujący Łukasz Kaczmarek, przyjmujący Aleksander Śliwka i libero Paweł Zatorski. Zastąpili Damiana Schulza, Michała Żurka oraz Kacpra Piechockiego.

Najtrudniejsza Brazylia

Dla naszej drużyny najłatwiejszy powinien być pierwszy mecz z Argentyną. Plasuje się na 14. pozycji. Wygrała jedynie dwa mecze. Brazylijczycy ostatnio też nie są w rewelacyjnej formie. Przed tygodniem tak, jak nasza drużyna, przegrali w Warnie trzy spotkania z Bułgarią, Kanadą i Francją. Brazylia to jednak klasa sama w sobie. Jest mistrzami olimpijskimi z Aten i Rio de Janeiro, a w igrzyskach w Pekinie i Londynie stanęła na drugim stopniu podium, natomiast w latach 2002-10 trzy razy z rzędu byłą mistrzem świata. Grają w niej znakomici siatkarze, którzy w pojedynkę potrafią rozstrzygać losy rywalizacji. Obecnie zajmują czwartą pozycję. Gospodarze zawodów, Australijczycy, którzy zanotowali komplet zwycięstw w Seulu, są nieobliczalni. Przed tygodniem potrafili wygrać choćby z Włochami 3:1.