W Krakowie po derbach wszyscy niezadowoleni

Zamiast Wielkiej Piłkarskiej Majówki była „zasmażka” na lekkim ogniu.


To były derby, w których zwycięstwo bardziej potrzebne było drużynie gości. Wszak Wisła broni się przed spadkiem i podopieczni Jerzego Brzęczka jechali na drugą stronę Błoni ze świadomością, że zdobycie 3 punktów pozwoli im wyskoczyć ze strefy spadkowej. Mimo to kartkowe osłabienia oraz presja plącząca nogi nie pozwoliły przeprowadzić akcji, która pozwoliłaby pokonać bramkarza Cracovii.

„Pasy” natomiast, jak przystało na zespół, który mocno „okopał się” w bezpiecznej strefie tabeli i spokojnie może już sobie grać do końca sezonu o umocnienie pozycji w górnej połowie klasyfikacji potrzebom sąsiadów przeciwstawił bezstresowe granie. Dużo w nim było zalążków dobrych akcji, ale brakowało solidnego wykończenia, w które trzeba było włożyć coś więcej niż tylko codzienną radość z gry w piłkę.

Tym nieco przydługim wstępem dochodzimy do sedna czyli bezbramkowego wyniku, z którego kibice w Krakowie – bez względu na to, której drużynie kibicują – nie mogli być zadowoleni. Liczyli bowiem na Wielką Majówkę, która rozgrzeje i rozpali sympatyków dobrej piłki, a doczekali się, nie licząc „racowiska” z 50. minuty gry, zasmażki na lekkim ogniu.

W pierwszej połowie obydwie drużyny oddały po 3 celne strzały, ale trzeba dodać, że akcje gospodarzy były groźniejsze. Zaczęło się nawet obiecująco, bo Już w 6. minucie, po błędzie Stefana Savicia, Jewhen Konoplanka uderzył płasko z 10. metra i Paweł Kieszek popisał się znakomitą interwencją, po której błyskawicznie wyciągnął jeszcze rękę i zatrzymał próbę dobitki Jakuba Myszora.

Był także czujny w 17. minucie wygrywając pojedynek oko w oko z Konoplanką, który po solowej szarży Mathiasa Hebo Rasmussena, strzelał z 13. metra. Chwilę później odetchnął z ulgą gdy Pelle van Amerssfoort główkował niecelnie z 2. metra. Jeszcze w 31 minucie z pomocą Josepha Colleya wyszedł obronną ręką z opresji, bo gdy Sergiu Hanca uderzył z końcowej linii w pole bramkowe bramkarz Wisły nie zdołał utrzymać piłki w rękawicach. Zrobił to natomiast spokojnie po główce Kamila Pestki w 25 minucie.

„Biała gwiazda” odpowiadała strzałami, przy których Lukas Hrosso, aż tak bardzo natrudzić się nie musiał. Obronił tylko jeden groźny strzał Zdenka Ondraska z 12. metra w 21 minucie, a 3 minuty później przy próbie Savicia impet piłki wyraźnie osłabił rykoszet. Słowacki golkiper gospodarzy był też dobrze ustawiony przy główce Ondraska w 45 minucie.

Po przerwie bliżej zdobycia bramki wydawali się zawodnicy Cracovii, którzy częściej atakowali i oddawali strzały. Brakowało im jednak precyzji, albo Kieszek bronił pewnie, tak jak w 52. minucie po uderzeniu Davida Jablonský’ego z dystansu czy bombie Rasmussena w 71 minucie. Jeszcze w końcówce dwukrotnie spróbował zdobyć bramkę Rivaldinho, jednak chybił strzelając zarówno głową w 81. minucie jak i nogą 8 minut później, a także główkując w 2. minucie doliczonego czasu gry.

Czy te niewykorzystane okazje mogły się zemścić? Tak, gdyby w ostatniej akcji meczu Denis Fazlagić główkując po rzucie wolnym był dokładniejszy. Spudłował jednak, a arbiter po tym uderzeniu zakończył spotkanie.


Cracovia – Wisła Kraków 0:0

CRACOVIA: Hrosso 6 – Rapa 5, Jablonsky 6, Rodin 5, Ghita 5 (84. Siplak niesklas.), Pestka 6 – Hanca 5 (59. Knap 4), Konoplanka 6, Hebo Rasmussen 6, Myszor 5 (84. Rakoczy niesklas.) – van Amersfoort 4 (69. Rivaldinho 5). Trener Jacek ZIELIŃSKI.

WISŁA: Kieszek 7 – Hanousek 5, Frydrych 6, Colley 6, Szot 4 – Citaiszwili 5, Fazlagić 5, Poletanović 4, Manu 5 (78. Skvarka niesklas.), Savić 5 (70. Cisse 4) – Ondrasek 6. Trener Jerzy BRZĘCZEK.

Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Żółte kartki: Ghita (60, faul), Pestka (84, faul) – Citaiszwili (43, faul).


Fot. Krzystof Porębski/Pressfocis