W nowej rundzie w starym stylu

W rundzie jesiennej GKS Tychy był zdecydowanie najlepiej strzelającym zespołem w I-ligowej stawce. Przez zimę podopieczni Ryszarda Tarasiewicza nic nie stracili ze swoich ofensywnych walorów, o czym kibice na Stadionie Miejskim przekonali się już w 5 minucie spotkania inaugurującego rundę wiosenną. Po zagraniu ręką Marcina Flisa tyszanie wykonywali rzut wolny zza linii bocznej pola karnego. Do piłki podeszli obaj najlepiej wykonujący stałe fragmenty gry pomocnicy trójkolorowych. Gdy rywale zastanawiali się, który z nich zdecyduje się na strzał, Wojciech Szumilas lekko zagrał do Łukasza Grzeszczyka, który przytrzymał „przesuniętą” futbolówkę, a „Szumi” płaskim uderzeniem z narożnika pola karnego trafił w długi róg.

Rywale, którzy głównie się bronili, w 31 minucie doprowadzili do wyrównania, bo wykonaniu autu na prawej stronie boiska wykonali dośrodkowanie w pole bramkowe, gdzie na długim słupku akcję zamknął Dominik Kun. Radość z wyrównania trwała jednak krótko, bo wprowadzony do gry za kontuzjowanego kapitana gości Adriana Bastę Grzegorz Baran wykonał wślizg w swoim polu karnym, zwalając z nóg Macieja Mańkę, a pewny wykonawca jedenastek Grzeszczyk zupełnie myląc Daniela Bielicę, zapewnił gospodarzom spokojne zejście do szatni na przerwę.

Po wyjściu z szatni tyszanie skoncentrowali się na kontrolowaniu wydarzeń na boisku, a goście z minuty na minutę śmielej ruszali do ataku, zostawiając w trójkę, a momentami nawet dwójkę z siódemki zawodników nominalnie oddelegowanych przez Tomasza Kafarskiego do defensywy. Efektem tej gry była sytuacja w 69 minucie, kiedy to do pozycji strzału z 16 metra doszedł Damian Chmiel, a do odbitej przez Konrada Jałochę najszybciej dobiegł Mariusz Gabrych i z 5 metra trafił w leżącego bramkarza tyszan. W 72 minucie znowu Chmiel miał dużo miejsca i czasu na oddanie strzału z 10 metra, ale chybił. Trzecią okazję na wyrównanie w 83 minucie miał Kun, który uderzał z 8 metra, ale Jałocha był na posterunku.

W końcówce szczęście uśmiechnęło się jednak do gości. Najpierw w 85 minucie gry po faulu Marcina Biernata na Kamilu Ogorzałym stoper tyszan po drugiej żółtej kartce musiał opuścić murawę, a chwilę później na środku pola karnego padł Gabrych i arbiter odgwizdał faul Wilsona Kamavuaka. Michal Piter-Bućko uderzeniem pod poprzeczkę zmylił golkipera gospodarzy, którzy w nowej rundzie w „starym stylu” stracili punkty.

GKS Tychy – Sandecja Nowy Sącz 2:2 (2:1)

1:0 – Szumilas, 5 min, 1:1 – Kun, 31 min, 2:1 – Grzeszczyk, 38 min (karny), 2:2 – Piter-Bućko, 87 min (karny)

GKS: Jałocha – Mańka, Biernat, Sołowiej, Kallaste (79. Kamavuaka) – Połap, Daniel, Szumilas (68. Kristo), Steblecki – Grzeszczyk, Lewicki (90+1. Piątkowski). Trener Ryszard TARASIEWICZ.

SANDECJA: Bielica – Danek, Basta (33. Baran), Piter-Bućko, Flis – Chmiel, Walski, Kanach, Ogorzały, Kun – Gabrych. Trener Tomasz KAFARSKI.

Sędziował Damian Sylwestrzak (Wrocław). Widzów 3218. Żółte kartki: Biernat, Kallaste. Czerwona kartka Biernat (85 min, druga żółta).

Piłkarz meczu Łukasz GRZESZCZYK.

* * *

Miedź Legnica – Zagłębie Sosnowiec 0:2 (0:0)

0:1 Grzelak, 56 min
0:2 Mularczyk, 72 min