W Tychach wierzą, że nic nie jest stracone

To, co stało się z drużyną GKS-u na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy, jest prawdziwą zagadką. Wiosną ogrywała na zapleczu ekstraklasy niemal wszystkich, nie wyłączając przyszłych beniaminków elity, a więc i Miedź, i Zagłębie. Dziś jest jednak pierwszoligowym średniakiem, mimo że latem nie doznała żadnych osłabień.

Chcieli rozdawać karty

– Gramy w podobny sposób, skład jest niemalże identyczny… Sami w szatni siedzimy czasem i zastanawiamy się, o co tu chodzi, ale nic szczególnego, żadne sensowne wytłumaczenie, nie przychodzi nam do głowy – mówi Daniel Tanżyna (na zdjęciu), środkowy obrońca GKS-u. I dodaje: – Wiosną, gdy wygraliśmy kilka meczów, poczuliśmy się bardzo pewnie. Szliśmy rozpędem, przeświadczeni o swojej sile. Najpierw celem było utrzymanie, potem apetyt rósł w miarę jedzenia, „dzióbaliśmy” tak te punkty, aż zakręciliśmy się wokół awansu. To już jednak tylko historia, która nie ma żadnego znaczenia. Wiem, że wszyscy spodziewali się – i przyznam szczerze, że ja podobnie – iż będziemy jesienią wygrywać i rozdawać w tej lidze karty, ale tak nie było. Musimy jako zespół wziąć się w garść, bo jeszcze nic nie zostało stracone. Mnóstwo meczów wciąż przed nami.

Głów nie chowają

Jak tu jednak być optymistą, skoro w środę w Pucharze Polski lepsza od tyszan okazała się nawet… trzecioligowa Legionovia, pokonując ich 2:1? – Zabolała nas ta porażka bardzo. Niezależnie od tego, że rywale w swojej grupie trzeciej ligi są liderem, nie miała nam prawa zdarzyć się taka wpadka. Nie wypada odpadać z drużyną występującą dwie ligi niżej. Bardzo zawiodła nas skuteczność. Stworzyliśmy wiele sytuacji, mogliśmy „zabić” ten mecz już do przerwy. Nawet w dziesiątkę, w końcówce, walczyliśmy o to, by doprowadzić do dogrywki, a potem pokusić się o coś więcej, ale nie wyszło – smuci się Tanżyna, ale zapewnia, że to pucharowe niepowodzenie nie zachwieje pewnością drużyny.

– Na każdy mecz wychodzimy pewni siebie. Mamy dobry zespół, w Legionowie nastąpił wypadek przy pracy. Przecież nie zapomnieliśmy, jak się gra w piłkę. Nie zwieszamy głów. W tym roku rozegramy jeszcze dziesięć kolejek; jeszcze jesteśmy w stanie sprawić, że karta się odwróci – przyznaje środkowy obrońca drużyny z Tychów.

Na trudnym terenie

W niedzielny wieczór tyszanie zagrają na wyjeździe z solidnie spisującą się Puszczą. – Wiele razy gościłem już w Niepołomicach i wiem, że to naprawdę bardzo ciężki teren; wąskie boisko, na którym gospodarze dobrze się czują, kombinacyjnie wykonując stałe fragmenty gry i szukając różnych rozwiązań. Musimy być na to gotowi. My w tym sezonie nie wygraliśmy jeszcze na wyjeździe, więc pojedziemy do Niepołomic po trzy punkty. Trzeba złapać serię wygranych, a najlepiej zacząć ją już w niedzielę. Będziemy walczyć o każdą piłkę – zapewnia Daniel Tanżyna.