W drodze po kolejne trofea

Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle po raz czwarty z rzędu sięgnęła po Pucharu Polski! Nikt wcześniej tego nie dokonał.


Akcje kędzierzynian przed turniejem finałowym nie stały najwyżej. Stawka wydawała się wyrównana jak nigdy; eksperci po równo dawali szansę wszystkim czterem ekipom. Mistrzowie Polski pokazali jednak wielką klasę. Po trofeum sięgnęli bez straty seta, ogrywając w półfinale Aluron CMC Wartę Zawiercie, a w finale zespół z Jastrzębia-Zdroju.

– To wyjątkowe uczucie. Jeszcze nie dociera do mnie to, co udało nam się dokonać – cieszył się Aleksander Śliwka, kapitan ZAKSY.

Kryzys zażegnany

Co było kluczem do sukcesu?

– Zagraliśmy bardzo zespołowo, ale muszę podkreślić wejście Norberta Hubera, który z Jastrzębskim Węglem zrobił różnicę. Dał nam trochę oddechu atakami ze środka, bo na początku spotkania ich brakowało. Każdy dołożył cegiełkę do tego triumfu. Patrząc jak ten sezon wyglądał, niezwykle się cieszę, że – mimo kontuzji, chorób i wielu ciężkich momentów – wyszliśmy z tego. Cały czas w siebie wierzyliśmy i teraz triumfujemy – dodał reprezentant Polski.

Śliwka był liderem przez duże „L”. Cały czas mobilizował kolegów, a sam grał wybornie. W efekcie otrzymał nagrodę MVP turnieju.

– Bardzo się z niej cieszę, ale mogła ona trafić do kogokolwiek z nas. Wspieraliśmy się bowiem jako zespół, a wady nadrabialiśmy zaletami innych. To było najpiękniejsze – ocenił.

Mogą wygrać wszystko

Dla ZAKSY to już 10. zwycięstwo w Pucharze Polski i przy tym 4. z rzędu, dzięki czemu po raz kolejny zapisała się w historii. Takiej serii nie miał dotąd nikt. W czterech kolejnych triumfach udział mieli Śliwka i Łukasz Kaczmarek.

– Ten puchar ma dla mnie olbrzymią wartość. To dla naszego klubu niesamowity dzień. Cieszę się, że mój atak zakończył finał, ale… nie ma to większego znaczenia – przyznał atakujący ekipy z Kędzierzyna-Koźla, który zadeklarował:

– Turniej pokazał, że w tym sezonie możemy wygrać wszystko, czyli zarówno mistrzostwo Polski, jak i Ligę Mistrzów. Jesteśmy świetną drużyną, stworzoną do grania meczów o stawkę. U nas nie ma gwiazd. Każdy poszedłby za sobą w ogień i w trudnych momentach możemy na siebie liczyć.

Odporność psychiczna

Dla trenera Tuomasa Sammelvuo to pierwsze trofeum wywalczone w naszym kraju. Wcześniej miał szansę na Superpuchar, ale jego podopieczni przegrali z Jastrzębskim Węglem.

– Czuję się wyjątkowo. To było wielkie marzenie, by sięgnąć po ważne trofeum i stać się częścią wspaniałej historii – tłumaczył Fin.

Kędzierzynianie w finale wykazali się wielką odpornością psychiczną. W dwóch setach przegrywali już 16:20, a mimo to potrafili odmienić ich losy.

– Zachowaliśmy cierpliwość i czekaliśmy na szanse. Jestem pełen podziwu dla zawodników, jak zachowywali się w ważnych momentach. Każdy set kończył się różnicą dwóch punktów, więc jedna akcja mogła wszystko zmienić i przesądzić o końcowym zwycięstwie – dodał Sammelvuo.

Jednym z bohaterów ZAKSY był Bartosz Bednorz. Przyjmujący niedawno dołączył do drużyny, ale szybko stał się jej ważną postacią.

– Dołączyłem do kompletnego zespołu. Składa się on z zawodników, którzy wiedzą jak grać w takich meczach. Jestem dumny, że mogę być jego częścią. Szybko zgrałem się z chłopakami, wiedziałem, jakie są ambicje i zaangażowanie w Kędzierzynie-Koźlu. Te elementy pokazaliśmy w meczu finałowym – stwierdził Bednorz.


Na zdjęciu: Kędzierzynianie poszliby za sobą w ogień. Przy takiej atmosferze o sukcesy jest znacznie łatwiej.
Fot. Łukasz Laskowski / PressFocus