W końcu wygrana Piasta!

I miał rację – łodzianie nie zaskoczyli Piasta ani składem (wiadomo było wcześniej, że Klimczak jest kontuzjowany, a Kazimierz Moskal otwarcie zapowiadał, że stawia na Wojciecha Łuczaka), ani taktyką. Łodzianie tak jak do tej pory mozolnie, metodycznie budowali akcje, wymieniali podania, szukali luki w obronie rywala, pięcioosobowa defensywa Piasta była jednak szczelna i podania Ramireza, Pirulo czy Piątka do kolegów pod bramką nie dochodziły. Dryblingiem przez pole karne też nie dało się przejść, nie przyniosły powodzenia strzały na bramkę zza „szesnastki”, chociaż Frantiszek Plach już w 2 i 23 minucie mógł przekonać się, co Ramirez potrafi, wybijając piłkę po jego strzałach na róg, chociaż nie wiedział jeszcze, że będzie bohaterem meczu. W pierwszej połowie ŁKS miał zresztą aż siedem rogów, bo większość strzałów obrońcom Piasta udawało się blokować. „Uczymy się ekstraklasy, ale i ekstraklasa uczy się nas” – mawiał trener Moskal. Rywale uczą się – jak widać – szybciej.

Piast strzelał w tej fazie częściej, szkoda tylko, że mniej celnie, bo Felix, Parzyszek, Sokołowski, Hateley czy nawet Konczkowski mieli po kontrach bardzo dobre okazje do zdobycia bramki.

Po przerwie goście zaczęli znów od strzału Felixa, ale przewaga ŁKS w polu stawała się coraz wyraźniejsza. W polu, ale nie w karnym, bo tam nadal ciężko się było wcisnąć. W 68 minucie udało się to wreszcie Arturowi Boguszowi. Zaatakował go energicznie Bartosz Rymaniak, piłka znalazła się poza boiskiem i Ramirez już się szykował do wykonania rzutu rożnego, gdy naczelny specjalista od VAR w Polsce Szymon Marciniak dał sędziemu sygnał sprzed telewizora, że warto tę akcję obejrzeć jeszcze raz. Tak oto ŁKS dostał rzut karny, którego jednak Maksymilian Rozwandowicz nie wykorzystał – Plach jego strzał obronił.

Po jednej z nielicznych akcji ofensywnych w tej fazie gola strzelił natomiast Piast, a konkretne… obrońca ŁKS Artur Bogusz. Po rzucie wolnym Hateleya na polu karnym powstało zamieszania, Bogusz odbił piłkę, a zasługą kręcącego się koło bramkarza Dominika Steczyka było to, że skutecznie przed nią się uchylił.

ŁKS znów miał przewagę w posiadaniu piłki, „wygrał” zdecydowania bilans rzutów rożnych 13-2, ale mecz jednak przegrał. Gra przypominała piłkę ręczną: łodzianie podawali w nieskończoność piłkę na obwodzie, ale do dogodnych pozycji strzałowych nie dochodzili. Pochwał dla łodzian tym razem nie będzie, bo przy tych szansach powinni byli ten mecz wygrać. Gliwicka obrona była znacznie lepsza od schematycznie grających łodzian, a w dwóch kluczowych momentach goście pokazali duże umięjętności (Plach przy obronie karnego) i mieli trochę szczęścia (przy golu samobójczym). Mistrz Polski wygrał pierwszy mecz w lidze i jego kibice nie muszą już nerwowo patrzeć w tabelę.

 

Po meczu powiedzieli:

Waldemar Fornalik: W końcu wygraliśmy. Wcześniej w wielu spotkaniach chwaleni byliśmy za dobrą grę, ale nie zdołaliśmy zakończyć meczów zwycięsko. ŁKS miał przez długie okresy przewagę, zwłaszcza pod koniec pierwszej połowy. Druga była bardziej wyrównana, ale też ze wskazaniem na ŁKS, ale i my mieliśmy swoje momenty. Kluczowym wydarzeniem meczu była niewątpliwie interwencja Franka Placha. To zwycięstwo było nam bardzo potrzebne.

Kazimierz Moskal: Możemy się zastanawiać, czy to był słaby mecz, czy przeciętny. Jeżeli nie mogliśmy go wygrać, to należałoby zrobić wszystko, by nie przegrać. I taka jest różnica między I ligą a ekstraklasą – bardziej doświadczony zespół by do takiej sytuacji, jak przy golu samobójczym, nie dopuścił. Jasne, że nie jestem zadowolony z gry mojej drużyny, ale przecież takie mecze będą się zdarzały.

 

ŁKS– Piast 0:1 (0:0)

0:1 – gol samobójczy, 78 min. (Bogusz)

ŁKS: Kołba – Grzesik, Rozwandowicz, Sobociński, Bogusz – Pirulo, Piątek, Wolski (60. Guima), Łuczak (78. Trąbka), Ramirez 5 – Kujawa (60. Sekulski). Trener Kazimierz Moskal. Rezerwowi: Budzyński, Bryła, Rozmus, Ratajczyk, Kalinkowski, Juraszek.

Piast: Plach – Rymaniak, Konczkowski (60. Mokwa), Czerwiński, Huk, Kirkeskov – Sokołowski, Milewski, Hateley – Parzyszek (72. Steczyk), Felix. Trener: Waldemar Fornalik. Rezerwowi: Szmatuła, Jagiełło, Holubek, Badia, Borkała, Gojko, Korun.
Sędziował Łukasz Szczech (Warszawa). Żółte kartki]; Rozwandowicz (14, faul), Sobociński (54, faul), Ramirez (88, faul)
Piłkarz meczu – Frantiszek Plach.

***

Piątek po raz 250

Łukasz Piątek zagrał w niedzielę po raz 250 w ekstraklasie. 33-letniemu wychowankowi Polonii Warszawa zajęło to 14 lat – debiutował w 2005 roku w meczu Polonii z Odrą Wodzisław, przegranym przez jego drużynę 0:3. Wszedł na boisku 20 minut przed końcem, a więc to nie jego wina, że Polonia przegrała. Milej niż debiut wspomina derby Warszawy w 2009 roku, gdy Polonia po jego bramce zremisowała 1:1 na Łazienkowskiej, albo spotkanie z Piastem w barwach Zagłębia Lubin (2016), w którym jego gol dał Zagłębiu trzecie miejsce w tabeli i awans do europejskich rozgrywek pucharowych. Trzecim ekstraklasowym klubem Piątka był Bruk-Bet Nieciecza. Do ŁKS przyszedł w poprzednim sezonie, więc jego ekstraklasowy licznik zaczął pracować dopiero teraz i już w czwartym meczu mógł świętować jubileusz.

Dopiero po raz trzeci

Pierwszy mecz ŁKS – Piast odbył się 50 lat temu, w sezonie 1968/69, ale ekstraklasie oba zespoły grały ze sobą dopiero po raz trzeci – grano w II lidze, potem w pierwszej, a także o Puchar Polski. Pierwszy ekstraklasowy kontakt łódzko-gliwicki miał miejsce w 2008 roku w Wodzisławiu, gdzie wówczas kwaterowali gliwiczanie. Oba spotkania w tym sezonie wygrał Piast 2:1 i 1:0, a w gliwickiej drużynie grali wówczas między innymi Kamil Glik i Kamil Wilczek.
A 50 lat temu w składzie ŁKS był Andrzej Pyrdoł. Teraz jego wnuczek Piotr jest w ligowej kadrze tego klubu.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ