W trudzie i znoju

Polki z trzecim zwycięstwem w rozgrywkach. Pokonały Kanadę, choć po dwóch setach przegrywały.


Biało-czerwone w Rimini nie spisują się najlepiej. Po sześciu meczach na koncie miały zaledwie dwie wygrane. Wydawało się jednak, że z Kanadą nie powinny mieć większych problemów. O siatkarkach z Kraju Klonowego Liścia do tej pory nie było głośno, bo i nie odnosiły sukcesów. W tegorocznej edycji Ligi Narodów radzą sobie jednak nadspodziewanie dobrze. Pokonały już Niemki, a punkty zdołały urwać silnym Turcji i Chinom. O tym, że w Kanadzie są dobre zawodniczki, udowodniła też Kiera Van Ryk. Grając w ostatnim sezonie w Developresie SkyRes Rzeszów, należała do najlepszych atakujących w naszej lidze.

Nasze siatkarki od początku grały bardzo słabo. Zawodziły zwłaszcza nasze główne „strzelby”, czyli Malwina Smarzek i Magdalena Stysiak. W ich poczynaniach brakowało dynamiki. Były zgaszone i nawet po udanych akcjach nie okazywały radości. Ta druga szybko, bo już w pierwszym secie, została zastąpiona przez Zuzannę Górecką. Jacek Nawrocki, trener naszej drużyny, Smarzek na parkiecie trzymał nadal, pewnie licząc na jej przełamanie, ale na grę biało-czerwonych to się nie przekładało. Liderka naszego zespołu męczyła się okrutnie. Gdy mocno atakowała, miała problemy z trafieniem w pole gry lub była łapana przez blok, gdy z kolei plasowała piłkę, rywalki podbijały jej ataki. Po kolejnych nieudanych zagraniach sfrustrowana coraz niżej zwieszała głowę.

Kanadyjki natomiast miały w swoich szeregach Van Ryk. Atakująca grała bezkompromisowo. Nie szukała spektakularnych rozwiązań, tylko w każdy atak wkładała maksimum sił. I to był dobry pomysł. Była bardzo skuteczna. Brie King, rozgrywająca Kanady, często też wystawiała, nawet nie mając dobrego przyjęcia, do środkowych. To wystarczyło, by zespół zza oceanu nieoczekiwanie dominował. Zanosiło się nawet, że wygra w trzech setach.

Z czasem Polski poprawiły grę, a rywalki zaczęły mieć problemy z wytrzymałością. Z każdą kolejną akcją widać było, że opadają z sił. Do ataku już nie szły tak szybko i nie zbijały z taką mocą, jak w pierwszych partiach. Role się odwróciły. Polki, choć wciąż nie zachwycały, powoli przejmowały inicjatywę. Poprawiły przyjęcie zagrywki, co pozwoliło Julii Nowickiej, stosować kombinacje. I doprowadziły do tie-breaku.

Decydujący set lepiej zaczęły Kanadyjki. Przy stanie 3:5 na zagrywkę poszła Górecka. Serwowała wybornie. Polki dzięki niej wywalczyły aż siedem punktów z rzędu. To był cios, po którym rywalki już się nie podniosły.


Kanada – Polska 3:2 (25:22, 25:21, 21:25, 17:25, 7:15)

KANADA: King (4), Howe (11), Cross (9), Van Ryk (28), Mitrović (13), Maglio (13), Bujan (libero) oraz Livingston, Smith, Austin. Trenerka Shannon WINZER.

POLSKA: Nowicka (4), Stysiak (8), Efimienko-Młotkowska (10), Smarzek (23), Łukasik (17), Alagierska (9), Jagla (libero) oraz Stenzel (libero), Górecka (9), Łazowska (1). Trener Jacek NAWROCKI.

Sędziowali: Macias Luis Gerardo (Meksyk) i Caspedes Lassi Denny Francisco (Dominikana).

Przebieg meczu

I: 10:5, 14:15, 20:18, 25:22.

II: 10:6, 15:10, 20:13, 25:21.

III: 10:8, 15:14, 18:20, 21:25.

IV: 8:10, 11:15, 14:20, 17:25.

V: 5:3, 5:10, 7:15.

Bohaterka – Justyna ŁUKASIK.


Fot. Rafał Oleksiewicz / PressFocus