W poszukiwaniu nakręcenia

Ten mecz był do wygrania 3:0. Niestety, niewykorzystane kontrataki podłamują – smutno podsumowała przegrane po tie breaku starcie z Japonią, liderka biało-czerwonych, Magdalena Stysiak.


Za naszymi siatkarkami kolejna runda spotkań. Była ona niezwykle wyczerpująca. Starcia z Kanadą, Holandią i Japonią kończyły się tie breakami. Niestety, tylko pierwszy udało im się wygrać. I – o ironio – był to najsłabszy z tych trzech meczów w wykonaniu Polek.

– Dziewczyny mają duże oczekiwania wobec siebie, wobec tego turnieju i wobec swojej gry. Czasami te oczekiwania przewyższają ich możliwości na ten moment. Później trudno im zagrać na miarę swoich możliwości. W meczu z Kanadą były presja i zdenerwowanie w pierwszych dwóch setach, czasem paraliż przy dogrywanych piłkach, ale potem zagraliśmy trzy dobre partie – ocenił Jacek Nawrocki, trener biało-czerwonych.

Japońska defensywa

W spotkaniach przeciwko Holandii i Japonii nasze zawodniczki także mogły pokusić się o wygraną. Zdecydowały błędy w kluczowych momentach.

– W najważniejszych fragmentach zachowaliśmy się trochę za miękko, nie wykorzystaliśmy naszych atutów, daliśmy się kilka razy minąć w obronie. Taktycznie wiedzieliśmy, co gra Holandia, ale tej twardości, szczególnie w końcówkach trochę nam zabrakło – ocenił Nawrocki.

Z Japonią nasze siatkarki po dwóch setach prowadziły. Nie zdołały jednak zadać decydującego ciosu, choć w każdym z kolejnych miały piłki w górze i okazje, by dobić rywalki. Wielkiego rozczarowania kolejną porażką nie kryła zwłaszcza Magdalena Stysiak.

– Mecz był do wygrania 3:0. Niewykorzystane kontrataki jednak podłamują człowieka. Próbowałyśmy się nakręcać. Japonki broniły niesamowite piłki. Wiem sama po sobie, bo im mocniej atakowałam, one tym lepiej broniły. Można oczywiście mówić, że był to dobry mecz, ale ja tak nie uważam. Gdyby był dobry, to wygrałybyśmy 3:0. Była walka, było zostawione serducho, ale niestety jest kolejny przegrany mecz. Musimy się jakoś nakręcać na kolejne spotkania, bo chcemy w końcu wygrywać. Wiemy, jaką mamy drużynę, wiemy na co nas stać, a przychodzi taki moment w meczu, że jest totalne odłączenie i zaczynamy przegrywać – dodała ze smutkiem.

Ostatni błąd

Tym razem Stysiak wystąpiła w roli atakującej. I spisała się wybornie, zdobywając aż 35 punktów. W ostatniej akcji starcia popełniła jednak fatalny błąd. Wybijając się do ataku nastąpiła na linię trzeciego metra.

– Co z tego, że zrobiłam 35 punktów, jak mecz jest przegrany i ostatnią piłkę zepsułam. Głupi błąd, dotknięcie linii, które nie powinno mi się przydarzyć. Jestem po prostu wściekła. To nie powinno się wydarzyć – przyznała Stysiak.

Polki w meczu z Japonkami popełniły kilka innych kuriozalnych pomyłek. Zdarzyło im się pomylić ustawienie, a także… rozegrać akcję w pięć siatkarek, bez libero na boisku.

Albo się jest kibicem, albo nie jest

Trzy pięciosetowe spotkania mocno nadszarpnęły siły naszej drużyny.

– Każda z nas czuje zmęczenie, bo dajemy z siebie maksa. Trener stosuje jednak rotację, więc to zmęczenie nie jest aż tak duże. Jesteśmy tu po to, żeby grać do końca, czy to zmęczenie będzie czy nie, musimy wyjść i pokazać się z jak najlepszej strony, po prostu chcemy wygrywać – podkreśliła Zuzanna Górecka, przyjmująca naszej drużyny.

– Przyda nam się trochę odpoczynku, regeneracji. Może będą rozmowy, wspólne spędzanie czasu, bo każda wie na co nas stać. Nie pokazałyśmy tego we wszystkich meczach. Pomimo trudności, mimo że jesteśmy naprawdę w dołku, nikt w nas nie wierzy…Komentarze są, jakie są. Szkoda ludzi, którzy to piszą. Albo się jest kibicem, albo się nim nie jest. Przepraszam, że to mówię, to nie jest do wszystkich. Nadzieja umiera ostatnia – podkreśliła Stysiak.

Po trzydniowej przerwie, w kolejnej serii zmierzą się Brazylijkami, Tajkami i Niemkami.


Na zdjęciu: Polki są rozczarowane swoimi dokonaniami w Rimini.
Fot. FIVB