W teorii, nie w praktyce

Chorzowianie są „czerwoną latarnią” pierwszoligowej tabeli. – Teoretycznie w spotkaniu lidera z ostatnim zespołem powinien być z góry znany. Jednak nie zawsze teoria sprawdza się w praktyce. W piłce nie zawsze murowany faworyt jest górą i na to liczę – mówi Mariusz Śrutwa, ongiś niezwykle skuteczny napastnik „Niebieskich”, a obecnie także członek rady nadzorczej spółki Ruch Chorzów S.A. – Z drugiej strony: widać gołym okiem, że piłkarsko odstajemy od innych, nie wykorzystujemy nawet… 200-procentowych okazji, a takie mecze jak z Olimpią Grudziądz, Górnikiem Łęczna, Stomilem Olsztyn powinniśmy wygrać, bo w każdym z tych spotkań mieliśmy więcej klarownych okazji do strzelenia zwycięskich bramek. Widzimy więc, co się dzieje, ale nie jest w gestii rady nadzorczej monitorowanie poziomu sportowego, choć ten jest daleki od normalnego. Z drugiej strony – mamy szereg wątpliwości, także w kwestiach stricte sportowy, transferowych i będziemy zadawać zarządowi klubu pytania już na kolejnym posiedzeniu rady w następnym tygodniu – zapewnia Śrutwa, który dzisiaj wybiera się na mecz do Legnicy.