W poszukiwaniu Zająca

Nie Leszek Ojrzyński, a Bogdan Zając ma wyprowadzić na prostą Widzew Łódź. Gdyby zastąpił Marcina Kaczmarka, byłby 12. trenerem tego klubu w ciągu ostatnich pięciu lat.


Rok temu Widzew przegrał awans w sposób niezwykły, trwoniąc 13-punktową przewagę, teraz też robi wszystko, by nie wywalczyć bezpośredniej promocji. W sprawnym przeskoku do I ligi miała pomóc grupa doświadczonych zawodników, ale – poza bramkarzem Wojciechem Pawłowskim i Marcinem Robakiem – żaden z nich nie zdał egzaminu. Po 1:3 w Siedlcach RTS stracił fotel lidera i szykuje się do zmiany na stanowisku trenera. Wydawało się, że będzie nim Leszek Ojrzyński, ale zastrzegał, by z jego wizyty na meczu z Pogonią nie wyciągać daleko idących wniosków. Marcin Kaczmarek oczywiście o tym wiedział.

– Jestem rozczarowany efektami mojej pracy w Widzewie i czuję zawód – powiedział po kolejnym fatalnym występie jego zespołu, który w 6 ostatnich meczach zdobył 8 punktów.

Pierwszą „ofiarą” kryzysu jest Rafał Pawlak, który złożył rezygnację z funkcji doradcy zarządu ds. transferów. Drugą może być prezes Martyna Pajączek, a trzecią będzie trener Kaczmarek. Kandydatura Ojrzyńskiego jest już nieaktualna (podobno zadecydowały rozbieżności finansowe), a głównym pretendentem jest teraz Bogdan Zając, dwukrotny mistrz i zdobywca Pucharu Polski z Wisłą Kraków oraz zawodnik klubów z Austrii, Cypru i Chin, mający za sobą epizod w Widzewie, ale chylącym się wówczas (jesień 2003) ku upadkowi. Nie licząc niespełna miesięcznego zastępstwa w Górniku Zabrze, byłaby to jego pierwsza samodzielna praca z seniorami, bo dotąd bywał tylko asystentem, choć nawet w reprezentacji i to u boku samego Adama Nawałki. To właśnie właśnie 48-letni szkoleniowiec ma otrzymać zadanie uratowania tego sezonu. Byłby nim bezpośredni awans, bo dwustopniowych baraży wszyscy związani z Widzewem woleliby uniknąć.


Na zdjęciu: Wiele wskazuje, że Bogdan Zając znów będzie w swoim żywiole.

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus