W siatkarskich szponach…

Tata, trener i prezes klubu, zaś od niedawna rozgrywający na parkietach PlusLigi, zaś żeńska część rodziny mocno ich wspiera w sportowych pasjach.


Mama Anna biegała na średnich dystansach w Sosnowcu, zaś tata Krzysztof nie stronił od sportów wszelakich, ale przede wszystkim grał na poziomie III-ligowym poziomie w Zamościu. Trudno się dziwić, że dzieci uprawianie sportu w genach zakodowane. Syn Jakub na dobre i złe związał się z siatkówka i teraz z powodzeniem jest jednym z dwóch rozgrywających GKS-u Katowice.

Córka Aleksandra poszła w ślady brata i reprezentowała II-ligowy UKS Sokół 43 Katowice, ale chwilowo wzięła rozbrat z siatką, bo finiszuje ze studia na gliwickiej Politechnice. Tylko od czasu do czasu wraz z przyjaciółmi dla przyjemności gra w siatkówkę plażową w hali w Gliwicach. Rodzina Nowosielskich, bo o niej mowa, jest w siatkarskich szponach.

Pani Anna składy drużyn oraz wyniki recytuje bezbłędnie, z kolei Krzysztof dyrektor szkoły, jest prezesem i trenerem od 22 lat UKS-u Sokół 43. Jakub jest skupiony na grze z GKS-em Katowice o miejsce w play offach z GKS-em Katowice oraz końcówce studiów w katowickiej AWF.

Najpierw piłka kopana

Krzysztof senior rodu jest dobrze znaną postacią w środowisku sportowym, wszak od lat pielęgnuje bogate siatkarskie tradycje w Katowicach i jest znanym trenerem i działaczem. Bo mało już kto pamięta boje siatkarek Kolejarza Katowice i barwną postać prezesa Krzysztofa Dziunikowskiego.

– Najpierw była piłka nożna w rodzinnym Zamościu i grałem na poziomie III-ligowym – rozpoczyna swoją opowieść pan Krzysztof. – Jednak doznałem kontuzji kolana i ona sprawiła, że nie mogłem wskoczyć wyżej. Potem studia w krakowskiej AWF i grałem na niższych szczeblach bardziej dla przyjemności i własnej satysfakcji.

Kiedy już pracowałem w szkole byłem również trenerem HKS-u Szopienice i mogę się pochwalić, że moim wychowankiem był Mirosław Sznaucner, później znany obrońca GKS-u Katowice i Arisu Saloniki. Jednak zrezygnowałem, bo w piłce nożnej źle zaczęło dziać i swoje zainteresowania przeniosłem na inne gry zespołowe. Najpierw z chłopakami trochę trenowałem koszykówkę, ale zainteresowałem się siatkówką i tak jest do dzisiaj.

Oczko w głowie

Krzysztof Nowosielski w gronem przyjaciół i znajomych wieczorami grywali rekreacyjnie w siatkówkę, a jednocześnie rodzicami dzieciaków chodzących do szkoły. Praca z młodzieżą się fajnie rozwijała i wówczas postanowiono powołać do życia UKS Sokół 43, by wszystko było można sformalizować i wówczas wiele problemów natury organizacyjnej czy finansowej nieco usprawnić.

Nazwa Sokół wzięła się Towarzystwa Gimnastycznego Sokół w Szopienicach, które w 1998 r. obchodziło 100-lecie. Początkowo zajmowano się szkoleniem zarówno dziewcząt i chłopców. Jednak później ograniczono się tylko prowadzenia zajęć z dziewczętami, bo chłopcy przeszli Spodka Katowice, a teraz są pod kuratelą sportowej fundacji GKS-u Katowice i większość z nich uczęszcza do Szkoły Mistrzostwa Sportowego, w której są również są piłkarze nożni.

Sokół 43 AZS AWF SMS Katowice – bo tak jest oficjalna, medialna i marketingowa nazwa to już poważna instytucja, bo zrzesza 140 siatkarek, jest kilka zespołów minisiatkówki, młodziczki, kadetki i juniorki (uczą SMS-ie) oraz seniorki, występujące w II lidze. Pracuje z nimi 6 trenerów.

– Praca z dziewczynami różni się zasadniczo od tej z chłopcami i upłynęło kilka lat nim się jej nauczyłem – śmieje się trener i prezes w jednej osobie. Od 3 lat trenuję z grupą młodziczek i zapowiada się niezły zespół. Dostałem takiego kopa, z przyjemnością pracuję i sam jestem ciekaw co z tego się wykluje.

Teraz dmucham na zimne, bo w przeszłości też miałem nieźle zapowiadającą drużynę, ale później dziewczyny dokonują innych wyborów i rezygnują ze sportu. Kilka lat temu dwie dziewczyny wybrały karierę w modelingu i nasza oferta sportowa nie była żadną konkurencją. Z takimi problemami trzeba się również zmierzyć, ale to chyba naturalna kolei rzeczy.

Głównym sponsorem seniorskiej drużyny jest miasto i dotacja wynosi 70 tys. zł na rok, zaś pozostałe grupy młodzieżowe otrzymują 40 tys. zł. Nie są to kwoty oszałamiające, ale jakoś wiąże się koniec z końcem.

Rodzina Nowosielskich przed laty…

– Nie mamy żadnych długów i to dla nas najważniejsze – podkreśla z dumą prezes. – Do niedawna mieliśmy najniższe składki klubowe 15 zł., ale w tym roku podnieśliśmy do 30 zł., bo sytuacja jest szczególna. Mogliśmy liczyć na drobnych sponsorów, ale mamy trudne czasy i to wsparcie jest mniejsze.

Czy Sokół może wyfrunąć wyżej? Prezes Nowosielski jest realistą i doskonale zdaje sobie sprawę, że bez większego budżetu nawet nie ma co marzyć. I liga, uwzględniając oszczędności, to budżet szacuje się na 400 tys. zł. A jak zgromadzić taką kwotę? Ot, pytanie…

– Grajmy seniorkami, gdzie gramy, a skupmy się na szkoleniu dzieciaków oraz młodzieży, bo to nam najlepiej wychodzi – podsumowuje prezes.

Gimnazjalista na parkiecie

Jakub, Nowosielski junior, miał wszelkie predyspozycje, by uprawiać sport. Zdolny ruchowo, a przy tym szalenie obowiązkowy, początkowo zajmował się tenisem stołowym. Adam Płodzień, były tenisista Baildonu Katowice, stworzył silny ośrodek tenisowy w szkole i wykształcił wiele zawodniczek. Kuba jako chłopak próbował grać w kosza, a potem pochłonęła go siatkówka, a wszystko to pod kierunkiem – rzecz jasna – taty.

– Z tatą ćwiczyłem od II klasy do skończenia gimnazjum, ponad 7 lat i to wpił wszystkie zasady jakie obowiązują sporcie. – Z upływem lat zdobywałem już kolejne sportowe doświadczenia, ale już pod kierunkiem innych szkoleniowców.

Siatkarze Sokoła występowali w III lidze i jako 17-latek zgłosił się Grzegorz Kosok, dziś uznany ligowy środkowy, a wówczas próbujący swoich sił w piłce nożnej w GKS-ie Katowice. Jednak fachowcy piłkarscy orzekli, że sobie nie poradzi i powinien poszukać sobie innej dyscypliny. Trener Krzysztof doradził, że MKS Będzin to będzie dla niego dobre miejsce i z tym zespołem cieszył się już z mistrzostwa Polski juniorów. Przez wiele sezonów z powodzeniem występuje na parkietach PlusLigi.

W Sokole również występował również obecny trener GKS-u Grzegorz Słaby i tam po raz pierwszy spotykał z ówczesnym gimnazjalistą 14-letnim Kubą

– Gdy trafiłem do Sokoła mieliśmy kłopot z rozgrywającym, bo doznałi kontuzji – wspomina Grzegorz Słaby. – W drużynie na krótko pojawił się Kuba i dawał sobie radę. Potem jednak wyfrunął do Częstochowy i podjął naukę w znanym liceum im. Norwidzie.

Po raz kolejny spotkaliśmy w Tychach w I lidze, gdzie byłem trenerem, zaś Kuba miał zaliczony staż w Ostrołęce. Drużyna wycofała się z I ligi i znów nasze drogi się rozeszły. W tym sezonie znów pracujemy i dążymy do jak najlepszego wyniku.

Wędrowiec przez lata

Po skończeniu gimnazjum Kuba otrzymał propozycje, by uczył oraz trenował w stolicy i reprezentował słynne Metro. Jednak słynna kuźnia siatkarska, czyli częstochowskie liceum im. Norwida było znacznie bliżej, a trenerami byli Janusz Sikorski i mistrz świata z Meksyku’74 Stanisław Gościniak. Stąd też wybór Kuby był naturalny.

Z zespołem z Norwida zdobył wicemistrzostwo kadetów, oraz mistrzostwo juniorów w 2012 r. oraz Klubowe Mistrzostwo Europy U’18. Podczas tego turnieju juniorów MP dopadł go straszliwy pech, bowiem w półfinałowym meczu doznał kontuzji kolana. A potem okazało się, że czeka go operacja łąkotki. Finał z Gwardią Wrocław (Maciej Muzaj) oglądał już z ławki, bo o grze nie było już mowy.

– To był mój niezły czas i otrzymałem powołanie do kadry juniorów prowadzonej przez trenera Jacka Nawrockiego przed mistrzostwami Europy – mówi Jakub. – Jednak los sprawił inaczej doznałem kontuzji i wszystko wokół mnie toczyło się już innym trybem. To był istotny moment w mojej sportowej przygodzie.

Po operacji, za rodziców pieniądze, niezbędnej rehabilitacji pragnął realizować siatkarskie marzenia. Otrzymał propozycję z Ostrołęki wraz ze swoim kolegą z Sokoła i Norwida Krzysztofem Kołodziejem (dziś menedżer) i w tamtejszej drużynie dwa sezony. W tym drugi jako pierwszy rozgrywający. Grał również TKS Tychy, drużyna była skazywana na spadek, ale ostatecznie po barażach z AGH Kraków się utrzymała.

Jednak brak finansów sprawił, że ostatecznie klub zrezygnował z gry w I lidze. Powrót na sezon do Ostrołęki, później rok w Krakowie, a następnie w częstochowskim Norwidzie. Dwa udane sezony w I-ligowej Gwardii Wrocław zaowocowały kontraktem z GKS-em Katowice. Po 11 latach powrócił do swojego rodzinnego miasta i ma… swój fanklub. Grono przyjaciół i kolegów mocno go wspiera, choć teraz nie można bezpośrednio z trybun. Jednak w mediach społecznościowych są aktywni.

– Między I ligą i PlusLigą jest różnica organizacyjna oraz sportowa – wyjaśnia rozgrywający. – Początkowo byłem nieco przytłoczonym tym co się wokół dzieje, bo kamery telewizyjne na każdym meczu, po przeciwnej stronie stoją mistrzowie świata czy też znani obcokrajowcy z sukcesami sportowymi. Powoli, tak przynajmniej myślę, powoli się wdrożyłem się w tę siatkarską machinę.

Staram się wywiązywać jak najlepiej ze swoich obowiązków. Tata często mi powtarza, że gdy obserwuje moją grę to przewidzi w którą stronę skieruję piłkę. A wówczas odpowiadam: tato to nie możliwe, bo sam w tym momencie nie wiem który kierunek wybiorę. I tak się przekomarzamy – śmieje się junior.

– Po meczach siadamy, czasami przy lampce wina i dyskutujemy o tym co się wydarzyło – dodaje senior Krzysztof. – Jako siatkarski amator nie wypada mi doradzać, bo przecież Kuba jest już dojrzałym zawodnikiem. Jego droga do PlusLigi dość mocno się wydłużyła, ale konsekwentnie zmierzał do niej i cel swój realizował.

Nie jest wielką tajemnicą, że musi poprawić grę w bloku oraz zagrywkę. Swego czasu uderzał z wyskoku i wióry leciały z parkietu. Jednak został przestawiony na zagrywkę taktyczną i z nią bywa różnie. Kuba kończy studia na katowickim AWF-ie i wydaje się, że w przyszłości pragnie zostać trenerem. Tak podejrzewam, to odległa przyszłość, choć o niej jeszcze rozmawialiśmy.

Krzysztof Nowosielski, dyrektor szkoły nr 44, prezes Sokoła oraz trener w jednej osobie marzy, by szkoleniem dzieci i młodzieży objęto więcej szkół. Można byłoby stworzyć na akademię na wzór tej z Jastrzębia i rozwijać tę dyscyplinę. Ot, to jego sportowe marzenie. Swego czasu nakreślił kilka planów jak miałoby to wyglądać, ale skończyło się na planach. – Może kiedyś do nich wrócimy w nieco zmodyfikowanej formie – mówi na pożegnanie senior.


Na zdjęciu: Przed laty tata górował nad synem, ale teraz nikt ma żadnych wątpliwości kto rządzi pod siatką.

Fot. archiwum rodzinne i GKS Katowice