W ilości siła

Ślęza jest jedynym klubem z czołówki ekstraklasy koszykarek, który nie posiada sponsora tytularnego. We Wrocławiu liczono, że się to zmieni po mistrzostwie Polski zdobytym w poprzednim sezonie, ale tak się nie stało. Medialność i rozpoznawalność klubu co prawda wzrosła, ale nie udało się znaleźć inwestora. Z tego też powodu Ślęza nie przystąpiła do rozgrywek Euroligi, bo budżet by tego nie udźwignął.

– Nie ma co myśleć o rozwoju tej pierwszej drużyny bez strategicznego sponsora. Mogliśmy się poddać, załamać ręce i płakać, że się nie da. Ale za dużo włożyliśmy w ten klub pracy. Wiemy, ile nas kosztowało odbudowanie Ślęzy sportowo i marketingowo. Po ludzku serce by nam pękło, gdybyśmy nie spróbowali jakoś inaczej zbudować finansowania drużyny – przyznała prezes klubu Katarzyna Ziobro-Franczak.

We wrocławskim klubie wymyślono, że sponsor tytularny zostanie zastąpiony 500 mniejszymi i nazwy wszystkich tych firm znajdą się na meczowej koszulce oraz autokarze, którym zespół podróżuje na ligowe pojedynki. Program został nazwany „500 po 500”, bo każdy z inwestorów zobowiązany byłby wpłacać na konto klubu 500 złotych miesięcznie.

Ziobro-Franczak przyznała, że pomysł jest może trochę szalony. – Ale czemu miałoby się nie udać? Ślęza staje się coraz bardziej modna we Wrocławiu. Pomysł jest niebanalny i po prostu fajny. Mamy mnóstwo świetnych ludzi wokół klubu, trenerów, rodziców. Każdy z nas na pewno dołoży cegiełkę do tego, żeby nam się udało ten szalony pomysł zakończyć sukcesem. Kto dołączy do projektu, staje się jednym z głównych sponsorów klubu i to mi się niesamowicie podoba – stwierdziła.

Aby Ślęza w kolejnym sezonie mogła ponownie bić się o najwyższe miejsca w lidze, w klubie zakładają, że budżet powinien wynieść od 4 do 5 milionów złotych. Jeżeli pomysł ze sponsorami chwyci, powinno się udać zebrać taką kwotę. Niepowodzenia nikt nie przewiduje.