W Tychach z jednym golem, ale niedosyt jest spory

Nie tak wyobrażano sobie odrabianie ligowych zaległości w Tychach. Po nudnym meczu GKS wygrał 1:0, ale o poziomie lepiej zapomnieć.


Do Tychów zespół Ivana Djurjevicia przyjechał z zamiarem poprawy bilansu, bo w ostatnich trzech meczach zdobył zaledwie 3 punkty. A po siedmiu kolejkach uzbierał ich dziesięć, a to nie może zadowalać piłkarzy Chrobrego Głogów.

GKS Tychy do meczu przystąpił z zamiarem podtrzymania serii trzech wygranych z rzędu. Od razu zespół Artura Derbina ruszył na rywala z wielkim animuszem, ale goście przerywali szybkie akcje tyszan. Tempo meczu mogło się podobać.

Mimo znacznej przewagi w posiadaniu piłki GKS-u Tychy, coraz częściej akcje ofensywne głogowian zagrażały bramce pilnowanej przez Konrada Jałochę. Jednak ze strzelaniem w światło bramki było już gorzej. Gra toczyła się głównie w środku boiska i nie wzbudzała podziwy dla kunsztu piłkarzy obu drużyn. Mecz zaczął być wolny, a niecelne podania nie mogły wzbudzać zachwytu kibiców i sztabów szkoleniowych.

Dopiero po dwóch kwadransach starań tyszanie mieli niezłą okazję na objęcie prowadzenie. Jednak strzał Bartosza Biela został zablokowany. Niedługo potem strzelał Sebastian Steblecki, ale bardzo niecelnie.

Pierwsza połowa nie była porywającym widowiskiem. Łącznie na bramkę przez 45 minut oba zespoły oddały 5 strzałów, lecz tylko jeden był celny.

Po przerwie trenerzy nie zmieniali składów wyjściowych i po gwizdku Łukasza Kuźmy rozpoczęła się druga połowa. I tym razem tyszanie rozpoczęli z werwą, co zaowocowało strzałem w kierunku bramki gości, ale Kamil Szymura nie był zadowolony z celności swojej próby. Podobnie uczynił Jaka Kolenc z Chrobrego.

Po 12 minutach drugiej części spotkania Artur Derbin zdecydował się na potrójną zmianę. Na boisko wbiegli Łukasz Grzeszczyk, Wiktor Żytek i Marcin Kozina. Tym samym dokonał znacznych roszad w linii pomocy, zwłaszcza, że po kilku minutach Kamil Kargulewicz zmienił Bartosza Biela. Z wyjściowego składu w tej formacji na boisku został jedynie Steblecki, ale i on w doliczonym czasie został zastąpiony przez Miłosza Pawlusińskiego.

Obraz gry nie zmienił się, a goście zaczęli szanować w środku pola piłkę, starając się o rozluźnienie szyków w zespole GKS-u.

Na kwadrans przed końcem meczu wcale nie zanosiło się na to, że w Tychach padnie choćby jedna bramka. Wątpliwości wzmocnił kolejny niecelny strzał Stebleckiego na bramkę Chrobrego.

Dopiero na minutę przed końcem czasu regulaminowego Tomasz Malec pokonał Rafała Leszczyńskiego, co pozwoliło tyszanom na dopisanie do swojego dorobku trzech punktów.


GKS Tychy – Chrobry Głogów 1:0 (0:0)

1:0 – Malec, 89 min

GKS TYCHY: Jałocha – Połap, Nedić, Szymura, Wołkowicz – Janiak (58. Kozina), Steblecki (90+2. Pawlusiński), Jaroch (58. Grzeszczyk), J. Piątek (58. Żytek), Biel (66. Kargulewicz) – Malec

CHROBRY GŁOGÓW: Leszczyński – Ziemann, Praznovsky, Bougaidis, Banasiak, Mandrysz (70. Machaj), Kolenc, Bochnak, Lebedyński (70. Cywka), Piła, Turski (55. van der Heijden)

Sędziował Łukasz Kużma (Białystok). Żółte kartki: 54. Połap, 83. Kozina – 66. R. Mandrysz


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus