W rundzie jesiennej Górnik miał dwa oblicza

Zabrzanie prezentowali jesienią dwa oblicza, jedno momentami świetne, a drugie niestety fatalne.


Z występami górniczej jedenastki w pierwszej części sezonu 2022/23 był jak z doktorem Jekyll i panem Hyde ze słynnej powieści szkockiego prozaika Roberta Louis Stevensona. Z jednej strony dobre czy bardzo dobre występy, jak ze ścisłą czołówką ligowej tabeli, w wygranych starciach z Rakowem, Widzewem czy Pogonią czy w remisowanym spotkaniu przy Łazienkowskiej z Legią (na wygraną nie pozwolił arbiter meczu w Warszawie Łukasz Kuźma), z drugiej strony były też gnioty, jak niedawna porażka z Miedzą na swoich śmiechach u siebie trzema bramkami czy wcześniej ze Stalą Mielec też na swoim stadionie.

W ogóle jeżeli chodzi o występy na Stadionie im. Ernesta Pohla, to „górnicy” mają co poprawiać i nad czym się zastanawiać zimą. Z 9 meczów u siebie przegrać aż 5 i zdobyć w nich ledwie 8 punktów, to bilans więcej niż mizerny. O tyle jeszcze to zaskakujące, że przecież jeżeli chodzi o frekwencję, to należy ona w Zabrzu do najwyższych w lidze. Średnio na mecze Górnika jest co najmniej kilkanaście tysięcy fanów.

W zakończonej rundzie jesiennej drużyna prowadzona przez Bartoscha Gaula dobre występy przeplatała futbolowymi gniotami. Na pewno wpływ na to miały zmiany w składzie i na ławce trenerskiej. Co do nowych zawodników, to pojawiali się oni z Zabrzu już nawet po zakończeniu letniego okienka, jak choćby szwedzki defensor Emil Bergstroem, który przyszedł awaryjnie w miejsce kontuzjowanego Rafała Janickiego. W tej sytuacji o jakiejś spokojnej pracy nie mogło być mowy, a nie sprzyjało czy nie sprzyja też temu to co dzieje się wokół Górnika i choćby niespodziewane odejście pod koniec sierpnia prezesa Arkadiusza Szymanka. Było więc, jak rok temu, kiedy z ostatnim dniem sierpnia z Górnikiem pożegnał się inny prezes, Dariusz Czernika.

Zdobycz punktowa zabrzan na koniec roku nie jest imponująca i zimą oraz wiosną trzeba będzie być czujnym. Na pewno jednak nie będzie jakiejś kadrowej rewolucji, bo z tą mieliśmy do czynienia latem, kiedy w klubie pojawiło się kilkunastu nowych graczy, w tym 8 zagranicznych.

Co zostanie w pamięci z tej części rozgrywek? Na pewno kolejne bramki zdobywane przez 19-letniego Szymona Włodarczyka, który idzie w ślady swojego ojca Piotra, świetnego ligowego snajpera, na pewno gol zdobyty przez Lukasa Podolskiego z 63 metrów z Pogonią w Szczecinie, o którym pisały media na całym świecie. Oby w rundzie rewanżowej w grze Górnika było więcej doktora Jekyll, niż pana Hyde…


12. GÓRNIK ZABRZE

NA PLUS

Strzelająca młodzież

W żadnym klubie ekstraklasy młodzieżowcy nie nastrzelali dla swojej drużyny tyle bramek, co w barwach Górnika. To w sumie aż 10 goli. Siedem z nich przypadło na konto Szymona Włodarczyka, który z polskich napastników jest jesienią najlepszy w lidze, a trzy na konto Aleksandra Paluszka. Ten drugi jest nominalnym obrońca, ale mocno pomagał przy stałych fragmentach pod bramką rywala. Zdobył jeszcze gola w pucharowej grze w Kaliszu. Paluszek był młodzieżowcem ekstraklasy sierpnia, a Włodarczyk w październiku.

NA MINUS

Fatalnie w domu

Za zabrzanami fatalne wyniki, jeżeli chodzi o występy na swoim stadionie. Jesienią przy Roosevelta wygrywały kolejno Cracovia 2:0, Stal Mielec 3:1, Zagłębie Lubin 3:2, Lech Poznań 2:0 i nawet zamykająca tabelę Miedź Legnica 3:0, która wcześniej na wyjazdach w siedmiu meczach zdobyła ledwie punkt… W 9 meczach w Zabrzu „górnicy” stracili aż 17 bramek. To tyle co trzeci póki w tabeli Widzew we wszystkich jesiennych meczach. Nikt tak nie był dziurawiony u siebie, jak 14-krotny mistrz Polski w pierwszej części bieżących rozgrywek…

STRZELCY

GÓRNIK 26: 7 – Włodarczyk, 3 – Dadok, Okunuki, Paluszek, 2 – Janża, Krawczyk, Podolski, 1 – Bergstroem, Jensen, Nowak, Olkowski.


Na zdjęciu: 19-letni Szymon Włodarczyk (z lewej) był jesienią najskuteczniejszym zawodnikiem Górnika.

Fot. Mateusz Porzucej/PressFocus