W roli delikatnego faworyta

Raków Częstochowa do dzisiejszego spotkania z Legią podchodzi w roli delikatnego faworyta.


Jeszcze kilka lat temu byłoby to nie do pomyślenia, jednak podopieczni Marka Papszuna w Warszawie będą chcieli zdobyć komplet punktów, a na dodatek powiększyć przewagę nad legionistami. Teoria i statystyki są po stronie zespołu z Częstochowy. W końcu czerwono-niebiescy na ostatnie pięć spotkań z Legią (licząc ligę, Puchar i Superpuchar Polski) wygrali cztery razy. Jeden mecz, w poprzednim sezonie, zremisowali. Podział punktów okazał się jednak kosztowny w dalszej perspektywie. Raków między innymi z tego powodu nie zdobył mistrzowskiego tytułu. Obecne rozgrywki wskazują jednak, że tym razem historia się nie powtórzy.

Trudno to powtórzyć

Obie drużyny ostatni raz zmierzyły się 11 września ubiegłego roku. Jest to data szczególna dla Rakowa. Częstochowianie gładko pokonali podopiecznych Kosty Runjaicia i od tego momentu są niepokonani tak w lidze, jak i w Pucharze Polski (w tym drugim przypadku dobra passa trwa już kolejny rok). Małe jest jednak prawdopodobieństwo, aby podopieczni trenera Papszuna ponownie zrobili show i rozbili rywala czterema bramkami. Trzeba przecież pamiętać, że kilku graczy zameldowało się na zgrupowaniach swoich reprezentacji.

Dodatkowo „wojskowi” na swoim obiekcie w tym sezonie jeszcze nie przegrali. Zresztą to samo tyczy się Rakowa. Legia jednak ma gorszy bilans rywalizacji u siebie (Raków na 13 meczów wygrał 12, podopieczni trenera Runjaicia – na 12 lepsi byli w ośmiu). Częstochowianie na wyjeździe radzili sobie o wiele gorzej. W końcu w pięciu na 12 przypadków wracali do domu bez kompletu punktów (trzy remisy i dwie porażki). Ponadto w rundzie wiosennej jedyne stracone „oczka” to remisy na wyjazdach, ze Stalą Mielec i Wartą Poznań.

Reasumując można mieć przeczucie, że częstochowianie w Warszawie nie będą mieli łatwego zadania. Druga strona jest jednak pozytywna. Raków na razie radzi sobie bardzo dobrze. Ma solidną przewagę nad legionistami w tabeli. Dodatkowo przed przerwą na reprezentację pokonał Cracovię, zespół, z którym w lidze nie wygrał od końca lat 70-tych, mimo kilku prób w ekstraklasie. Rozmawiając z niektórymi osobami pracującymi przy Limanowskiego można wyczuć sporo optymizmu przed meczem z Legią. Jak wskazywali, dzisiejsza rywalizacja z warszawianami będzie łatwiejsza niż z „Pasami”.

Lubią grać z mocnymi

Ich pozytywne podejście popierają liczby. Częstochowianie w końcu na osiem spotkań z zespołami z Top 6 ekstraklasy (licząc też mecz Pucharu Polski z Pogonią Szczecin) wygrali sześć takich rywalizacji. W dwóch wyjazdowych przypadkach (wspomniany pojedynek z Wartą oraz wcześniejszy z Widzewem) remisowali. Właśnie podział punktów nie byłby dla lidera ekstraklasy powodem do rozpaczy. Kluczem jest nie przegrać przy Łazienkowskiej. Wywiezienie choćby punktu, a najlepiej trzech, ustabilizuje sytuację Rakowa w ligowej tabeli.

Do końca rozgrywek zostanie im jeszcze osiem spotkań. Raków więc będzie miał pewien margines błędu. Nawet jedna, czy dwie porażki nie pozbawią go pozycji lidera, szczególnie, że Legia też może zacząć tracić „oczka”. Zupełnie inaczej będzie wyglądać sytuacja w przypadku, jeżeli drużyna trenera Papszuna przegra, nawet nieznacznie w legionistami. Wówczas w głowie zawodników może pojawić się niepewność. Tej jednak na ten moment nie ma. Raków jest zmotywowany. Piłkarze wicemistrza Polski doskonale zdają sobie sprawę z wagi dzisiejszego spotkania.

Może się okazać, że rywalizacja przy Łazienkowskiej będzie mieć podwójne znaczenie. W końcu niewykluczone, że obie drużyny spotkają się w obecnych rozgrywkach jeszcze raz w Warszawie. Tym razem jednak celem będzie Stadion Narodowy i finał Pucharu Polski. Zwycięzca dzisiejszego meczu może mieć więc odrobinę więcej pewności siebie, oczywiście przy założeniu, że obie ekipy w decydującym spotkaniu się znajdą.


Na zdjęciu: Raków jedzie do Warszawy, by wrócić z punktami – ich ilość ma mniejsze znaczenie.

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus