W jaskini rozdrażnionego lwa

Cieszę się, że będą nas napierdzielać. Bo albo wypniemy d…y i będziemy dawali się lać, albo pokażemy, że mamy jaja – wyznaje przed sobotnim meczem w Płocku trener siódemki z Zabrza Marcin Lijewski.


Po wymęczonej i szczęśliwej wygranej ze Stalą Mielec (27:25) na inaugurację sezonu PGNiG Superligi piłkarzy ręcznych Górnika czeka poważny test. Brązowi medaliści poprzednich rozgrywek jadą do tych srebrnych, z Płocka, którzy przed tygodniem zaliczyli ligowy falstart, przegrywając 24:26 w Szczecinie z Pogonią – mecz w sobotę o 17.30 (transmisja na emocje.tv).

Trener zabrzan Marcin Lijewski widzi pozytywy sensacyjnego rozstrzygnięcia. – Dla ligi to fajne, że zespół ze środka tabeli ogrywa potentata, bo uświadamia, że w Płocku nie grają jacyś nadludzie. Trzeba tylko chcieć z nimi powalczyć. Oczywiście, teraz jedziemy do jaskini lwa, któremu ktoś zabrał upolowaną zdobycz i rozwścieczony będzie chciał ją odebrać. Cieszę się, że płocczanie będą nas napierdzielać. Bo poznamy swoją wartość i albo wypniemy d…y i będziemy dawali się lać, albo pokażemy, że mamy jaja – na obrazowości wypowiedzi szkoleniowca Górnika można polegać.

„Nafciarze” rozbici?

Kłopoty wicemistrza kraju nie oznaczają oczywiście, że to Górnik będzie faworytem, choć spodziewana absencja Michała Daszka (w Szczecinie złamał nos, w środę miał zabieg) oraz Niko Mindegii (skręcił staw skokowy) – czyli dwóch najlepszych graczy Wisły – działa na korzyść ekipy ze Śląska. – Mamy swoje problemy, w kilku przypadkach walczymy z czasem. Na kilka pytań odpowie nam dopiero ostatni trening w piątek – ucina trener Xavier Sabate. – Wiemy, czego zabrakło po naszej stronie w Szczecinie. Jestem pewien, że możemy grać dużo lepiej i musimy to pokazać na boisku – przekonuje Hiszpan. – Wierzę, że ta przegrana zmobilizuje zespół, uświadomi pewne rzeczy zawodnikom, pozytywnie wpłynie na ducha drużyny. Z niecierpliwością czekam na reakcję zespołu w kolejnych meczach – dodaje prezes Wisły Robert Czwartek.

Katastrofa w premierze

Ale przecież i Górnik ma swoje problemy. Lijewski bez ogródek podkreśla, że ze Stalą jego zespół zagrał wręcz katastrofalnie i z takim poziomem nie będzie miał czego w Płocku szukać. – Cały mecz zagraliśmy bardzo pasywnie w obronie, jedynie Bondzior robił to, co do niego należało z pasją, reszta stała, kompletny „piach”. Ratował nas tylko Martin Galia w bramce. To w sparingach graliśmy o wiele lepiej. Analizowaliśmy to, taka sytuacja nie może się powtórzyć. Jeżeli od początku zaczniesz mocno w obronie, to nawet jak coś nie wyjdzie, jeden mobilizuje drugiego. A jak od startu grasz źle, to trudno potem wznieść się wyżej, wrzucić dwójkę czy trójkę – analizuje trener Górnika.

Mięsień i plecy

Postawa ze Stalą była też konsekwencją problemów kadrowych, gdy zabrzanie długo nie trenowali w pełnym składzie. Sytuacja się poprawia, ale przed wyjazdem do Płocka Paweł Dudkowski zmagał się z naciągnięciem mięśnia, a Krystian Bondzior z bólem pleców.

– Jeżeli w Płocku zagramy mocno w obronie, to wszystko może się zdarzyć. Chciałbym, żebyśmy zagrali dobry mecz, a jeżeli przyniesie to jakieś punkty, będę podwójnie szczęśliwy – kończy Marcin Lijewski.


Choć rozstali się z Mateuszem Góralskim i Mateuszem Piechowskim, zakończyli współpracę z Ondrejem Zdrahalą, Renato Suliciem czy Zigą Mlakarem, to skłąd uzupełniono o solidne nazwiska. Na linii szóstego metra zawitał Abel Serdio sprowadzony z Barcelony oraz Jeremy Toto z francuskiego Saint-Raphael. Na skrzydle zawitał utalentowany Krzysztof Komarzewski, a obroną rządzić ma Mirsad Terzić. Kompletnej zmianie uległo prawe rozegranie, które wymieniono w całości. W tym sezonie na tej pozycji zagra Predrag Vejin i David Fernandez.


Czytaj jeszcze: Górnik lepszy w dreszczowcu

Największymi gwiazdami są jednak rozgrywający Niko Mindegia i wspominany skrzydłowy Michał Daszek. Obaj w meczu z Górnikiem jednak nie wystąpią. Daszek w starciu z Pogonią złamał nos i w środę przeszedł zabieg, a Mindegia cierpi z powodu skręconej na szczecińskim parkiecie kostki.

RAZ JUŻ WYGRALI…

Ostatnie spotkania Górnika z Wisłą były wyjątkowo emocjonujące. W styczniu w Zabrzu „nafciarze” wygrali tylko 24:23 po rzucie karnym już po końcowej syrenie Konstantina Igropulo (Rosjanina nie ma już w Płocku); wcześniej – we wrześniu – zabrzanie przegrali w Płocku 20:25, ale dwa lata temu to prowadzony przez Rastislava Trtika Górnik sprawił sensację, wygrywając w Orlen Arenie 26:25. W rewanżu przy Wolności doszło do remisu 23:23, po którym Wisła na swoją korzyść rozstrzygnęła rzuty karne.


Na zdjęciu: W styczniu w Zabrzu Górnik przegrał w ostatniej sekundzie. Ale wtedy w Wiśle grał Niko Mindegia, którego teraz występ jest niepewny.

Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus