W Legii wciąż dyskutują

Nie w każdym klubie ekstraklasy obniżka pensji piłkarzy przychodzi lekko i przyjemnie, czego przykładem jest najlepiej płacąca Legia Warszawa.

„Wojskowi” stracili większość zarobkowych źródeł, co w połączeniu z i tak nadszarpniętymi w ostatnim czasie finansami – spowodowanymi chociażby brakiem gry w pucharach – wykreowało niełatwą sytuację.

Już ponad tydzień temu klub zwolnił ok. 40 osób z pionu marketingowo-medialnego, a mimo zaleceń ekstraklasy (by obniżyć pensje zawodników o maksymalnie 50% i do kwoty nie mniejszej niż 10 tysięcy złotych miesięcznie) nadal nie dogadano się z piłkarzami.

Jak informował chociażby portal legia.net, wicemistrzowie Polski planowali tymczasowo zmniejszyć wynagrodzenia graczy nawet o 80%, z tym że 30% miałoby być zamrożone – tj. wypłacone po uspokojeniu się sytaucji.

„Przegląd Sportowy” z kolei sugerował, że warszawski klub będzie chciał wypłacać poszczególnym graczom miesięcznie nie więcej niż 20 tysięcy złotych. Piłkarze, którzy rozumieją potrzebę cięć, nie zgadzają się na tak drastyczne ograniczenia.

W Legii nie zarabia się mało. Krzysztof Stanowski na youtube’owym „Kanale Sportowym” podał, że Artur Jędrzejczyk (jak wiadomo, najlepiej zarabiający zawodnik ekstraklasy) dostaje miesięcznie ok. 200 tysięcy złotych. Domagoj Antolić inkasuje 150 tysięcy, Marko Vesović 113 tysięcy, a Arvydas Novikovas 100 tysięcy złotych.

Wielu graczy zarabia po kilkadziesiąt tysięcy złotych, a to tylko pensja podstawowa, bo kontrakty zawierają różne bonusy – w tym słynne „wejściówki”, gwarantujące graczom parę czy paręnaście tysięcy złotych za samo zagranie w meczu.

Legioniści z głodu raczej nie umrą, ale takie cięcia byłyby dla nich sporym przeskokiem, tym bardziej że w wielu przypadkach duże zarobki oznaczają duże zobowiązania finansowe.

W Legii trwają intensywne rozmowy mające rozwiązać problem. Nie jest tajemnicą, że pensje zawodników to element najbardziej obciążający budżet klubu, a jego poluzowanie pozwoli Legii przetrwać. Ograniczenie wynagrodzeń jest normą choćby w Niemczech.

Piłkarze Bundesligi już dawno zrezygnowali z części swoich pieniędzy, które zostały oddane do dyspozycji klubów, aby umożliwić im płynne funkcjonowanie i nie narazić klubowych pracowników na zwolnienia. Porozumienie w Warszawie jest zapewne tylko kwestią czasu.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus