W Poznaniu intensywnie

Zaskakujące odejście trenera Macieja Skorży zmusiło Lecha do wzmożonego wysiłku. Nie dość, że klub szuka szkoleniowca, to w dodatku działa na rynku transferowym.


Mistrz Polski zagwozdek ma kilka. Do Wolfsburga sprzedał czołowego młodzieżowca i podstawowego piłkarza Jakuba Kamińskiego, ale – według zapowiedzi działaczy – nie planuje ściągać specjalnie nikogo młodego w jego miejsce. W Lechu mocniej chcą postawić na Filipów – wiecznie niespełnionego Marchwińskiego i ogranego w Katowicach Szymczaka.

Problem z głowy

Z klubem pożegnali się już środkowy pomocnik Pedro Tiba oraz bramkarz Mickey van der Hart. Odejście tego pierwszego nie powinno być dla „Kolejorza” problemem, bo Portugalczyk w minionym sezonie i tak nie był podstawowym wyborem trenera Skorży. Poza tym w sierpniu skończy już 34 lata. Jeśli zaś chodzi o van der Harta, to choć ogólnie trzymał przyzwoity poziom, nie był bramkarzem na miarę Lecha. Z tego powodu klub postanowił nie przedłużać jego kontraktu i pozwolić mu odejść, od dłuższego czasu będąc świadomym, że trzeba będzie ściągnąć kogoś między słupki.

Ten problem Lech ma już jednak z głowy. Poznaniacy bowiem oficjalnie poinformowali o finalizacji transferu, o którym spekulowało się już od dłuższego czasu. Szeregi mistrzów Polski zasilił Artur Rudko, kijowianin, wychowanek Dynama, który ostatnie sezony spędził na Cyprze. Od lata formalnie będzie zawodnikiem Metalista Charków, a Lech wypożyczy go na rok, zapewniając sobie opcję wykupu na dwa kolejne lata. Rudko w maju skończył 30 lat.

Siódmy Ukrainiec

– Słyszałem wiele o zespole Lecha. Było tu w przeszłości sporo ukraińskich piłkarzy. Nie znam ich co prawda aż tak dobrze i nie miałem okazji się z nimi kontaktować, ale wiem, że polska liga jest mocna. Wymagająca pod względem fizycznym, ale równocześnie pełna dobrych piłkarzy. Wiem też, że mój nowy klub będzie teraz występował w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Będzie to wielka szansa dla Poznania i drużyny, by reprezentować Polskę na najwyższej europejskiej arenie – powiedział po podpisaniu umowy Artur Rudko.

Na Cyprze Ukrainiec zbierał świetne recenzje. Był uznawany za jednego z najlepszych golkiperów tamtejszej ligi. Nic dziwnego, że w Lechu oczekiwania wobec niego są duże.

– To oczywiste, że będę chciał tu grać o najwyższe cele. Pierwszym jest sięgnięcie ponownie po tytuł mistrzowski, a także wywalczenie Pucharu Polski. I oczywiście zrobienie wszystkiego, co w naszej mocy, by powalczyć o awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów – deklarował ambitnie siódmy Ukrainiec w historii „Kolejorza”. Przed nim w Lechu grali: Ihor Kornijec, Wołodymyr Jaroszczuk, Wołodymyr Kostewycz, Ołeksij Chobłenko, Bohdan Butko oraz Wasyl Kraweć.

Kandydat z Holandii

Bramkarz to jedno, ale wciąż nie wiadomo, kto będzie jego trenerem. Po odejściu Skorży do Poznania spłynęło kilkadziesiąt CV szkoleniowców chętnych podjęcia pracy w ekipie mistrza Polski. Wśród nich były tak znane nazwiska, jak Sven-Goran Eriksson czy Alan Pardew. Oczywiście działacze zrobili odpowiedni przesiew kandydatur, zostawiając na swoim stole tylko najciekawszych i najrealniejszych trenerów. Przeważają podobno opcje zagraniczne. Holenderski portal voetbalprimeur.nl z pewnym zaskoczeniem poinformował, że Lech rozpoczął negocjację z Johnem van den Bromem. 56-letni Holender prawie całą swoją trenerską karierę spędził w ojczyźnie i Belgii, ostatnio jednak zaliczył krótki okres w Arabii Saudyjskiej. Sukcesy osiągał z drużynami belgijskimi. Z Anderlechtem był mistrzem kraju w 2013 roku, dorzucając do tego dwa Superpuchary. Z Genkiem w 2021 roku sięgnął z kolei po Puchar Belgii. Jego nazwisko jest najgorętsze w kontekście objęcia Lecha.


Na zdjęciu: Artur Rudko może pochwalić się świetnymi warunkami fizycznymi.
Fot. lechpoznan.pl/ Przemysław Szyszka