W Legii brakuje tlenu

Mistrzowie Polski są w beznadziejnej sytuacji, ale pomocną dłoń w ich stronę wyciągnęła przerwa reprezentacyjna. Teraz czeka ich szalenie trudne zadanie.


Legia ocierająca się o strefę spadkową to widok, którego można było doświadczyć co najwyżej w pierwszej kolejce czy dwóch nowego sezonu, jeśli „Wojskowi” akurat zaliczali falstart. Później – nawet jeśli forma była przeciętna – warszawiacy zawsze wspinali się w tabeli. Tym razem mają z tym jednak wielki kłopot. 9 punktów w 8 meczach to fatalny wynik, tym bardziej że mistrzom przytrafiło się aż 5 porażek.

Większy komfort Lecha

– Potrzebujemy punktów jak tlenu. Wiemy, jaka jest nasza sytuacja w lidze, przegraliśmy wiele spotkań. Mamy świadomość, w którym miejscu jesteśmy. Wiemy też, że Lech dobrze rozpoczął sezon, wygrał dużo spotkań, zdobywa mnóstwo bramek – mówił Czesław Michniewicz, ciesząc się także, że z racji przerwy reprezentacyjnej w końcu miał więcej czasu na pracę z zespołem. Oczywiście kilku piłkarzy udało się na zgrupowania swoich krajów, ale duża część pozostała w klubie i mogła przećwiczyć pewne elementy.

Z racji gry w pucharach Legia taki komfort miała w tym sezonie bardzo rzadko, tym bardziej że na kilku frontach gra już od lipca. Tego problemu nie ma z kolei… Lech, który skupia się tylko na ekstraklasie. – Ma dużo czasu od meczu do meczu, rywalizuje praktycznie raz w tygodniu, poza jednym spotkaniem Pucharu Polski. Poznaniacy nie mają żadnych dodatkowych gier w tygodniu i to powoduje, że mają dużo czasu, aby dobrze się przygotować do każdego spotkania. To jest widoczne – zwracał uwagę na różnice Michniewicz.

Ta ostatnia niedziela

W ostatnich latach mecze obu zespołów zawsze wywoływały emocje, chociaż w pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że ta rywalizacja trochę się już „przejadła”. Tym bardziej że często poziom sportowy widowiska był niezwykle niski. Lech poza tym miewał różne perturbacje i choć zawsze był gdzieś w pobliżu Legii, nie potrafił jej dorównać. Warszawiacy wygrywali częściej, chociaż „Kolejorz” w 5 ostatnich meczach u siebie uległ „Wojskowym” tylko raz.

– Jest wśród piłkarzy skupienie, widać mobilizację. Przypomniał mi się film „Chłopaki nie płaczą”, kiedy chyba Michał Milowicz śpiewał „Ta ostatnia niedziela”. Ja tej piosenki nie zaśpiewam. Podchodzimy do meczu normalnie, ale mamy świadomość, co to jest za spotkanie. Mieliśmy dużo czasu, aby o tym wszystkim pomyśleć, poukładać sobie w głowie – wyjaśnił Michniewicz, wokół którego, wraz z powrotem ekstraklasy, ponownie zaczęły krążyć plotkarskie sępy wieszcząc jego zwolnienie.

Faktem jest, że porażka z Lechem na pewno trenerowi nie pomoże, ale Legia już nie raz pokazywała, że pod względem mentalnym radzi sobie spośród polskich klubów najlepiej. Aczkolwiek można zastanawiać się, w jakim stopniu głowy warszawskich piłkarzy zajęte są nadchodzącym spotkaniem Ligi Europy z Napoli, które dla wielu graczy „Wojskowych” będzie dużo bardziej ekscytujące niż kolejna potyczka ligowa z „Kolejorzem”.

Bez Boruca

W hicie z Lechem Michniewicz nie będzie mógł skorzystać z Artura Boruca, którego powrót po kontuzji pleców przedłuża się. Nie zagra także Joel Abu Hanna, który w trakcie zgrupowania reprezentacji Izraela nabawił się kontuzji więzadeł pobocznych. Nie wiadomo co z Mateuszem Hołownią, który na treningu złapał lekki uraz, a ciągle nieobecny pozostaje też Bartosz Kapustka.


Na zdjęciu: Piłkarze Legii (na zdjęciu Filip Mladenović) są świadomi, że w ekstraklasie muszą wziąć głęboki oddech.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus