W Tokio to będą zawody niespodzianek

Rozmowa z profesorem Januszem Iskrą (AWF Katowice), trenerem m.in. mistrza Europy (1998) na 400 metrów przez płotki Pawła Januszewskiego.


Panie profesorze, ile przewiduje pan medali dla biało-czerwonych na Stadionie Olimpijskim w Tokio?

Janusz ISKRA: – Jestem optymistą. Uważam, że będzie bardzo dobrze, stawiam na pięć krążków. W samym młocie może być kilka, wierzę w Wojciecha Nowickiego i Pawła Fajdka. Jeżeli Anicie Włodarczyk udałoby się wygrać, będzie pierwszą kobietą z 3 złotymi medalami w tej samej konkurencji indywidualnej. Życzę jej tego, to byłoby cudowne. No i AZS AWF Katowice! Do tego sztafeta 4×400 kobiet i Marcin Lewandowski na 1500 m. Marcin Krukowski i Maria Andrejczyk też kandydują, ale oszczep to konkurencja loteryjna.

Jak wytłumaczyć „klątwę Fajdka”, 4-krotnego mistrza świata w rzucie młotem, który w Londynie i Rio de Janeiro nie awansował nawet do olimpijskiego finału?

Janusz ISKRA: – To oczywiście klęska totalna, podobnie można wspomnieć Adama Kszczota. Ale też startu na igrzyskach nie da się porównać z niczym. To zupełnie inny charakter, atmosfera, „klimat”, inne emocje i siły oddziałujące na psychikę sportowca. To nie jest mityng, gdzie można się porozglądać po stadionie czy poziewać. Nawet nie mistrzostwa świata, bo te są co dwa lata i niektórzy podchodzą do nich luźniej. Start na igrzyskach każdy traktuje już na sto procent, chce wygrać, zdobyć medal.

Jakie to będą igrzyska lekkoatletyczne – rekordowe, ciekawe?

Janusz ISKRA: – Zwykle przed igrzyskami robiłem sobie ranking, bawiłem się w typy, kto może być na podium – z reguły sprawdzało się w 50 procentach. Teraz bym się nie odważył.

Dlaczego?

Janusz ISKRA: – Na niemal dwa lata straciliśmy lekkoatletów z oka. Zawody w pandemii były trochę na siłę, kadłubowe, wymuszone. Straciłem nieco orientację – ktoś zniknął, ktoś w ogóle zakończył karierę, ktoś nie startował, ktoś się nagle pojawił – co wydaje się nawet podejrzane. Niewiele o tych „nowych” wiemy – czy to zawodnik na jeden „strzał”, czy na 10 lat. Amerykanie pokazali świetną formę, ale już o Jamajczykach jakoś cicho się zrobiło, pozamykali się, Afrykanie też nie podróżowali do Europy. Dlatego przewiduję mnóstwo niespodzianek, wiele nowych nazwisk. I wpadek dopingowych też.

Czy upał i ogromna wilgotność w Tokio mogą pokrzyżować naszym szyki?

Janusz ISKRA: – Nie. Na tym poziomie profesjonalizmu sportowcy powinni być na to przygotowani i wytrenowani. Oczywiście, dla tych, którzy przegrają, może być to jakieś wytłumaczenie. Na Uniwersjadzie w Buffalo faworytem biegu na 5000 m był Piotr Gładki. Na zgrupowaniu trenował po południu, żeby uniknąć upału. Na miejscu finał odbywał się w samo południe w dużej wilgotności. Gładki wyrwał, prowadził przez 150 metrów, skończył ostatni, no bo upał…

Niektórzy wymieniają w gronie kandydatów Patryka Dobka. Jak pan ocenia jego rewoltę i zmianę płotków na 800 metrów?

Janusz ISKRA: – Dobek zawsze był typem wytrzymałościowym, choć pół roku pracy i startów na tym dystansie to trochę mało… Ale Zbigniew Król to wielki fachowiec, u niego zawodnicy zwykle osiągali najlepsze wyniki. Ale czy zmiana w rywalizacji z czarnoskórymi Amerykanami na ściganie się z czarnoskórymi Kenijczykami się powiedzie, zobaczymy. Pana zapytam, co pan sądzi o Karstenie Warholmie i jego rekordzie świata na 400 metrów przez płotki z Oslo 46,70?

To ja powinienem zapytać fachowca, trenera mistrza Europy z Budapesztu w 1998 roku Pawła Januszewskiego…

Janusz ISKRA: – Byłem w szoku. W pierwszym starcie w sezonie coś takiego! Choćby z punktu widzenia szkoleniowego, to niepojęte. Zawsze byłem zwolennikiem spokojnego dochodzenia do optymalnej formy, moi zawodnicy nie startowali w hali, bo uważałem, że to dwa miesiące stracone w szkoleniu na płotkach. Więc to dla mnie wręcz antytreningowe, ale może teraz tak należy, a ja się starzeję? Nie wiem! Gdy Norweg bił rekord świata, stwierdziłem, że się nie znam na płotkach. Warholm do ostatniego płotka dobiegał na 15 kroków, cały dystans na 13. Najszybciej w historii przebiegł dwa pierwsze odcinki i finisz. Zwykle strategia jest taka, albo szybki początek, albo szybki koniec. A on zaczyna jak tylko może i jeszcze mu tyle starcza, że na końcu biega najszybciej na świecie. Z kolei inny faworyt, Amerykanin Rai Benjamin, biega pięknie od szóstego do ósmego płotka.

Pana podopieczny, Paweł Januszewski, zajął w 2000 roku w Sydney 6. miejsce. Jak pan wspomina australijskie igrzyska?

Janusz ISKRA: – Pamiętam ten dzień, 25 września, bo półfinały na płotkach poprzedziły finał kobiet na 400 metrów. Wszyscy kibice wchodzący na stadion otrzymali stylizowane na race latarki. W pewnym momencie zgasły światła, żarzyło się tylko ponad 110 tysięcy świetlnych punkcików na stadionie, fanfary, wchodzi bożyszcze gospodarzy i Aborygenka, Cathy Freeman. Wrażenie było kosmiczne, fascynujące, a potem Australia oszalała, bo Freeman wygrała.

Chwilę wcześniej wyszedł pan jednak ze stadionu totalnie załamany…

Janusz ISKRA: – Paweł zajął w pierwszym z trzech półfinałów 4. miejsce, a do finału wchodziło dwóch najszybszych z każdego biegu i dwóch z najlepszymi czasami ze wszystkich biegów. No to – myślę – koniec, klęska. Wyszedłem załamany, usiadłem na stadionie rozgrzewkowym. I nagle ktoś podchodzi: ale ten Paweł to jest fighter i szczęściarz! Ale że co? No z ostatnim czasem wszedł do finału!

Wydał pan niedawno publikację o historii lekkoatletyki na igrzyskach. Które z lekkoatletycznych wydarzeń uważa pan za najbardziej ciekawe?

Janusz ISKRA: – Bałem się tego pytania. W latach 1900-08 Amerykanin Ray Ewry zdobył 8 złotych medali w skokach z miejsca – w dal, wzwyż i trójskoku. W Paryżu w 1900 wygrał 3 konkurencje w ciągu jednego popołudnia. To niekwestionowana ikona światowej lekkoatletyki początku XX wieku. Tym bardziej warte podkreślenia, że jako dziecko chorował na polio i chodzić nauczył się dopiero gdy miał 20 lat. Paavo Nurmi zdobył 9 złotych medali, w tym w biegach przełajowych indywidualnie i drużynowo, dziś nierozgrywanych na igrzyskach. Są też wyczyny Carla Lewisa – 9 złotych medali, w tym 4 pod rząd w skoku w dal. Dziś są jednak podawane w wątpliwość, czy nie były osiągane na dopingu. Ciekawe będzie w Tokio śledzić starty Allyson Felix, która ma już 9 medali, w tym 6 złotych, choć indywidualnie wygrała tylko raz, na 200 m w Londynie w 2012 roku. W tej konstelacji na pewno jest też miejsce Ireny Szewińskiej, 7-krotnej medalistki, w tym trzykrotnie złotej.

A Robert Korzeniowski, 4-krotnie złoty w chodzie?

Janusz ISKRA: – Robert to był tytan. Gdy był studentem naszego AWF-u, wcześnie rano szedł na tzw. wolny handel na placu Miarki, by kupić wodę mineralną – wtedy w sklepach nie było niczego – brał ją do plecaka, z którym robił trening, przychodził na uczelnię i dopiero jadł śniadanie. Miał indywidualny tok studiów, które ukończył w trzy i pół roku, bo chciał, dziś studiuje się po lat dziesięć. Opisuję w książce sytuację z Sydney, gdy wychodziliśmy ze stadionu, ciesząc się ze srebra Roberta na 20 km, a już w autobusie w radiu usłyszeliśmy, że sędzia zdyskwalifikował zwycięzcę, Meksykanina Segurę.

Kiedy zakończył pan pracę w reprezentacji?

Janusz ISKRA: – Po igrzyskach w Sydney i mistrzostwach Europy w Monachium w 2002 roku, gdzie Paweł zdobył jeszcze brąz. Skrupulatnie prowadziłem swoje notatki treningowe. Przez te wszystkie lata co roku od 120 do 204 dni byłem poza domem. Żona miała rację, to nie jest życie. Oczywiście, jakiś czas można się poświęcić, niektórzy nawet całe życie tak się bawią. Wcześniej zrobiłem habilitację i oprócz katowickiej AWF podjąłem pracę na Politechnice Opolskiej.


Janusz Iskra, „Lekkoatletyka olimpijska. Wybór wydarzeń”, Akademia Wychowania Fizycznego w Katowicach 2021

Publikacja została wydrukowana w 150 egzemplarzach, niestety nie jest do kupienia, ale być może kontakt z autorem w czymś pomoże…

Olimpijskie finały

Piątek, 30 lipca

  • 13.30 – 10 000 m M

Sobota, 31 lipca

  • 13.15 – dysk M
  • 14.35 – 4×400 Mix
  • 14.50 – 100 m K

Niedziela, 1 sierpnia

  • 3.35 – kula K
  • 12.10 – wzwyż M
  • 13.20 – trójskok K
  • 14.50 – 100 m M

Poniedziałek, 2 sierpnia

  • 3.20 – w dal M
  • 4.50 – 100 m ppł. K
  • 13.00 – dysk K
  • 14.15 – 3000 m przeszk. M
  • 14.40 – 5000 m K

Wtorek, 3 sierpnia

  • 3.50 – w dal K
  • 5.20 – 400 m ppł. M
  • 12.20 – tyczka M
  • 13.35 – młot K
  • 14.25 – 800 m K
  • 14.50 – 200 m K

Środa, 4 sierpnia

  • 4.30 – 400 m ppł. K
  • 13.00 – 3000 m przeszk. K
  • 13.15 – młot M
  • 14.05 – 800 m M
  • 14.55 – 200 m M

Czwartek, 5 sierpnia

  • 4.00 – trójskok M
  • 4.05 – kula M
  • 4.55 – 110 m ppł. M
  • 9.30 – chód 20 km M
  • 12.20 – tyczka K
  • 14.00 – 400 m M
  • 14.20 – 7-bój K (800 m)
  • 14.40 – 10-bój M (1500 m)
  • 22.30 – chód 50 km M

Piątek, 6 sierpnia

  • 9.30 – chód 20 km K
  • 13.50 – oszczep K
  • 14.00 – 5000 m M
  • 14.35 – 400 m K
  • 14.50 – 1500 m K
  • 15.30 – 4×100 m K
  • 15.50 – 4×100 m M

Sobota, 7 sierpnia

  • 0.00 – maraton K
  • 12.35 – wzwyż K
  • 12.45 – 10 000 m K
  • 13.00 – oszczep M
  • 13.40 – 1500 m M
  • 14.30 – 4×400 m K
  • 14.50 – 4×400 m M

Niedziela, 8 sierpnia

  • 0.00 – maraton M

Na zdjęciu: Dwukrotny srebrny medalista olimpijski w rzucie dyskiem Piotr Małachowski (z prawej mistrz olimpijski z Pekinu, dziś trener Polaka Estończyk Gerd Kanter) nie należy do grona faworytów, ale niespodzianki nie wyklucza – o ile przebrnie przez eliminacje…

Fot. instagram.com/piotrmalachowski/