W Podbeskidziu gdzieś popełniono błąd

Już w przerwie meczu w Gdańsku, w szatni „górali”, doszło do męskiej rozmowy. I należy oczekiwać, że nie będzie to jedyna poważna pogadanka w obozie bielskim w najbliższym czasie.




Po meczu w Gdańsku, jeżeli chodzi o obóz Podbeskidzia, na pewno nie mogło być spokojnie. „Górale”, w starciu przeciwko Lechii, zawiedli na całej linii, a szczególnie fatalna była w ich wykonaniu pierwsza połowa spotkania. Podopieczni Krzysztofa Bredego, kolejny raz, popełniali fatalne błędy, a szkoleniowiec, po meczu, nie szukał tanich wytłumaczeń.

– Kuriozalne zachowanie moich zawodników przy kolejnym stałym fragmencie sprawiło, że Flavio Paixao zdobył drugą bramkę. Lechia była jeszcze bardziej napędzona i po wrzucie z autu oraz dośrodkowaniu, Paixao pokazał, że ma piłkarskiego nosa i agresywnie idzie na piłkę. A my, chociaż to była sytuacja dwa na jeden, bo byli tam Komor i Bieroński, tylko się przyglądaliśmy – w ten sposób opiekun ekipy spod Klimczoka skomentował utratę trzeciego gola przez swój zespół.

Trzeba z tego wyjść

W przerwie w bielskiej doszło do mocnej rozmowy, czego zresztą po meczu Krzystzof Brede wcale nie ukrywał. – W szatni porozmawialiśmy zdecydowanie i po męsku. Powiedzieliśmy sobie, że musimy pokazać dobrą twarz oraz góralski charakter. Mieliśmy, jak zbóje, wyjść na boisko i udowodnić, że umiemy grać w piłkę i potrafimy zmienić przebieg rywalizacji.

Tak się jednak nie stało, Lechia z każdą minutą coraz bardziej dominowała i doprowadzała do groźnych sytuacji – to raz jeszcze szkoleniowiec ekipy z Bielska-Białej. Nastawienie to jedno, ale trener próbował również zmienić coś z czysto sportowego punktu widzenia. Już w 56. minucie spotkania wymienił dwóch zawodników, a po kwadransie kolejnych dwóch. Nic to jednak nie dało.

– Staraliśmy się jeszcze pobudzić drużynę wprowadzając ofensywnych zawodników, żeby szukać przynajmniej jednej bramki. Bardzo słaba była zwłaszcza zmiana Ubbinka, który ma umiejętności, potrafi zagrać niekonwencjonalnie i wszedł na zmęczonego przeciwnika. Lechia w dwóch ostatnich meczach rozpędziła się i gra bardzo dobrą piłkę. Nie wierzę jednak, że jest taka różnica pomiędzy pierwszą ligą i ekstraklasą jak to pokazują nasze wyniki, a szczególnie nasza gra w defensywie.

Gdzieś musieliśmy popełnić bardzo duże błędy i wszyscy razem musimy mocno popracować. Wierzę, że z takich sytuacji można wyjść i wierzę, że wyjdziemy z nich silniejsi. W piłce nie ma rzeczy niemożliwych. Tak funkcjonować nie możemy i nie będziemy. Czas na konkretne wnioski i decyzje – podkreślił trener Brede.

Byli od nich lepsi

Czego, po takich słowach, należy się spodziewać? Niełatwo wyrokować. Ale jednocześnie nietrudno nie sądzić, że rozmowa, o której trener Brede wspomina, a która miała miejsce w przerwie meczu w Gdańsku, nie była jedyną, jaką w najbliższych dniach odbędzie z zespołem. Podbeskidzie, nie ma co do tego żadnych wątpliwości, musi zacząć grać lepiej, a przede wszystkim musi zacząć punktować.

Często w takich sytuacjach zdarza się, że wystarczy jeden mecz. Spotkanie na przełamanie, po którym wszystko wraca do normy. Bo przecież nie jest tak, że na przestrzeni kilku tygodni Podbeskidzie zapomniało, jak gra się w piłkę. Całkiem niedawno „górale” imponowali w I lidze. Strzelali sporo bramek, nieźle grali w obronie, a przeskok, o który wspomniał trener, nie jest rzeczywiście tak wielki, aby co mecz rywale aplikowali bielskiemu zespołowi po cztery bramki. A tak stało się przecież już w trzech z pięciu spotkań w tym sezonie.


Czytaj jeszcze: „Górale” dołują

W nadchodzącą sobotę Podbeskidzie zmierzy się przed własną publicznością ze Stalą Mielec. Zespół ten, do niedawna, znajdował się w bardzo podobnym położeniu, co ekipa z Bielska-Białej. Do poniedziałku nie miał na swoim koncie ani jednego zwycięstwa w ekstraklasie, ale przełamał się, pokonując Piasta Gliwice. Wygrała również, też pierwszy mecz w sezonie Warta Poznań, czyli trzeci z beniaminków. Teraz przyszedł czas na bielszczan, którzy w poprzednim sezonie osiągnęli z dwoma wymienionym drużynami lepszy bilans bezpośrednich spotkań.



Na zdjęciu: Spuszczone głowy „górali”, to niezbyt przyjemny widok dla kibiców ekipy spod Klimczoka…

Fot. Pressfocus